W bieżącym roku obchodzimy 100-lecie odzyskania niepodległości, ale również 50-lecie wydarzeń marcowych, o których Jan Żaryn, redaktor naczelny miesięcznika „wSieci Historii” pisze: Czystki antysemickie w partii i w administracji państwowej podjęte przez moczarowców zbiegły się w czasie z protestami młodzieży studenckiej manifestującej swoje umiłowanie wolności. Brutalność ekipy Gomułki, który jednocześnie firmował wiece „antysyjonistyczne”, wzmogła niechęć inteligencji katolickiej, środowisk twórczych i młodzieży do reżimu. W miesięczniku temat wystąpień marcowych podejmuje Antoni Macierewicz.
W marcu 1968 r. demonstracje studenckie, a właściwie demonstracje obywatelskie, zainicjowane przez studentów, w istocie objęły wszystkie ośrodki uniwersyteckie i całą polską społeczność akademicką – wspomina w artykule „Studenci, robotnicy, naród” Antoni Macierewicz. Obala także krążącą wokół wydarzeń marcowych mitologię klasową:
Kim byli pozostali? Wiemy z pewnością, że nie byli studentami ani pracownikami uczelni. Nie wiemy jednak, ani z jakich środowisk pochodzili, ani co skłoniło ich do udziału w walkach i demonstracjach. Statystyki warszawskie przywołane powyżej pozwalają na przypuszczenie, że byli to młodzi robotnicy, rolnicy (lub raczej podmiejscy sadownicy), a może nawet uczniowie prowincjonalnych szkół średnich. Dane te pokazują zasadniczo inny obraz marcowej socjologii niż tzw. narracja, czyli publicystyka medialna, która koncentruje się na prezentacji izolowanego, studencko-inteligenckiego Marca ’68 – zgodnie ze świadomością ówczesnych elit nowej, powojennej inteligencji. I takie było też źródło tez politycznych, które przez lata uporczywie wpajano opinii publicznej, także za pomocą twórczości literackiej i filmowej: robotnicy nie poparli studentów w marcu, a studenci nie poparli robotników w grudniu, dopiero rok 1976 przyniósł połączenie obu nurtów masowego protestu przeciwko panowaniu komunistów w Polsce i zainicjował skuteczne działanie owocujące KOR, „Solidarnością” i ostatecznie odzyskaniem niepodległości
—ujawnia.
Sabina Bober w artykule „Między bohaterstwem a szmalcownictwem” przedstawia przykład Kiszków – jednej z wielu polskich rodzin, które narażały się, pomagając Żydom na ziemiach polskich podczas II wojny światowej:
Żyd Józef Lejba, jak zrelacjonował syn Katarzyny Kiszki, Tadeusz, przybył do ich domu w Harcie w 1941 r. Na jego oczach Niemcy zamordowali całą jego rodzinę, a jemu udało się przez pewien czas ukrywać w Dynowie. Ze względu na bezpośrednie niebezpieczeństwo ze strony przybywających tam Niemców postanowił szukać schronienia u rodziny Kiszków w Harcie. Małżeństwo od razu zgodziło się mu pomóc bezinteresownie, zresztą Józef nic przy sobie nie miał. Lejba znał Katarzynę Kiszkę jeszcze przed wojną, kiedy ta odwiedzała pobliskie miasteczko, robiąc zakupy w jego sklepie. Tadeusz był zdania, że Żyd wybrał ich dom, bo ten znajdował się na uboczu. Bardziej prawdopodobne jednak, że do tego kroku skłoniło go zaufanie, jakim wcześniej darzył tę rodzinę. Również Kiszkowie musieli mieć względną pewność, że nie zostaną przez niego wydani. Chociaż wydaje się, że oni po prostu udzieliliby pomocy każdemu, kto by o nią poprosił
—pisze autorka artykułu.
