Każdy dzień przynosi kolejny, zwykle wulgarny, atak na polski kod kulturowo-historyczny. Trwa wielka operacja przerabiania obecnego na każdym froncie walki z faszyzmem i komunizmem narodu ofiar i bohaterów, na jakąś dzicz i sprawców niemieckiej zbrodni Holocaustu. Kampania prowadzona jest na zewnątrz i wewnątrz. Dowolni „profesorowie” liczbę Żydów, którzy zginęli z rąk Polaków (tak też niestety bywało) ohydnie mnożą przez dowolne parametry, a wzięte z sufitu szacunki są już tydzień później „twardymi danymi”, na które się powołują kolejni interpretatorzy.
Wszystko wyrwane z kluczowego kontekstu: zniszczenia państwa polskiego przez najazd niemiecki i bolszewicki, eksterminacji przez Niemców także Polaków, wymordowania i wypędzenia inteligencji, sprzeciwu państwa podziemnego i rządu na uchodźstwie, wreszcie ofiary i bohaterstwa setek tysięcy Polaków ratujących Żydów (o czym ostatnio pisał Maciej Pawlicki), kary śmierci za pomoc Żydom. Wszystko natychmiast przerabiane jest politycznie: nawet jeśli nie jesteś antysemitą, zrobią Cię z niego dzięki pojęciu „wtórnego antysemityzmu”. Tak samo jak sowiecka psychiatria potrafiła wykryć „schizofrenię bezobjawową”.
Maszyna kłamstwa pracuje na pełnych obrotach.
A my? A nasze mechanizmy obronne?
Zdziera gardła kilku profesorów, kilku publicystów historycznych. Chwała im. Stara się IPN, ale szczerze mówiąc, mógłby jeszcze bardziej.
Gdzie się jednak podziały uniwersyteckie wydziały historii? Prawa? Gdzie Instytuty? Zakłady? Katedry? Gdzie senaty uczelni? Gdzie rektorzy? Gdzie PAN? Dlaczego nie stają w obronie prawdy?
Milczą, choć w czasie bitwy o sądy rywalizowały w szybkości uchwalania protestów, apeli, wezwań.
Czy my w ogóle mamy jeszcze naukę polską, w tym sensie, że zdolną do obrony prawdy o Polsce? Mającą odwagę przeciwstawienia się złu i kłamstwu? Nazwania ataku na naszą historię i kulturę po imieniu?
Źle, bardzo źle to wygląda.
Wicepremier i minister szkolnictwa wyższego i nauki Jarosław Gowin przygotowuje reformę nauki. Projekt przyjął rząd. Wielka bitwa o to szła, bo zmiany mają zwiększyć efektywność i odblokować ścieżki awansu dla młodych zdolnych naukowców, także w humanistyce. A ja tęsknię za starymi naukowcami, którzy rozumieli, na czym polega polska racja stanu. Przedwojenna prasa aż iskrzyła tekstami naukowców w których prawda o Polsce była broniona, wydobywana, podkreślana. Polacy po doświadczeniu zaborów rozumieli, że kłamstwo o historii zawsze poprzedza przemoc bezpośrednią ze strony ciemiężców.
Czy pół wieku sowietyzmu i trzy niemal dekady III RP wszystko to zniweczyły?
Dlaczego świat nauki polskiej milczy, gdy tak ordynarnie kłamie się o polskim losie w czasie II Wojny Światowej i okresie powojennym?
W tym samym czasie bolszewizująca młodzież w wielu miejscach dostaje wsparcie władz uczelnianych, a inicjatywy propolskie są stygmatyzowane jako skrajne i przepędzane.
Reformy pewnie nam potrzeba, ale przede wszystkim potrzebujemy przywrócenia elementarnego poczucia przyzwoitości. Jeśli w tak kryzysowym momencie jedyne, co dostajemy, to milczenie, to nie wiem, jaki jest sens płacenia na to wszystko przez polskiego podatnika. Naprawdę nie wiem.
CZYTAJ KONIECZNIE: Historia nastoletniej Polki, która zginęła w Auschwitz obiegła cały świat! Zauważył ją nawet „Jerusalem Post”
PAMIĘTAJMY, BEZ POLSKICH MEDIÓW, NIE OBRONIMY POLSKI! WARTO PAMIĘTAĆ O TYGODNIKU „SIECI”:**
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/387711-dlaczego-swiat-nauki-polskiej-milczy-gdy-tak-ordynarnie-klamie-sie-o-polskim-losie-w-czasie-ii-wojny-swiatowej
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.