Jak wyglądał sprawa Jana Tomaszewskiego? Bramkarz reprezentacji Polski był zarejestrowany przez SB jako konsultant.
Tomaszewski wspominał, że kiedy rozpoczynał karierę w reprezentacji Polski próbowała go zwerbować WSW. Odmówił. Jako konsultant SB został zarejestrowany w latach osiemdziesiątych, po zakończeniu kariery sportowej. Na temat jego kontaktów z esbecją wiemy bardzo niewiele. Prowadził go funkcjonariusz, który zajmował się sportem w województwie łódzkim i rozpracowywał ŁKS. Zanim Tomaszewski został zarejestrowany jako konsultant, oficer rok wcześniej przeprowadził z nim rozmowę operacyjną.
Zachowała się ta rozmowa w IPN?
Tak, Tomaszewski, który pracował wtedy w ŁKSie mówi w niej o konflikcie z trenerem Jezierskim i o meandrach transferowych. Nie mamy żadnych dokumentów mówiących, jak te kontakty – określane przez esbeka mianem współpracy - wyglądały później. Natomiast wiemy, że były bramkarz reprezentacji miał być wykorzystany do sprawy o kryptonimie „Pajęczyna” dot. nieprawidłowości w ŁKS. Został wymieniony w wykazie agentury użytej do sprawy, ale nie ma żadnego jego donosu. W aktach sprawy znalazła się tylko rozmowa, o której wcześniej wspomniałem. Została przeprowadzona około rok przed zarejestrowaniem Tomaszewskiego jako konsultanta. To świadczy, że jakieś kontakty z tym funkcjonariuszem musiał mieć również później. Jakie, tego niestety nie wiemy.
Dlaczego w 1970 r. polscy celnicy zatrzymali piłkarzy Legii, Władysława Grotyńskiego i skrzydłowego Janusza Żmijewskiego pod zarzutem przemytu? Przecież sportowcy masowo, praktycznie jawnie przewozili wówczas towary na Zachód i na Wschód.
W dwóch ostatnich dekadach PRL byli beneficjentami systemu, zarabiali więcej niż przeciętni Polacy, mogli podróżować zagranicę i handlować dobrami luksusowymi. Przemycali różne towary, a celnicy przymykali na to oczy. Kiedy piłkarze albo sportowcy podpadli, dopiero wtedy celnicy stawali się czujni. Znakomity dziennikarz piłkarski Stefan Szczepłek pisze, że Żmijewski i Grotyński stali się ofiarami rozgrywki między MSW i MON. Byli zaplątani w dużą aferę przemytniczą wewnątrz resortu spraw wewnętrznych pod nazwą „Zalew”. Zasięg tej afery w pewnym momencie był ogromny. Warto dodać jeszcze inną rzecz, mówił o tym Włodzimierz Lubański – przed bardzo ważnym meczem pucharowym Górnika Zabrze, chyba przed finałem Pucharu Zdobywców Pucharów w 1970 r. piłkarze, którzy pojechali na mecz z żonami, bardziej niż spotkaniem, byli zainteresowani bardzo sportowym zajęciem, czyli zakupami.
SB była w stanie zniszczyć karierę piłkarską. Mam na myśli Krystiana Koźniewskiego, który w rozmowie z kolegami nazwał Gierka ch…m.
Niezbyt ładnie się wypowiedział o towarzyszu Wiesławie i to skończyło jego karierę. Roman Korynt z Arki Gdynia za to, że powiedział Niemcami, że bierze pieniądze za grę w piłkę, nie mógł wyjechać zagranicę, nawet do Związku Sowieckiego. To było dolegliwe, piłkarze i sportowcy w znacznej mierze żyli z handlu i przemytu. Piłkarzem, który dzięki SB i władzom PRL nie wyjechał na mistrzostwa świata w 1982 r. był Stanisław Terlecki.
Ukarany za „aferę na Okęciu” w 1980 r., której nie był uczestnikiem, ale wstawił się za kolegami z kadry.
