W tym tygodniu odbyła się pierwsza sesja z reżyserami, którzy zajmują się castingiem. Stawiam na polskich aktorów. Mamy świetnych profesjonalistów, warto z nich skorzystać. Słyszę o sugestiach, że Pileckiego powinna zagrać jakaś gwiazda hollywoodzka. Ale jak dotąd polskie kontakty z kinematografią amerykańską polegały na tym, że Amerykanie wyciągali od nas pieniądze, a my nic na tym nie zyskiwaliśmy
— mówi reżyser i autor scenariusza filmu o rotmistrzu Witoldzie Pileckim, Leszek Wosiewicz w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Na jakim etapie są przygotowania do filmu o rotmistrzu Witoldzie Pileckim? Z tego co wiem scenariusz już jest gotowy, tak?
Leszek Wosiewicz: Scenariusz jest już gotowy, mamy producenta, ustalamy strategię działania. Mamy zapewnienia z różnych stron o możliwości finansowania tego projektu. Zaczęliśmy już okres przygotowawczy do zdjęć.
Kiedy rozpoczną się zdjęcia?
Myślę, że na przełomie sierpnia i września, wtedy mamy porę roku odpowiadającą końcowi II RP i wybuchowi wojny w 1939 r.
Jest pan autorem scenariusza. Czym się pan inspirował podczas jego tworzenia?
Zbierałem wszelkie materiały. Całościowych publikacji jest bardzo mało. Jestem porażony skromnością materiałów. Fundamentalnym, ciekawym tekstem, chociaż z ogromnymi lukami jest „Ochotnik do Auschwitz” dr Adama Cyry, historyka z Muzeum Auschwitz. Bazowałem także na różnych dokumentach, które moja asystentka odnalazła w archiwach. Wiele relacji znalazłem w internecie. Przygotowania do napisania scenariusza zajęły mi dwa i pół roku.
Ciekawy i mało znany jest udział rotmistrza Pileckiego w powstaniu warszawskim. Zostanie ujęty w filmie?
Ten okres mam dość dobrze udokumentowany. Dla mnie było to niesamowite odkrycie. Chociaż napisałem cztery scenariusze o powstaniu warszawskim, przeczytałem masę materiałów na ten temat, nie spotkałem się ani razu z nazwiskiem Pileckiego. Teraz już wiem, że „Reduta Witolda”, która broniła Niemcom dostępu do Alej Jerozolimskich w okolicach Placu Starynkiewicza była jedyną pozycją powstańczą, która przez cały okres walk nie uległa Niemcom. Tej pozycji broniła grupa Pileckiego, dlatego nazywano ją „Redutą Witolda”. To było niesamowite, że trafiłem na ten wątek.
„Reduta Witolda” była częścią zgrupowania Chrobry II, gdzie walczyli żołnierze Narodowych Sił Zbrojnych.
Tak. Mam bardzo dokładny raport niemiecki opisujący walki w rejonie Placu Starynkiewicza. Reduta była atakowana przez Niemców z broni ciężkiej i pancernej. Powstańcy znaleźli w piwnicy stare puszki. Pilecki wpadł na pomysł, żeby rozłożyć je przed barykadą, aby udawały miny przeciwczołgowe. Niemcy uwierzyli w to. Wstrzymali natarcie i rozpoczęli potężne bombardowanie, żeby wysadzić miny, ale wciąż bali się bliżej podjechać. Pilecki ze swoją grupą opanowali okolicę. Każdy z podjeżdżających bliżej wozów był podpalany. Bronili się fantastycznie. Zaczęli w 17, w momencie kapitulacji było ich już 70. Żołnierze ginęli, ale wciąż dołączali nowi. Powstańcy Pileckiego nie chcieli się poddać. Nie chcieli się zgodzić na kapitulację. Ci młodzi ludzie mówili: mamy broń i amunicję, możemy walczyć dalej. To jeden z takich epizodów, który uświadomił mi, że strasznie mało wiemy o naszej historii, także o Auschwitz.
Pana debiutancki film „Kornblumenblau”, którego premiera była w 1989 r. opowiadał właśnie o Auschwitz.
Kiedy go przygotowywałem nie spotkałem w materiałach na temat obozu Witolda Pileckiego. Kiedy w muzeum obozowym oglądałem wystawę poświęconą ruchowi oporu w Auschwitz nie było tam nic o Pileckim. Tylko Cyrankiewicz.
