Za portalową namową Łukasza Adamskiego wybrałem się z małżonką do kina na film „Czas mroku”, produkcję o Churchillu. Genialnie sfilmowany, zjawiskowo zagrany zwalił mnie z nóg. Tę historię nieźle znałem. Kiedyś pod choinkę dostałem wydanie przemówień Winstona. Czytałem z pasją.
Ale to nie jest film tylko o Churchillu. A może przede wszystkim nie o nim. Bo przecież i bez niego wiedzieliśmy o umiłowaniu brandy i whisky, o cygarach. Jego powiedzonka krążą we wszechświecie, a mowy można przeczytać. Gdyby o to szło, to film byłby zupełnie niepotrzebny.
To obraz o niezłomności, o tym, że jak ma się rację, to się o tym mówi. Że prawdy się nie negocjuje. Prawdę się po prostu zna. Że nawet jeśli jest się otoczonym przez zwykłych dupków i kunktatorów, którzy podszeptują, doradzają i knują, to nie można się zatrzymywać, nie wolno dla własnego komfortu, kariery i bezpieczeństwa z tego rezygnować. Trzeba umieć powiedzieć jak Prymas Tysiąclecia „non possumus!”. Churchill miał rację i Anglię, a Europę miał w nosie. Naraził swoich obywateli na dyskomfort, na niewygody, na strach, na brak nie tylko ciepłej wody, ale nie złamał Anglikom karku i nie pozwolił upokarzać. Nie kłaniał się byle komu. Wszak wygrał efektownym saltem. Długo musiał znosić razy i niechęć za podjęte decyzje. Zaraz po wojnie przegrał wybory. Nie liczył na wdzięczność. Anglia doceniła jego rząd dopiero po latach.
To wielka nauka. Także teraz. A może zwłaszcza teraz.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/378983-churchill-nie-liczyl-na-wdziecznosc-anglia-docenila-jego-rzad-dopiero-po-latach-to-wielka-nauka-zwlaszcza-teraz