Właśnie minęła 100 rocznica największego zestrzelenia I Wojny Światowej. Jego autorem był najprawdopodobniej australijski sierżant Willy John „Snowy” Evans z 53. Baterii 14. Brygady Artylerii Polowej, którego seria z ręcznego karabinu maszynowego marki Lewis trafiła największego asa przestworzy Wielkiej Wojny kpt. Manfreda von Richthofena, zwanego „Czerwonym Baronem”. Wybitny pilot myśliwski poległ w okolicach Vaux-sur-Somme we Francji 21 kwietnia 1918 roku, mając na swoim koncie 80 uznanych zwycięstw powietrznych. Jego pomalowany na jaskrawo czerwony kolor (niczym straż pożarna) słynny trójpłatowiec Fokker Dr.1 runął za nieprzyjacielską linią z martwym pilotem za sterami. Śmierć v. Richthofena odbiła się szerokim echem w ówczesnych mediach, a 3. dywizjon australijskich sił powietrznych pochował ciało lotnika z pełnymi honorami wojskowymi na cmentarzu Bertangles pod Amiens. 20 listopada 1925 władze francuski uroczyście przeniosły je na berliński cmentarz Invalidenfriedhof, a w 1975 trafił do rodzinnego grobu na cmentarzu w Wiesbaden. Co ciekawe jego akt zgonu znajduje się do dziś w Urzędzie Stanu Cywilnego w Ostrowie Wielkopolskim, jako ostatnim miejscu stacjonowania.
Manfred von Richthofen miał tylko dwie pasje. Łowiectwo oraz walkę powietrzną. Choć liczba jego wielbicielek szła w tysiące on sam nie był typem kobieciarza, a romanse nie były jego mocna stroną. Szukał wrażeń w przestworzach. Ale zanim je znalazł służył jako oficer kawalerii pułku ułanów im. Cesarza Aleksandra III, właśnie w Ostrowie Wielkopolskim. Tam zastał go wybuch wojny. Ponieważ starcia na froncie zachodnim przybrały formę walk pozycyjnych w okopach jazda stała z boku i w zasadzie nie brała w nich udziału. Znudzony arystokrata postanowił wstąpić do lotnictwa. Na początku, zanim jeszcze nie ukończył kursu pilotażu, latał jako strzelec-bombardier. Wtedy w 1916 roku zestrzelił ze swojego kaemu bombowiec przeciwnika - Farman, ale nie uznano mu trafienia ponieważ maszyna spadła za linią frontu po stronie nieprzyjaciela. Kiedy wreszcie zasiadł za sterami swojego pierwszego samolotu (bombowiec) według własnego pomysłu zamontował na jego skrzydle karabin maszynowy. W jednym z pierwszych lotów trafił z niego nieprzyjaciela i znowu z tych samych powodów co poprzednio nie zaliczono mu zwycięstwa. Jego kariera lotnika nabrała barw po przypadkowym spotkaniu z ówczesnym asem Oswaldem Boelcke (40 potwierdzonych zwycięstw). Ten wziął go do swojej elitarnej jednostki Jasta 2 (skrót od Jagdstaffel – eskadra myśliwska). Latali nad Verdun na Fokkerach D. III. Pomny nauk swojego mentora Oswalda Boelcke 17 września 1916 roku v. Richthofen strącił pierwszego przeciwnika. Była to dwumiejscowa brytyjska maszyna typu F.E. 2. W ten sposób „Czerwony Baron” rozpoczął swoją zabójczą serię 80 zwycięstw. Po miesiącu miał już 5 potwierdzonych strąceń co dało mu tytuł asa myśliwskiego. Przesiadł się na cud ówczesnej techniki dwupłatowy myśliwiec Albatros D.II. Podczas jednego z lotów w listopadzie 1916 v. Richthofen starł się w zaciętej walce z jednym z przeciwników pilotujących Airco D.H.2. Zachodni wiatr przeniósł uganiających się na