Książka, autorstwa - wówczas - dr Bogusława Kopki o KL Warschau wydana w IPN wywołała wielki szum w środowisku historycznym, a także wśród osób wspierających ideę budowy pomnika ku czci ofiar tegoż obozu, skupionych wokół pani sędzi Marii Trzcińskiej.
Genezą tego szumu był stan badań nad historią obozu. Rada Ochrony Pamięci Walki i Męczeństwa, sama nie mogąc podjąć decyzji co do treści upamiętnienia obozu na planowanym pomniku, zgłosiła bodaj w 2006 r. wniosek do IPN z prośbą o rozstrzygnięcie sporu do do obszaru obozu, liczby pomordowanych Polaków, czasu istnienia oraz istnienia lub nie, komór gazowych na jego terenie (konkretnie w miejscu rozbudowy węzła kolejowego przy dworcu Warszawa Zachodnia).
Razem z prof. Januszem Kurtyką podjęliśmy zatem decyzję (byłem wówczas dyrektorem BEP IPN), że zaprosimy panią Marię Trzcińską by razem z wytypowanym przez nas historykiem z IPN (dr Kopką) opracowali wspólną pracę na ten temat.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: NASZ WYWIAD. Prof. Kopka: Obóz koncentracyjny KL Warschau mieścił się m. in. na terenie, gdzie stoi Muzeum Polin
Niestety, szybko okazało się, że nie uda się wypracować wspólnego stanowiska, stąd zaproponowaliśmy by powstała książka - dwugłos. I na to nie zgodziła się pani sędzia, wycofując swój tekst. „Jednostronna”, jak ją wówczas nazwano, publikacja dr Kopki stanowiła zatem doskonały, choć pozamerytoryczny, cel ataku. Pamiętam spotkanie w Muzeum Powstania Warszawskiego, promocję książki, która o mało nie zakończyła się wejściem oddziałów prewencji policji; takie były emocje! O podłożu tych emocji długo by można było mówić. Niestety, konsekwencją szumu wokół książki było zaniechanie przez Radę (dziś już nieistniejącą) budowy pomnika ku czci ofiar KL Warschau. Nie chciano jak rozumiem uznać arbitralnie ustaleń Kopki, potem Zygmunta Walkowskiego, i przeciąć dalsze spekulacje opóźniające należne uhonorowanie ofiar żydowskich i polskich w tym obozie. To przykre, bo jest to bodaj jedyny obóz koncentracyjny, który nie ma swego należnego uhonorowania w przestrzeni geograficzno-historycznej w Europie. Wywiad z prof. Kopką można potraktować, jako impuls dla władz (raczej przyszłych) miasta Warszawy i MKiDN, by wrócić do zaniechanego tematu upamiętnienia ofiar obozu i skończyć go godnie. Niewątpliwie, jednym ze skutków opracowania zadanego przez kierownictwo IPN dr Kopce, były jego ustalania dotyczące kolejnych losów terytorium, na którym znajdował się obóz. W tym losów powojennych, kiedy to na obszarze obozu i jego ruin grzebano ludzi, w tym więzionych po wojnie Niemców.
Pamiętam doskonale, a można to sprawdzić w internecie i w zasobach telewizji, a także w aktach zakładowych IPN (w dokumentacji adresowanej do prezesa), jaką furie wywołałem z racji upublicznienia informacji, że Muzeum Polin budowane jest na szczątkach ludzkich. Jedni, jak prof. Tomasz Szarota nie negowali faktów, ale argumentowali że cała Warszawa jest cmentarzyskiem (do tego odniósł się dziś w wywiadzie prof. Kopka), inni słali na mnie donosy (prezes IPN Janusz Kurtyka pokazywał mi co najmniej jeden), że zerwałem niepisaną umowę podjętą za plecami opinii publicznej (do dziś nie wiem między kim a kim), której sednem było kontynuowanie planu budowy Muzeum „bez zakłóceń”. Przypomnę, że w tym czasie plac nie był jeszcze zabudowany i opóźnienie robót nie stanowiło fundamentalnej przeszkody w budowie tego ważnego obiektu pamięci. Prawda, jak wiadomo, i tak, i tak wypłynie - prędzej czy później (nie sądzę by akurat po naszych tekstach).
Zobaczymy, czy te same osoby, które niegdyś zajęły się donoszeniem by zwolnić mnie z pracy, będą potrafiły zniwelować szkody. Pozdrawiam prof. Bogusława Kopkę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/398961-prof-zaryn-dla-wpolitycepl-gdy-ujawnilem-ze-muzeum-polin-jest-zbudowane-na-szczatkach-ludzkich-starano-sie-zwolnic-mnie-z-pracy