Niemcy skryci byli w wieżyczce kościoła. Trzeba było ich stamtąd wykurzyć. W międzyczasie ginie dowódca powstańczego oddziału. Jego następca Jerzy Janczewski nie ma nawet 20 lat. Poznałem Jurka w Filadelfii w roku 1981 jako korespondent Radia Wolna Europa z Nowym Jorku. Była to “miłość od pierwszego wejrzenia”. On w mundurze pułkownika US Air Force. Ja uchodźca z komunistycznej Polski. Po tym pierwszym spotkaniu nastąpiły kolejne i kolejne. Zdecydowałem się niektóre nasze rozmowy nagrywać. Tą dotyczącą Powstania Warszawskiego przekazałem Redaktorowi Naczelnemu “Super Expressu” Sławomirowi Jastrzębowskiemu, który jak dowiedziałem się później był łaskaw taśmę zagubić. W czeluść niepamięci została wrzucona postać bohatera, uczestnika wojny w Korei i Wietnamie, następnie jednego z wysokich przywódców NATO z Kolegium w Rzymie. Tam zresztą Jerzy zaprzyjaźnił się z Janem Pawlem II-gim, który przekazał jego pośrednictwem trzy podpisane egzemplarze Pisma Swiętego dla trójki dzieci.
Jerzy od wielu lat nie żyje, ale za każdym razem, kiedy mamy rocznicę powstania przywołuje jego postać i historię zdobywania kościoła św. Krzyża. Jerzy odwiedził zresztą to miejsce wiele lat później, kiedy w uczestniczył w oficjalnej wizycie prezydenta Richarda Nixona w Warszawie w roku bodaj 1972. Miał tam miejsce przedziwny koziołek historii. Kiedy ksiądz poruszony faktem, że ten amerykański oficer-dyplomata mówi po polsku, zaoferował oprowadzenie po świątyni. Jerzy uśmiechnął się: “Proszę księdza, powiedział. Znam tutaj każdą cegiełkę. Każdy załom. Przez to tutaj okienko przepychali mnie koledzy, bo byłem najszczuplejszy. Potem Niemcy zaczęli zbiegać z wieżyczki. Wydawało mi się, a był to mój pierwszy zabity w walce Niemiec, że z ucha wytryska mi ogień. Okazało się, ze to będący za mną kolega strzelał jednocześnie ze mną”.
Probowałem zaprosić Jerzego na mój ślub z Eglė. Od żony, Belgijki, którą poznałem odwiedzając ich kiedyś w Wirginii dowiedziałem się, że od kilku lat już nie żyje. Zapomniany polski bohater z Powstania Warszawskiego. Bohater wojen prowadzonych przez Amerykę z komunistami. Barwna postać przypominająca do złudzenia Rafała Gan-Ganowicza, który w powstaniu też się znajdował i w którym stracił ojca. George znal kilku amerykańskich prezydentów. Znał generała Waltera Jajko. Znal Jana Karskiego i Zbigniewa Brzezińskiego. Był wspaniałym rozmówcą. Posiadał, mając doktorat z Nauk Politycznych, niebywałą wiedzę dotyczącą Rosji i komunizmu. Czerpałem z tej jego wiedzy nie mogąc z wieloma osobami się nią podzielić. Nie dlatego, że była to wiedza tajemna, ale życie prowadziło mnie w paru kierunkach naraz i wciąż brakowało poczucia, że komunizm rozpadnie się. Jerzy postkomunizmu nie doświadczył. Widzę go wciąż jaki był w latach Zimnej Wojny z jego poczuciem humoru i uśmiechem. Kiedy przygotowywano na emigracji księgę pamiątkową w której zapytywano żyjących o ich pierwszy dzień w powstaniu żartował: “Co moglem powiedzieć? Spędziłem tą noc w gruzach z bardzo miłą sanitariuszką. Oboje wiedzieliśmy przecież, że następnego dnia może już nas nie być”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/406398-jerzy-glinka-janczewski-zapomniany-bohater-powstania
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.