Jak zostały przedstawione dzieje Europy po II wojnie światowej?
Zaprezentowano je w sposób całkowicie niezrozumiały. Pojawia się integracja i zimna wojna. Zimna wojna jest pokazana tak, że wówczas walczyły czy nawet spierały się ze sobą dwa obozy i nie jest wyjaśnione, że jeden był obozem zniewolenia, a drugi wolności. Na koniec okazuje się, że jeden z nich przegrywa, ale nie wiadomo dlaczego tak się stało. Nie ma nic o ekonomicznym aspekcie niewydolności gospodarki centralnie planowanej. Rola ruchów opozycyjnych, które dążyły do obalenia komunizmu też jest mocno niedoceniona. Wydawałoby się, że jeżeli budujemy Dom Historii Europejskiej to chcielibyśmy dzięki niemu poczuć się dumni z naszych europejskich wartości. Nie ma lepszej okazji do ich zaprezentowania niż 1989 r. Wtedy świat wartości europejskich wygrał ze zniewoleniem. Tego jednak nie ma na wystawie w Brukseli. Nie jest pokazane jak ludzie kochający wolność odnoszą zwycięstwo nad „imperium zła” jak je określał prezydent Ronald Reagan.
Komunizm według Domu Historii Europejskiej, sam upadł?
Większość zmian, które doprowadziły do upadku komunizmu, wydarzyła się w Niemczech. Film, który opowiada o tym, skupia się na upadku muru berlińskiego. Ktoś wyliczył, że 2/3 czasu filmu jest poświęcone Niemcom, a jedynie resztę poświęcono wydarzeniom w pozostałych państwach. Niemal nie pokazuje dramatycznych zdarzeń z Bukaresztu ani wydarzeń z Polski czy Węgier.
Kto z polskich historyków wpłynął na kształt wystawy? Prof. Włodzimierz Borodziej?
Jest problem z odpowiedzią na to pytanie. To jednocześnie jeden z naszych zarzutów. Na stronie internetowej jest podana rada naukowa, której przewodniczącym jest prof. Włodzimierz Borodziej. Zasiada w niej kilkanaście osób. Był w niej prof. Wojciech Roszkowski, ale wystąpił w proteście przeciwko temu, co jest prezentowane w ekspozycji. Nigdzie jednak nie ma informacji, kto jest autorem scenariusza, i kto za niego odpowiada. Wystawa powstawała całkowicie nietransparentnie. Wszelkie próby debaty czy udziału w pracach nad ekspozycją spotykały się z odmową. W 2012 r. spotykaliśmy się z panią dyrektor projektu, Słowenką Tają Vovk van Gaal Zaproponowaliśmy, że nasza organizacja, która zrzesza instytucje doświadczone w nowoczesnym opowiadaniu historii jest gotowa wspomóc ją w pracy. Przekonywaliśmy, że wspólnie uda nam się bardziej kompleksowo przedstawić dzieje Europy. Ofertę odrzucono.
Nie próbowaliście naciskać, żeby ustalić, kto jest odpowiedzialny za ekspozycję?
Oczywiście, że próbowaliśmy. W ramach naszej wizyty studyjnej poprosiliśmy, żeby udostępniono nam komplet tekstów, które znajdują się na ekspozycji, bo ułatwia nam analizę zaprezentowanych treści. Teksty nie są możliwe do sfotografowania, można ich słuchać z tabletów. Nie sposób tego w drobnych szczegółach nawet podczas kilkugodzinnej wizyty zapamiętać, spisać czy ustalić. Odmówiono nam, ale nie tylko nam, podobny problem miała pani minister Anna Fotyga. To kompletny absurd, bo po to te teksty powstały, żeby ludzie je czytali. Przecież nie jest to prośba o pozyskiwanie wrażliwych danych tylko o możliwość zapoznania się z tekstami publicznej ekspozycji. Jeszcze raz podkreślam, wystawa powstała w sposób nietransparentny i pozbawiony szerszej debaty. Wszystkie pomysły, propozycje współpracy czy dyskusji były odrzucane i torpedowane.
W „Rzeczpospolitej” pojawiła się odpowiedź rzecznika Parlamentu Europejskiego na krytyczny tekst redaktor Anny Słojewskiej o Dom Historii Europejskiej. Co pan o sądzi o artykule rzecznika Parlamentu?
Absurd. Pan rzecznik pisze, jak pani redaktor powinna rozumieć wystawę i wyjaśnia dlaczego źle ją zrozumiała. Poza tym posuwa się do stwierdzeń nieprawdziwych, przecząc, że na ekspozycji znajdują się elementy, które tam faktycznie są. Niestety, osobiście je widziałem.
Rozmawiał Tomasz Plaskota.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jak zostały przedstawione dzieje Europy po II wojnie światowej?
