„Chcemy przypominać o tych wydarzeniach które działy się w tamtych latach. Latach niezwykle dramatycznych, tragicznych, bardzo niestety smutnych dla wielu tysięcy polskich rodzin
— powiedział PAP Dyrektor Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce Jacek Karczewski
PAP: Jesteśmy u progu Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Jak Muzeum wpisuje się w obchody święta poległych?
Dyrektor Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce Jacek Karczewski: Dla naszego muzeum można by rzec, to jest jedno z najważniejszych uroczystości tutaj, jako że planowane jest otwarcie muzeum w tym roku.
Te obchody zaczęły się już w poniedziałek, była prezentacja filmu „Wyklęty” i spotkanie z odtwórcą głównej roli, a zarazem producentem, Marcinem Kwaśnym.
1 marca będzie uroczyste złożenie kwiatów, przed pomnikiem poświęconym Bohaterom Podziemia Antykomunistycznego, który znajduje się na skwerze świętej pamięci Lecha Kaczyńskiego.
Następnie będzie pokaz filmu (myślę, że także niezwykły), bo to jest właściwie premiera filmu o księdzu Gurgaczu (niezwykła postać kapelana Żołnierzy Wyklętych, również z niezwykle tragicznym końcem). Następnie w sobotę będzie miał miejsce spacer w Ostrołęce, po miejscach, gdzie rozgrywały się dramatyczne sceny, gdzie mieściły się katownie UB. Te budynki wiele z nich już nie istnieje. Myślę, że warto przypomnieć, gdzie one były, gdzie one stały, gdzie one funkcjonowały, jest to pomysł jednego z moich pracowników.
1 marca wychodzimy również trochę poza Ostrołękę do Myszyńca, gdzie jesteśmy współorganizatorami Święta Żołnierzy Wyklętych. Tam między innymi nastąpi otwarcie naszej autorskiej wystawy „Powiat ostrołęcki w walce z dwoma okupantami”, a całość uroczystości rozpocznie się o godzinie 16 pod pomnikiem poświęconym między innymi Żołnierzom Armii Krajowej, Żołnierzom Struktur po AK, Winu, jak i struktur Obozu Narodowego NZW. Później goście przejdą na mszę do kościoła i po mszy św. będzie uroczyste otwarcie wystawy.
W poniedziałek 5 marca odbędzie się prezentacja trzech krótkometrażowych produkcji filmowych, których jesteśmy jakby producentem, będą to dokumenty ukazujące nam losy kilku postaci. W jednym przypadku całej rodziny, która poświęciła swe życie za nasza ojczyznę właśnie tamtych lat. Chodzi tu o takie postacie jak Witold Borucki Babinicz, Hieronim Rogiński Róg, jak rodzina Wojszów. Ogólnie takich produkcji przygotowaliśmy 8, od 1 marca będą one dostępne na naszych profilach facebookowych, na naszej stronie internetowej. Mamy taką nadzieję, jeżeli się przyjmą, jeżeli ta forma produkcji dotrze do widzów, będziemy mieli możliwość realizacji kolejnych części.
Planujemy wydanie książki poświęconej Witoldowi Boruckiemu „Babiniczowi”, no i kolejne elementy, ale to już myślę, że w trakcie będzie wychodzić.
Mecenasem przy wystawie, książce jak i filmów jest Energa SA.
PAP: Skąd pomysł na Muzeum akurat w tym miejscu?
Jacek Karczewski: Budynek, w którym powstaje Muzeum oddany został 1903 roku. Na początku mieściło się tam więzienie carskie, gdzie między innymi przetrzymywani byli Polacy. Budynek był także więzieniem podczas okupacji niemieckiej. W miejscu tym przetrzymywano również członków PPS-u (ugrupowanie Józefa Piłsudskiego), jak i członków innych struktur niepodległościowych.
Na terenach Lubelszczyzny, Kurpiowszczyzny czy też Północnego Mazowsza trwały walki o niepodległość, gdzie natężenie walk było największe. W walki na terenach Północnego Mazowsza, zaangażowanych było tysiące ludzi, którzy zarówno brali udział w bitwach jak i wspierały podziemie.
Wydaje mi się, że właśnie tej prowincji, ten hołd się należy. Stąd się rozlało zarzewie walk, tu było centrum walk. Jeśli chodzi o Mazowsze Północne, tu powstały struktury które trwały najdłużej, bo ostatni żołnierze polegli 11 listopada 53 roku.
Wiemy też, że wiele osób tutaj przebywających zostało rozstrzelanych. Zaczynają spływać różnego rodzaju historie i pamiątki związane właśnie z tymi ludźmi.
PAP: Czy muzeum posiada jakieś dokumenty, eksponaty świadczące o zabójstwach żołnierzy?
Jacek Karczewski: Dotarliśmy do zachowanych dokumentów, z których jasno można stwierdzić, iż na terenie więzienia odbywały się wyroki śmierci. Zachowany został protokół z wykonania kary śmierci na Stanisławie Wojszu.
Oczywiście komuniści nie prowadzili szczegółowych zapisów wszystkich okoliczności wykonywania tych wyroków. Ale na podstawie tego co się zachowało, możemy przyjąć, że faktycznie tak to się odbyło
PAP: Czy ciężko muzeum było pozyskać eksponaty?
Jacek Karczewski: U nas system komunistyczny trwał ponad 40 lat. Rodziny z obawy, ze strachu niszczyły właściwie wszystko co się znajdowało po tych bohaterach, z obawy przed represjami. Każde zdjęcie (jak to określano przez system i próbowano wmówić „bandyty”) mogło kosztować kogoś więzieniem, przesłuchiwaniami, różnego rodzaju represjami. W związku z tym bardzo się cieszymy z jakichkolwiek otrzymanych rzeczy. Czasami zwykłej fotografii, która po raz pierwszy tak na prawdę nam pokazuje jak dany żołnierz wyglądał. Są to bardzo często uśmiechnięci, bardzo młodzi ludzie. Dla nas są to bezcenne rzeczy.
PAP: Czy posiadają Państwo jakieś niezwykłe eksponaty pozyskane od rodzin Żołnierzy Wyklętych?
Jacek Karczewski: Niezwykła pamiątką jaką otrzymaliśmy jest medalik Matki Boskiej Szkaplerznej, należący do Józefa Franczaka „Lalusia”, przywieziony niedawno przez jego syna, Marka. Jest to jedyna pamiątka jaka zachowała mu się po ojcu.
Marek stwierdził, że muzeum to jest chyba najlepsze miejsce dla zdeponowania medalika, gdyż trzeba prezentować takie rzeczy, trzeba pokazywać je światu. Kolejnym pokoleniom trzeba ukazywać, jakie wartości przyświecały tym ludziom. Takie elementy jak medalik, jak różańce, to były powszechne artefakty które towarzyszyły żołnierzom w dniu codziennym, które dawały im siły, były dla nich inspiracją.
mly/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/383852-dyrektor-muzeum-zolnierzy-wykletych-w-ostrolece-chcemy-przypominac-o-tych-niezwykle-dramatycznych-latach-wywiad