francuskim niebie przeciwników nad niemieckie terytorium. Anglik zrezygnował z walki i próbował wrócić do swoich. Jednak Albatros v. Richthofena był szybszy i dogonił zygzakującego nieprzyjaciela, posyłając go śmiertelną serią na ziemię. Za sterami siedział Odznaczony Krzyżem Victorii (najwyższe brytyjskie odznaczenie) brytyjski as Lanoe Hawker, dowódca 24. dywizjonu Royal Flying Corps (RFC - poprzednik RAF). Było to 11 zwycięstwo Niemca. Po swoim 16 zestrzale v. Richthofen stał się najbardziej skutecznym z żyjących cesarskich pilotów bojowych i został uhonorowany najwyższym wówczas pruskim odznaczeniem bojowym za odwagę - Pour le Mérite (zwanym również Błękitnym Maxem). Wtedy niemiecka propaganda nazwała go „Czerwonym Myśliwcem” ponieważ w tym kolorze malował swoje maszyny. Anglicy trawestowali pseudonim na „Czerwony Baron” ze względu na arystokratyczne pochodzenia asa. Za jego strącenie ofiarowywali śmiałkowi Victoria Cross, własny samolot i 5000 funtów nagrody. Jednak to Manfred von Richthofen był w uderzeniu. Zostaje dowódcą Jasta 11 i dobiera sobie pilotów. Jego eskadra wprost masakruje przeciwników. W czasie tzw. krwawego kwietnia 1917 roku sam „Czerwony Baron” strąca aż 20 nieprzyjaciół. Średnia życia alianckiego pilota z RFC do na froncie zachodnim gwałtownie spada z 295 godzin w powietrzu do 92. Głównie właśnie przez skuteczność Jasta 11, a później pułku myśliwskiego Jagdgeschwader 1, którego dowództwo przejął v. Richthofen. Pod koniec sierpnia as przesiada się na nowy myśliwiec, tym razem o trzech płatach, piekielnie zwrotny Fokker D.III. Odnosi na nim swoje 60. zwycięstwo. Drugim, który otrzymał podobną maszynę był inny as z jego pułku lotniczego - Werner Voss (48 strąceń). Jednak dobra passa „Czerwonego Barona” wydaje się zbliżać do końca. Podczas walki w lipcu 1917 roku z brytyjskim F.E. 2b otrzymuje postrzał w czoło. Traci na chwilę wzrok, ale za nim straci przytomność udaje mu się wylądować. Trwa długa rekonwalescencja, którą brutalnie przerwał sam pilot. Nie chce dać się „uziemnić” mimo interwencji samego cesarza. Uważa, że w ten sposób da zły przykład innym asom, a piechota dalej będzie cierpieć w okopach. 21 kwietnia 1918 roku nie w pełni sprawny v. Richthofen zasiada za sterami swojego czerwonego Fokkera D. III i wraz z 9 pilotami leci nad rejon przełęczy Morlancourt niedaleko Sommy. Tam trafiają na samoloty Sopwith Camel z 209. Dywizjonu już Royal Air Force (RAF), dowodzone przez Kanadyjczyka Arthura „Roya” Browna. V. Richthofen atakuje maszynę pilotowana przez żółtodzioba Wilfrieda „Wopa” Maya. Z pomocą koledze nadchodzi „Roy” Brown i serią przegania „czerwonego Barona”. Ten wykonuje unik i w skręcie nad okopami zajmowanymi przez Australijczyków próbuje zaatakować od czoła dowódcę dywizjonu RAF. Podczas tego manewru ogień z ziemi otwierają dwa przeciwlotnicze karabiny maszynowe Lewis. Jeden obsługuje sierżant Cedric Popkin, drugi Willy John „Snowy” Evans. Kula jednego z nich kalibru 0,303 cala (7,7 mm) trafia v. Richthofena z dołu od tyłu i dochodzi aż do klatki piersiowej (tak wykazała sekcja zwłok). Jego Fokker zwala się na ziemię, uderzając silnikiem o glebę.
