Z moimi przyjaciółmi: aktorem W.S. oraz dziennikarzem P.S. obeszliśmy korytarze więzienia na Rakowieckiej. Oprowadzał nas dyrektor muzeum wyklętych dr Jacek Pawłowicz, który jest największym zaprzeczeniem dyrektorskiego dygnitarstwa i równocześnie największym pasjonatem tego czym się zajmuje.
Ja przeszedłem tę drogę po raz drugi. Moim przyjaciołom zmieniały się twarze, tak jak studentom, z którymi zwiedzałem mokotowskie więzienie po raz pierwszy. Ale ja też tylko przez chwilę grałem twardziela. Powstanie z tego większy materiał, ale w tamtej chwili byłem człowiekiem, nie dziennikarzem.
Trzeba choć raz jeden zajrzeć do karceru, do którego wpychano majora Łupaszkę. Albo do jamy na samym dole X Pawilonu gdzie kiedyś przykuwano ludzi do ścian, aby stali po kolana w wodzie pośród biegających szczurów. A tuż obok jest ciasna cela, w której trzymano ludzi w zupełnej ciemności, aby słuchali jak innych ludzi zabija się strzałem w tył głowy na schodach. I trzeba choć raz jeden stanąć pod murem, gdzie prawdopodobnie rozstrzelano rotmistrza Pileckiego i tylu innych.
Muzeum powstanie nieprędko. Przed nim architektoniczne przebudowy i gromadzenie eksponatów. Ale jedna rzecz była nowa w stosunku do poprzedniej mojej wizyty. W powietrzu między balustradami, za którymi widać rządek cel X Pawilonu, wisi… Matka Boska Częstochowska.
W ramach ściągania eksponatów poproszono ojców paulinów o kopię obrazu. Przecież on też był „aresztowany, choć już w latach 60., za Gomułki. A muzeum pokaże całe dzieje peerelowskich represji i poszukiwania wolności przez Polaków.
I na razie ta kopia towarzyszy duchowi miejsca. – Odkąd ona tu jest, czujemy większy spokój – powiedział dyrektor. A mnie przypomniała się od razu opowieść Kaprala z III części „Dziadów”.
I jeszcze jedno – byłem tuż obok obrazu przy celi, z której wyprowadzano na śmierć w 1951 roku Karola Chmiela, zapomnianego bohatera WiN. Był równocześnie ludowcem, pośredniczył w kontaktach między WiN i PSL, rozmawiał z pułkownikiem Franciszkiem Kamińskim (to jego Kamiński prosił podobno aby podziemie zabiło kogoś z ważnych PPR-owców przed wyborami 1947, w odwecie za przedwyborczy terror). Był skromnym, prawie anonimowym człowiekiem, nauczycielem. Został zabity razem z IV Zarządem WiN. Już w więzieniu napisał piosenkę na melodię „Czerwonych maków” – o mokotowskiej katowni. Chmiel pojawia się w mojej powieści „Zgliszcza” – jako tajemniczy WiN-owski emisariusz, który ma żal do kolegów PSL-owców, że się od nielegalnej opozycji odcinają. Teraz patrzyłem na jego niewyraźną fotografię przy drzwiach celi. Chyba jedyną jaka się zachowała. Przynajmniej wiemy, jakie były jego ostatnie chwile. Gdzie to wszystko się działo.
Pamiętajmy o nich…
ZOBACZ celę rtm. Pileckiego na Mokotowie i miejsce, gdzie go zamordowano. GALERIA ZDJĘĆ
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/364493-na-mokotowie-w-przededniu-zaduszek-trzeba-choc-raz-jeden-zajrzec-do-karceru-do-ktorego-wpychano-majora-lupaszke