Zaprezentowano je w sposób całkowicie niezrozumiały. Pojawia się integracja i zimna wojna. Zimna wojna jest pokazana tak, że wówczas walczyły czy nawet spierały się ze sobą dwa obozy i nie jest wyjaśnione, że jeden był obozem zniewolenia, a drugi wolności. Na koniec okazuje się, że jeden z nich przegrywa, ale nie wiadomo dlaczego tak się stało. Nie ma nic o ekonomicznym aspekcie niewydolności gospodarki centralnie planowanej. Rola ruchów opozycyjnych, które dążyły do obalenia komunizmu też jest mocno niedoceniona. Wydawałoby się, że jeżeli budujemy Dom Historii Europejskiej to chcielibyśmy dzięki niemu poczuć się dumni z naszych europejskich wartości. Nie ma lepszej okazji do ich zaprezentowania niż 1989 r. Wtedy świat wartości europejskich wygrał ze zniewoleniem. Tego jednak nie ma na wystawie w Brukseli. Nie jest pokazane jak ludzie kochający wolność odnoszą zwycięstwo nad „imperium zła” jak je określał prezydent Ronald Reagan.
Komunizm według Domu Historii Europejskiej, sam upadł?
Większość zmian, które doprowadziły do upadku komunizmu, wydarzyła się w Niemczech. Film, który opowiada o tym, skupia się na upadku muru berlińskiego. Ktoś wyliczył, że 2/3 czasu filmu jest poświęcone Niemcom, a jedynie resztę poświęcono wydarzeniom w pozostałych państwach. Niemal nie pokazuje dramatycznych zdarzeń z Bukaresztu ani wydarzeń z Polski czy Węgier.
Kto z polskich historyków wpłynął na kształt wystawy? Prof. Włodzimierz Borodziej?
Jest problem z odpowiedzią na to pytanie. To jednocześnie jeden z naszych zarzutów. Na stronie internetowej jest podana rada naukowa, której przewodniczącym jest prof. Włodzimierz Borodziej. Zasiada w niej kilkanaście osób. Był w niej prof. Wojciech Roszkowski, ale wystąpił w proteście przeciwko temu, co jest prezentowane w ekspozycji. Nigdzie jednak nie ma informacji, kto jest autorem scenariusza, i kto za niego odpowiada. Wystawa powstawała całkowicie nietransparentnie. Wszelkie próby debaty czy udziału w pracach nad ekspozycją spotykały się z odmową. W 2012 r. spotykaliśmy się z panią dyrektor projektu, Słowenką Tają Vovk van Gaal Zaproponowaliśmy, że nasza organizacja, która zrzesza instytucje doświadczone w nowoczesnym opowiadaniu historii jest gotowa wspomóc ją w pracy. Przekonywaliśmy, że wspólnie uda nam się bardziej kompleksowo przedstawić dzieje Europy. Ofertę odrzucono.
Nie próbowaliście naciskać, żeby ustalić, kto jest odpowiedzialny za ekspozycję?
Oczywiście, że próbowaliśmy. W ramach naszej wizyty studyjnej poprosiliśmy, żeby udostępniono nam komplet tekstów, które znajdują się na ekspozycji, bo ułatwia nam analizę zaprezentowanych treści. Teksty nie są możliwe do sfotografowania, można ich słuchać z tabletów. Nie sposób tego w drobnych szczegółach nawet podczas kilkugodzinnej wizyty zapamiętać, spisać czy ustalić. Odmówiono nam, ale nie tylko nam, podobny problem miała pani minister Anna Fotyga. To kompletny absurd, bo po to te teksty powstały, żeby ludzie je czytali. Przecież nie jest to prośba o pozyskiwanie wrażliwych danych tylko o możliwość zapoznania się z tekstami publicznej ekspozycji. Jeszcze raz podkreślam, wystawa powstała w sposób nietransparentny i pozbawiony szerszej debaty. Wszystkie pomysły, propozycje współpracy czy dyskusji były odrzucane i torpedowane.
W „Rzeczpospolitej” pojawiła się odpowiedź rzecznika Parlamentu Europejskiego na krytyczny tekst redaktor Anny Słojewskiej o Dom Historii Europejskiej. Co pan o sądzi o artykule rzecznika Parlamentu?
Absurd. Pan rzecznik pisze, jak pani redaktor powinna rozumieć wystawę i wyjaśnia dlaczego źle ją zrozumiała. Poza tym posuwa się do stwierdzeń nieprawdziwych, przecząc, że na ekspozycji znajdują się elementy, które tam faktycznie są. Niestety, osobiście je widziałem.
Rozmawiał Tomasz Plaskota.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/363864-nasz-wywiad-dr-pawel-ukielski-potrzebny-jest-miedzynarodowy-raport-o-domu-historii-europejskiej-ktory-wykaze-szereg-wypaczen-i-manipulacji?strona=2