Podkreśla jednocześnie, że polskie rodziny, które decydowały się na tak heroiczny czyn, jakim było udzielenie schronienia Żydom, narażały się na ogromne niebezpieczeństwo. Zdarzali się bowiem tacy, którzy donosili: We wrześniu 1943 r. na skutek donosu jednego z mieszkańców pobliskiej miejscowości dom rodziny Kiszków został otoczony przez gestapo. Konstanty wraz z Żydem Józefem zostali wywleczeni na zewnątrz budynku mieszkalnego, gdzie mieli zostać rozstrzelani – pisze Sabina Bober.
W najnowszym numerze „wSieci Historii” redakcja w prezentuje sylwetki Żołnierzy Wyklętych. O jednym z nich w artykule „Zapomniana ofiara mordu sądowego” pisze Elżbieta Romanowska. To Zygmunt Ojrzyński, przed wojną podprokurator, a następnie wiceprokurator w Sądzie Okręgowym w Białymstoku. W czasie okupacji aktywnie działał w konspiracji – pracował w konspiracyjnych strukturach Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa, w Ekspozyturze Urzędu Śledczego „Start”, pełniąc funkcje kierownicze. Niestety ta działalność konspiracyjna Ojrzyńskiego została uznana przez powojenne władze za wrogą.
Po wojnie członkowie PKB zostali skazani wyrokiem Sądu Wojewódzkiego dla m.st. Warszawy za dokonywanie mordów na działaczach i sympatykach organizacji antyfaszystowskich oraz za dokonanie zabójstw na członkach PPR i AL. […] 24 stycznia 1949 r. prokurator Ojrzyński został aresztowany przez organy bezpieczeństwa państwa. Początkowo postawiono mu zarzut popełnienia przestępstwa z art. 7 mkk (szpiegostwo), później doszły inne, najbardziej absurdalne oskarżenia, chociażby współpraca z okupantem niemieckim i mordowanie komunistów. Zapewne Ojrzyński jako wysoki rangą funkcjonariusz Urzędu Śledczego PKB posiadał wiedzę na temat konspiracji komunistycznej w czasie II wojny światowej, a jak wiadomo, ten aspekt działalności komunistycznej chciano ukryć przed opinią publiczną
—wyjaśnia Elżbieta Romanowska.
W cyklu „W stulecie niepodległości” redakcja miesięcznika „wSieci Historii” przypomina najważniejsze momenty naszego narodu oraz największe indywidualności tworzące jego historię. W marcowym wydaniu Mateusz Kosiński w artykule „Na skrzydłach do legendy” przybliża najbardziej znanych lotników okresu międzywojennego – Franciszka Żwirkę i Stanisław Wigurę. Autor opisuje m.in. największych sukces duetu – start na zawodach Challenge 1932 r.
Edycja w 1932 r. miała być wyjątkowa. Ze względu na nowe zasady większość ekip przygotowała samoloty specjalnie pod imprezę. Duet Żwirko–Wigura poleciał w nowej konstrukcji – RWD-6. Challenge 1932 r. był bardziej rozbudowany pojawiły się nowe konkurencje – ocena techniczna maszyny i próba prędkości maksymalnej. […] Przed ostatnią konkurencją liderem byli Żwirko i Wigura, jednak sprawa zwycięstwa była otwarta. Próba prędkości maksymalnej była domeną niemieckich heinkli. Był to wyścig na trasie długości 300 km. Zawodnicy startowali w kolejności wynikającej z klasyfikacji, samoloty wypuszczano z odpowiednio wyliczonym opóźnieniem, tak więc zwycięzca na mecie w Berlinie był zwycięzcą całego Challenge. Mimo przewagi technicznej i systematycznego odrabiania strat przez Niemców polski duet przyleciał na lotnisko Tempelhof pierwszy, wyprzedzając Morzika o 83 sekundy!
—czytamy.
Więcej w marcowym numerze miesięcznika „wSieci Historii”, w sprzedaży już od 15 lutego, dostępnego również w formie e-wydania. Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół.
kk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/381557-nowy-numer-miesiecznika-wsieci-historii-a-w-nim-min-antonii-macierewicz-o-wydarzeniach-marcowych