W PRL starano się, żeby Józef Cyrankiewicz był czołową postacią obozowego oporu przeciwko Niemcom.
Ale w pewnym momencie w muzeum KL Auschwitz pojawił się i Pilecki… A Cyrankiewicz zapisał nie tylko ciemne, najczarniejsze karty ze swojego pobytu w obozie, ale chcąc ukraść zasługi Pileckiego uczestniczył w zbrodni na Pileckim. To takie proste: kradnę ci życiorys, a ciebie nie tylko skazuję na śmierć, unicestwiam ślady po tobie i nakazuję wymazanie jakiejkolwiek pamięci o tobie… ”Klątwa Cyrankiewicza”, to problem, który mamy do tej pory. Czuję opory z różnych stron, naciski, by postać Cyrankiewicza nie została przedstawiona zgodnie z prawdą historyczną. Już słyszę sugestie, żeby przedstawić Cyrankiewicza jako szlachetnego lewicowca zesłanego do KL Auschwitz, który ”splamił się” tylko tym, że nie poprosił Bieruta o ułaskawienie rotmistrza. Cyrankiewicz jest symbolem tego na jakiej bazie został zbudowany PRL. Przez 11 lat pełnił funkcję premiera, później był szefem Rady Państwa. Dlatego o Pileckiego można było upominać się dopiero po jego śmierci.
Historia rotmistrza Pileckiego bardzo pana wciągnęła. I domyślam się, że miał na to wpływ nie tylko przygotowywany przez pana film.
Tak, ponieważ cały moje życie artystyczne biegło śladami KL Auschwitz, powstania warszawskiego i sowieckich zbrodni, czyli tropami, którymi poruszał się również rotmistrz Pilecki. To wszystko poukładało mi się w jedno w historii Pileckiego.
Ile mogą trwać zdjęcia, które jak pan wspomniał rozpoczną się na przełomie sierpnia i września.
Planuję, że w sumie będą trwały około roku. Będzie to historia pokazana od końca II RP poprzez wojnę 1939 r., potem warszawska konspiracja, utworzenie Tajnej Armii Polskiej, później pójście do Auschwitz na ochotnika, Związek Organizacji Wojskowych w obozie i po dwu ponad dwóch latach ucieczka z obozu, kolejna konspiracja, Powstanie Warszawskie, niemiecki oflag, armia Andersa i misja do Polski zlecona mu przez gen. Andersa. Zakończeniem będzie przyjazd do zrujnowanej Warszawy, gdzie wpada w sidła Urzędu Bezpieczeństwa.
Ile można trwać wersja filmu, która trafi do widzów?
Zakładam, że 2 godziny 50 minut. Chciałbym, żeby nasz film był porównywalny do wielkich światowych produkcji jak np. „Szeregowiec Ryan”.
Blisko trzy godziny. Długi film.
Tak, ale materiału mam znacznie więcej. Gdyby się okazało, że telewizja jest zainteresowana serialem, mam gotowych 10 odcinków serialu telewizyjnego, który mógłby być emitowany na całym świecie. Przedstawiłby dzieje Pileckiego m.in. w Auschwitz, jak powstawał obóz w Birkenau, holokaust na Żydach. Byłby to pierwszy pełny obraz Auschwitz. Dodam, że to w Auschwitz na Polakach Niemcy testowali komory gazowe, które później wykorzystano do mordowania Żydów. O Auschwitz traktował mój debiutancki film „Kornblumenblau”. Więźniowie Auschwitz twierdzili, że dotknąłem nim rzeczywistości. Ale po 30 latach, jakie upłynęły od mojego debiutu, wiem zdecydowanie więcej na temat „Auschwitz”. Wszystkie ważne tematy, które nosiłem w sobie skumulowały się w temacie rotmistrza Pileckiego.
Myślał pan już o obsadzie? Jacy aktorzy wystąpią w filmie? Polscy, zagraniczni?
W tym tygodniu odbyła się pierwsza sesja z reżyserami, którzy zajmują się castingiem. Stawiam na polskich aktorów. Mamy świetnych profesjonalistów, warto z nich skorzystać. Słyszę o sugestiach, że Pileckiego powinna zagrać jakaś gwiazda hollywoodzka. Ale jak dotąd polskie kontakty z kinematografią amerykańską polegały na tym, że Amerykanie wyciągali od nas pieniądze, a my nic na tym nie zyskiwaliśmy. Brali ogromne pieniądze, a my chwaliliśmy się „koprodukcją amerykańską”, że amerykańscy aktorzy u nas występują. Te niby „amerykańskie” produkcje zawsze kończą się klęską, bo ich kinematografia totalnie nie przystaje do naszej. Najzwyczajniej nie jesteśmy partnerami tylko ofiarami do wykorzystania…
Film ma trafić głównie do widzów na świecie. Jakim językiem będą posługiwać się aktorzy?
