Zgodnie z doktryną komunistyczną, związki zawodowe miały być transmisją partii do mas. Uznaliśmy, że zerwanie tej transmisji wysadza komunistów z siodła. To się doskonale udało
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl o powstaniu Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża jeden z jego założycieli, Krzysztof Wyszkowski. Wczoraj obchodziliśmy 40-stą rocznicę powstania tej organizacji.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Czy powstanie Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża było przełomem w drodze do wolności?
Krzysztof Wyszkowski: Pierwszym przełomem było powstanie KOR-u w 1976 roku w wyniku komunistycznych represji w Radomiu i Ursusie. Po ponad roku istnienia tej organizacji jej wcześniejsza formuła się jednak wyczerpywała. Część działaczy KOR-u próbowała narzucić innym środowiskom antykomunistycznym swoją narrację i podporządkować je sobie. Lewica KOR-owska pasjonowała się eurokomunizmem i próbami stworzenia „socjalizmu z ludzką twarzą”. Postulowali powrót do października 1956 roku i tego typu bzdury. Ludzie pokroju Kuronia byli zakotwiczeni w stalinizmie.
I Państwo postanowili stworzyć alternatywę wobec tego typu myślenia?
W Trójmieście atmosfera była zupełnie inna. Po grudniu 1970 roku, kiedy wojsko strzelało do robotników, nie było mowy o przebudowie socjalizmu, tylko o jego likwidacji. Oczywiście, nie można było w tym czasie bezpośrednio bić się o niepodległość, ale ruch związkowy był polem, na którym można było najskuteczniej walczyć z komunizmem. Zgodnie z doktryną komunistyczną, związki zawodowe miały być transmisją partii do mas. Uznaliśmy, że zerwanie tej transmisji wysadza komunistów z siodła. To się doskonale udało.
Jak na te plany zareagowało środowisko KOR-u?
Kuroń i Borusewicz byli przeciwni Wolnym Związkom Zawodowym, ponieważ chcieli zakładać komisje robotnicze, które byłyby scentralizowane i w pełni podporządkowane kierownictwu w Warszawie. Nam się to w Trójmieście nie podobało. Istnieje nawet podsłuch SB z mieszkania Kuronia, z którego wynika, że „Wyszkowski powiedział o planach założenia Wolnych Związków Zawodowych, niezależnych od KOR-u i ROPCiO”. Warto jednak zaznaczyć, że o ile lewica KOR-owska była przeciwko, o tyle grupa Macierewicza wspierała nas od początku do końca i stała się naszymi partnerami w późniejszym tworzeniu „Solidarności”.
Mimo pewnego radykalizmu, w deklaracji założycielskiej WZZW ujęli Państwo cele tej organizacji bardzo łagodnie.
Nie mogliśmy powiedzieć otwarcie, że chcemy zlikwidować komunizm i namawiać do masowego poparcia. Trzeba było stworzyć pewną zasłonę. Podobnie uczyniono później w „Solidarności”. Pewnych rzeczy nie należało głośno mówić, ale wszyscy i tak wiedzieli, o co chodzi.
Dziś Państwa oponenci w ramach opozycji antykomunistycznej są kojarzeni przede wszystkim z powstaniem wolnych związków zawodowych.
Lewica KOR-owska usiłowała sobie przypisać nasze zasługi. Ci ludzie mówili, że to oni założyli Wolne Związki Zawodowe. A tymczasem od koniec lat 70-tych przekonywali, że robotnicy są przekupieni przez Gierka i trzeba stawiać na chłopów. Na szczęście idea WZZW nie przepadła. W sierpniu 1980 roku „Solidarność” jednoznacznie się za nią opowiedziała.
Czy powstanie „Solidarności” było bezpośrednim następstwem utworzenia WZZW?
Powstanie „Solidarności” miało bezpośredni związek z powstaniem WZZW. W deklaracji założycielskiej WZZW wpisałem zdanie, że organem komitetu jest pismo „Solidarność”. Kazano mi je wykreślić, ale już w sierpniu 1980 roku udało mi się nazwać biuletyn strajkowy „Solidarność”. Nawet w nazwie jest zawarta ta bezpośrednia kontynuacja.
Czy Pańskim zdaniem w obecnych czasach skutecznie przywracana jest świadomość historyczna o tamtych wydarzeniach?
Sytuacja ciągle się poprawia. Prawda się przebija, ale bardzo powoli. To efekt antyspołecznej zmowy z 1989 roku przy okrągłym stole. Podpisanie porozumień gdańskich z sierpnia 1980 roku traktowano jako pokonanie komunizmu. Co prawda, porozumieliśmy się na jakiś czas, ale chcieliśmy dalej walczyć i zniszczyć komunistyczną władzę. Porozumienia sierpniowe były tylko zawieszeniem broni. Komuniści doskonale to wiedzieli, dlatego wysłali czołgi na ulice 13 grudnia 1981 roku. Po 1989 roku trudno było się przebić z tą prawdą.
Rozmawiał Paweł Zdziarski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/392450-nasz-wywiad-wyszkowski-o-powstaniu-wzz-wybrzeza-lewica-kor-owska-usilowala-przypisac-sobie-nasze-zaslugi