Choć zwycięstwo dowództwo przyznało kanadyjskiemu lotnikowi kpt. „Roy’owi” Brown (otrzymał on za nie baretkę do swojego Krzyża Lotniczego), to z Victoria Cross, własnego samolotu i 5000 funtów nagrody wyszły nici. Widać szefostwo RAF-u same nie było przekonane, co do rzeczywistej roli jaką odegrał Kanadyjczyk w zestrzeleniu niemieckiego asa przestworzy. Potwierdziła to zresztą sekcja zwłok. Dyskusja kto zabił v. Richthofena trwała dziesięciolecia. Sam sierżant Cedric Popkin twierdził, że on nie mógł trafić „Czerwonego Barona”. Dopiero śledztwo przeprowadzone przez dziennikarzy kanału „Discovery” potwierdziło wersję o celnym strzale drugiego kaemisty - Willy John „Snowy” Evansa. Co najwyżej można by się było pokusić o tzw. zwycięstwo wspólne: kpt. Browna (nagonił v. Richthofena na rkm) i sierż. Evansa – strzelał i trafił. Jednak prawda jest taka, że gdyby „Czerwony Baron” był w pełni sił, jako wybitny taktyk walki powietrznej nigdy by się nie dopuścił do sytuacji, żeby dać się wpędzić pod ostrzał z ziemi.
Na temat najskuteczniejszego asa I Wojny Światowej zrobiono kilka pełnometrażowych superprodukcji. Niewątpliwie on i jego czerwony Fokker stali się bohaterami światowej pop-kultury. Swoim zachowaniem podczas jednej z walk powietrznych, kiedy pozwolił osaczonemu przeciwnikowi wylądować, a potem siadł obok niego swoją maszyną i razem wypalił z nim cygaro. Zachowanie to potwierdzało legendę, że wśród okropieństw Wielkiej Wojny znalazło się miejsce na rycerskie pojedynki „jeden na jeden”, w których zwyciężał lepszy, albo ten, któremu sprzyjało wojenne szczęście. Innego zdania jest niemiecki autor ostatniej biografii v. Richthofena Joachim Castan. Uważa, że w rzeczywistości „Czerwony Baron” był zimnokrwistym powietrznym killerem, któremu głównie chodziło o ilość zestrzeleń i robił to bez wahań, traktując walkę jak współzawodnictwo sportowe. Twierdzi, że nie przyświecały mu żadne wyższe cele poza liczba zwycięstw. Na ponad stu zestrzelonych przez niego pilotów (część samolotów było dwuosobowych) przeżyło tylko 33. Castan nie precyzuje, że spadochrony zaczęły wchodzić do użytku dopiero w połowie 1916 roku i do końca wojny nie wyposażono w nie wszystkich pilotów. Ostatnio w Niemczech trwa dyskusja o wpływach nazistowskich w Bundeswehrze po skandalu z prawicowym żołnierzem ekstremistą Franco A. Wraca temat politycznej poprawności w wojsku również w związku z naborem rekrutów wyznających wiarę muzułmańską. W tę linie wpisuje się również historyk Joachim Castan ze swoja biografią v. Richthofena. Z drugiej strony współczesny 71 Pułk Lotniczy Bundeswehry stacjonujący we wschodnio-fryzyjskim Wittmundzie pielęgnuje pamięć o myśliwskim asie, mając na kadłubach swoich odrzutowych Tornado namalowaną czerwoną literę „R”. Dla jego dowódcy komodore Kai Olemachera v. Richthofen jest uosobieniem najlepszych żołnierskich wartości takich jak: koleżeństwo, braterstwo broni czy świadomość wykonywanych obowiązków. Pamiętajmy, że tymi cechami, które zarzuca niemieckiemu pilotowi historyk Castan obdarzeni byli nasi lotnicy z Dywizjony 303. Walczyli z zawziętością, strzelając do Niemców z bliskiej odległości, co powodowało dużą śmiertelność wśród wrogów (samolot bowiem na ogół eksplodował zanim pilot zdążył wyskoczyć) i skutecznie podnosiło liczbę „czystych” zwycięstw. Cytując słowa Castana: „Im Krieg herrsche eben pure Brutalität” („Na wojnie rządzi tylko czysta brutalność”). Niestety…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/394385-czerwony-baron-100-lat-temu-zginal-zestrzelony-najwiekszy-as-mysliwski-i-wojny-swiatowej-manfred-von-richthofen
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.