77 lat temu Niemcy dokonali pierwszej egzekucji w obozie Auschwitz. 22 listopada 1940 r. rozstrzelali 40 Polaków z więzienia w Katowicach. Wydarzenie dało początek rozstrzeliwaniom w obozie. W ten sposób zgładzono później wiele tysięcy osób, głównie Polaków.
Skazańcy mieli ręce związane z tyłu. Co pewien czas było słychać salwy karabinów plutonu egzekucyjnego, a następnie pojedyncze strzały. Samego momentu rozstrzeliwania nie widziałem, ponieważ egzekucja odbywała się w głębokim dole
— mówił po wojnie świadek wydarzeń, robotnik przymusowy Władysław Foltyn. Pluton egzekucyjny wrócił później do obozu ze śpiewem na ustach.
Egzekucję w Auschwitz zarządził 18 listopada dowódca policji we Wrocławiu Erich von dem Bach-Zelewski.
Był to odwet działalność ruchu oporu na Śląsku. Skazanych dostarczyła do obozu placówka policji kryminalnej z Katowic. Komando egzekucyjne liczyło dwudziestu esesmanów z batalionu wartowniczego w Auschwitz
— powiedział historyk z Muzeum Auschwitz Adam Cyra.
Niemcy wybrali Auschwitz, by utrzymać mord w tajemnicy. Ofiary wskazał osobiście szef SS Heinrich Himmler z czterech list przekazanych mu przez niemiecką policję z Katowic. Skazani zostali przywiezieni do obozu Auschwitz 22 listopada o godz. 11.45. Rozstrzelali ich esesmani z kompanii wartowniczej, którymi dowodził kierownik obozu Karl Fritzsch. Akcja rozpoczęła się w południe. Trwała 20 minut. Najmłodszy z zamordowanych miał 21 lat, najstarszy 63.
Niemcy wyprowadzali ich po dziesięciu i zapędzali do obszernego dołu w pobliżu obozu. Obok, na niewielkim wzniesieniu terenowym, ustawiony był karabin maszynowy, który stanowił zabezpieczenie przed ewentualnym buntem skazańców. Władysław Foltyn wspominał, że egzekucji przypatrywało się wielu esesmanów.
Ciała rozstrzelanych ładował na wóz m.in. więzień Auschwitz Jerzy Bielecki. W swych wspomnieniach pisał:
Podbiegłem do najbliższego ciała, chwyciłem za nieobute nogi. Rozstrzelani byli bez czapek i obuwia, ręce skrępowane mieli drutem. Ciągnąłem trupa w kierunku stojącego wozu. Za trzecim z kolei nawrotem trafiłem na tęgiego, w średnim wieku mężczyznę, z krótko przystrzyżonymi włosami. Z najwyższym wysiłkiem ciągnąłem ciężkie, bulgocące gdzieś wewnątrz ciało po śliskiej już od krwi trawie. Koszula wywlokła mu się ze spodni, ukazując zdrowe, opalone plecy. W kręgosłupie powyżej pasa czerniała krwawa wyrwa po wypadłej z ciała kuli. Związane dłonie, biała koszula i spodnie zbryzgane były szkarłatną, nie skrzepłą jeszcze krwią.
Dół, w którym Niemcy dokonali mordu, powstał przed wojną. Wydobywano tam żwir. Współcześnie nie ma po nim śladu. Teren, na którym się znajdował, zajmowała do niedawna baza PKS. Obecnie należy on do Muzeum Auschwitz.
Władysław Foltyn był robotnikiem cywilnym. Za pomoc więźniom został aresztowany i osadzony w Auschwitz. Zwolniony z obozu w 1943 r. został wysłany na przymusowe roboty w głąb Rzeszy. Po wyzwoleniu i powrocie został aresztowany. Sowieci zamknęli go w tej samej celi, w której więziło go obozowe Gestapo. Wiele lat później za pomoc, którą niósł więźniom został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Zmarł w 2013 r.
Jerzy Bielecki został zatrzymany przez Niemców, gdy próbował przedostać się do Francji, by dołączyć do polskiej armii. Został deportowany do Auschwitz w pierwszym transporcie polskich więźniów 14 czerwca 1940 r. W obozie poznał Żydówkę Cylę Cybulską. Zakochali się w sobie. W lipca 1944 r. uciekli z obozu. Przyrzekli sobie, że po wojnie się spotkają. Cyla ukrywała się u rodziny znajomych wujka Bieleckiego. Jerzy walczył w AK. Po wojnie Cybulska otrzymała wieść, że Jurek zginął. On usłyszał, że Cyla wyjechała do Szwecji i tam zmarła. Spotkali się dopiero w 1983 r.
Cyla Cybulska zmarła w 2006 r. Jerzy Bielecki, uhonorowany tytułem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata, odszedł pięć lat później.
W 2000 r. na oświęcimskim kościele ojców Salezjanów odsłonięto tablicę, upamiętniającą śmierć 40 Polaków.
as/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/367853-77-lat-temu-niemcy-dokonali-pierwszej-egzekucji-w-obozie-auschwitz-rozstrzelali-40-polakow-z-wiezienia-w-katowicach