Często w debacie publicznej krytykuję poczynania Polskiej Fundacji Narodowej. Za to, za co większość innych publicystów, że w porównaniu z nakładami, efekt jej pracy jest po prostu mizerny. Tym razem jednak chciałbym się od tego oderwać i fundację pochwalić, zdecydowanie pochwalić, za broszurę dotyczącą dekomunizacji ulic w Warszawie. Książeczka, która powstała przy współpracy PFN, MSWiA oraz IPN przypadkowo wpadła mi w ręce, dostałem ją na poczcie. Uważam, że powinna trafić do każdego warszawskiego domu.
Zmiana komunistycznych partonów ulic w Warszawie wzbudzała i wzbudza mniej lub bardziej zasadne protesty. Po przeczytaniu publikacji, o której wspominam można dojść do wniosku, że przeciwnicy zmian to zatwardziali komuniści, ignoranci albo zwykli idioci. W końcu w jednym miejscu, w przejrzystej formie zaprezentowano krótkie notki biograficzne i nowych, i starych patronów ulic. Warto się z nimi zapoznać, choćby po to, by uzbroić się w oręż, gdy ktoś przy stole „u cioci na imieninach” będzie starał się wmówić towarzystwu, że cała ta zmiana to jakaś fanaberia pisowskiej władzy.
Nazwiska nowych patronów to imponująca lista. Przy niektórych aż bierze zdziwienie, że stolica nie miała jeszcze ulicy ich imienia. Powiedzmy, że dopiero teraz nadszedł moment, by honorować żołnierzy wyklętych i to się właśnie dzieje. Stąd na Bemowie swoje ulice mają Hieronim Dekutowski „Zapora”, a na Bielanach Stanisław Kasznica (obaj zamordowani na Mokotowie, pogrzebani na „Łączce”, na szczęście obaj już odnalezieni, a ich szczątki zidentyfikowane). Ale aż trudno uwierzyć, że w ten sposób dopiero teraz można uczcić ofiary komunistów: Stanisława Pyjasa (dawna ul. Bartoszka na Mokotowie) czy Grzegorza Przemyka (dawna ul. Bartosika na Pradze Południe). Każde nazwisko to historia (często tragiczna), z której powinniśmy być dumni.
Lektura całej broszury wciąga. Informacje są klarowne, po ich przyswojeniu teoretycznie nie może być wątpliwości, że zmiana ma sens. Wszystkich jednak nie przekonamy, co pokazuje tak żarliwie oprotestowana zmiana al. Armii Ludowej na al. Lecha Kaczyńskiego.
Abstrahując od katastrofy smoleńskiej, to był prezydent Warszawy i prezydent Polski. Proszę, by w tej kwestii zdobyć się na szczerość przed samym sobą - czy naprawdę uważacie, że nie warto go tak upamiętnić? Czy rzeczywiście uważacie Państwo, a słyszałem i taką argumentację, że Lecha Kaczyńskiego jest w Warszawie zbyt dużo? Ja mam dokładnie odwrotne wrażenie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/384760-akcja-dekomunizacja-broszura-pfn-powinna-znalezc-sie-w-kazdym-warszawskim-domu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.