Rozpoczęcie świętowania z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości przypomina o Wielkich Polakach tamtych dni. Tych najważniejszych, wspomnianych przez Pana Prezydenta podczas przemówienia na posiedzeniu Zgromadzenia Narodowego i tych mniej znanych, a często wręcz bezimiennych bohaterów czasu tworzenia pozaborowej Polski. Ich życiorysów starczyłoby na tysiące ksiąg, dramatów i podręczników historii. Czasy komuny skutecznie unicestwiły czczenie Wspaniałych jeszcze za ich życia, choć tysiące z nich zasłużyło na najwyższe honory.
Tamte lata dały nam wzorce patriotyzmu i bohaterstwa na kolejne epoki. Ale jak mogłyby się potoczyć losy Ojczyzny, gdyby los sprawił nam psikusa i do czołówki polityków tamtych dni przedostali się jakimś wrogim fortelem ludzie podobni charakterem do Tuska, Schetyny, Petru, Róży Thun, Boniego, Lewandowskiego? Nie, oczywiście, że to byłoby niemożliwe, ponieważ okres rodzenia się Niepodległej wymagał poświęcenia, danin, bezwzględnie wyrzucał zaś osobników liczących na frukty, a szczególnie jurgieltników.
Ktoś, kto donosił na Ojczyznę, bez względu na adresata donosu, nie miałby żadnych szans. Kryteria przyzwoitości były wówczas zbyt ostre. Dlatego pytanie postawione w tytule jest raczej teoretyczne.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/370405-w-1918-roku-mielismy-szczescie-a-gdyby-tak-wowczas-trafili-sie-podobni-do-tuska-schetyny-petru-thun-boniego