Będą mówić głównie po polsku i po niemiecku. Czasem będą posługiwać się czeskim, romskim, francuskim, angielskim, jidish. Ale w „Pasji” np., również mówiono w językach oryginalnych, głównie po aramejsku, a film ten na świecie obejrzało w kinach ponad miliard widów… Nie mamy niestety takiego bohatera jak Jezus Chrystus. Naszym głównym bohaterem będzie KL Auschwitz, o którym wszyscy na świecie słyszeli, ale nikt tak naprawdę nic nie wie i pewien skromny Polak o nazwisku Pilecki, który próbował zatrzymać bieg historii… Opowiemy tym filmem jak wyglądało piekło na ziemi stworzone przez Niemców. Chciałbym, żeby film trafił i przemówił do widzów na całym świecie.
Jakie widzi pan główne przeszkody w tworzeniu tego filmu?
Wiele osób mnie przestrzega, że nie da się zrobić filmu o człowieku, który praktycznie jest bez skazy. Przestrzegają, że żaden aktor nie zagra bohatera bez skazy. Przecież nasi aktorzy chce grać wyłącznie kanalię, bo uważają, że dobra rola, to rola czarnego charakteru.
Co pan sądzi o tych zarzutach? Jak pan na nie odpowiada?
W Polsce nie sprawdziłby się choćby Gregory Peck, bo grał wyłącznie szlachetne postacie. Dla mnie obcowanie z kimś takim mocnym w wielu wymiarach jak Pilecki jest wielkim szczęściem. Jestem przekonany, że ludzie oglądający ten film będą mieli podobne odczucia.
Nie ma potrzeby dramatyzować historii Pileckiego, żeby przyciągnąć widzów.
Najmniejszej. Wystarczy, że opowiem jego historię zgodnie z rzeczywistością. Chcę opowiedzieć, że zachował się tak, zrobił to, tu był w takich okolicznościach, tu jeszcze w innych, tu planował to i to czyli krok po kroku jak jego życie układało się w antyczną tragedię… Wreszcie chcę opowiedzieć o tym, o czym nikt nie wiedział. Mianowicie o próbie wyzwolenia Auschwitz. On i jego ludzie byli do tego gotowi… Alianci nie zdecydowali się jednak na zbombardowanie Auschwitz.
Kogo widzi pan w roli głównej? W roli rotmistrza Witolda Pileckiego?
Szukamy nowych aktorów. Mam dwóch reżyserów castingu, ciężko pracują przeczesując całe środowisko aktorskie. Marię, żonę Pileckiego już mamy.
Kto będzie ją grał?
Na razie nie mogę tego zdradzić. Zdradzę tylko, że to przepiękna kobieta, bardzo zdolna aktorka, grała w jednym z moich filmów, w którym młoda kobieta odnajduje Boga. Film był chętnie oglądany na świecie. W Polsce był krytykowany, twierdzono, że zrobiłem go dla Radia Maryja.
Kiedy film o Pileckim może wejść na ekrany?
Planujemy, że za dwa lata. Zdjęcia zakończą się wiosną 2019 r. w międzyczasie będzie już trwał montaż zdjęć.
Wie pan o tym zdecydowanie lepiej ode mnie, ale nie da się wyprodukować filmu i wypromować go bez dużych pieniędzy.
Oczywiście. Staramy się i szukamy tych pieniędzy. Są obietnice, że na tę, jak na nasze warunki, duża i droga produkcja znajdą się pieniądze. Chcę stworzyć dobrą grupę produkcyjną złożoną z najlepszych fachowców. Nie będą to „gwiazdy”, które mają doświadczenie w przerabianiu pieniędzy. Chcę, żeby te pieniądze widać było na ekranie. Wygląda na to, że się uda.
Rozmawiał Tomasz Plaskota
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/382972-nasz-wywiad-leszek-wosiewicz-rezyser-filmu-o-rotmistrzu-pileckim-chcialbym-zeby-nasz-film-byl-porownywalny-do-wielkich-swiatowych-produkcji