Był jedyną ofiarą tej afery. Zawodnicy Widzewa Żmuda, Młynarczyk, Smolarek i Boniek ukorzyli się przed PZPN w tajemnicy przed nim. Kiedy jeździli do Warszawy dogadywać się z władzami piłkarskimi nie zawiadamiali go o tym. Terlecki był jedynym ze znanych piłkarzy, który miał związki z opozycją. Nie dopisywało mu szczęścia w wyjazdach na Mundiale. W 1978 r. nie pojechał do Argentyny z powodu kontuzji kolana odniesionej tuż przed mistrzostwami.
Rozmawiał Tomasz Plaskota
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jak wyglądał sprawa Jana Tomaszewskiego? Bramkarz reprezentacji Polski był zarejestrowany przez SB jako konsultant.
Tomaszewski wspominał, że kiedy rozpoczynał karierę w reprezentacji Polski próbowała go zwerbować WSW. Odmówił. Jako konsultant SB został zarejestrowany w latach osiemdziesiątych, po zakończeniu kariery sportowej. Na temat jego kontaktów z esbecją wiemy bardzo niewiele. Prowadził go funkcjonariusz, który zajmował się sportem w województwie łódzkim i rozpracowywał ŁKS. Zanim Tomaszewski został zarejestrowany jako konsultant, oficer rok wcześniej przeprowadził z nim rozmowę operacyjną.
Zachowała się ta rozmowa w IPN?
Tak, Tomaszewski, który pracował wtedy w ŁKSie mówi w niej o konflikcie z trenerem Jezierskim i o meandrach transferowych. Nie mamy żadnych dokumentów mówiących, jak te kontakty – określane przez esbeka mianem współpracy - wyglądały później. Natomiast wiemy, że były bramkarz reprezentacji miał być wykorzystany do sprawy o kryptonimie „Pajęczyna” dot. nieprawidłowości w ŁKS. Został wymieniony w wykazie agentury użytej do sprawy, ale nie ma żadnego jego donosu. W aktach sprawy znalazła się tylko rozmowa, o której wcześniej wspomniałem. Została przeprowadzona około rok przed zarejestrowaniem Tomaszewskiego jako konsultanta. To świadczy, że jakieś kontakty z tym funkcjonariuszem musiał mieć również później. Jakie, tego niestety nie wiemy.
Dlaczego w 1970 r. polscy celnicy zatrzymali piłkarzy Legii, Władysława Grotyńskiego i skrzydłowego Janusza Żmijewskiego pod zarzutem przemytu? Przecież sportowcy masowo, praktycznie jawnie przewozili wówczas towary na Zachód i na Wschód.
W dwóch ostatnich dekadach PRL byli beneficjentami systemu, zarabiali więcej niż przeciętni Polacy, mogli podróżować zagranicę i handlować dobrami luksusowymi. Przemycali różne towary, a celnicy przymykali na to oczy. Kiedy piłkarze albo sportowcy podpadli, dopiero wtedy celnicy stawali się czujni. Znakomity dziennikarz piłkarski Stefan Szczepłek pisze, że Żmijewski i Grotyński stali się ofiarami rozgrywki między MSW i MON. Byli zaplątani w dużą aferę przemytniczą wewnątrz resortu spraw wewnętrznych pod nazwą „Zalew”. Zasięg tej afery w pewnym momencie był ogromny. Warto dodać jeszcze inną rzecz, mówił o tym Włodzimierz Lubański – przed bardzo ważnym meczem pucharowym Górnika Zabrze, chyba przed finałem Pucharu Zdobywców Pucharów w 1970 r. piłkarze, którzy pojechali na mecz z żonami, bardziej niż spotkaniem, byli zainteresowani bardzo sportowym zajęciem, czyli zakupami.
SB była w stanie zniszczyć karierę piłkarską. Mam na myśli Krystiana Koźniewskiego, który w rozmowie z kolegami nazwał Gierka ch…m.
Niezbyt ładnie się wypowiedział o towarzyszu Wiesławie i to skończyło jego karierę. Roman Korynt z Arki Gdynia za to, że powiedział Niemcami, że bierze pieniądze za grę w piłkę, nie mógł wyjechać zagranicę, nawet do Związku Sowieckiego. To było dolegliwe, piłkarze i sportowcy w znacznej mierze żyli z handlu i przemytu. Piłkarzem, który dzięki SB i władzom PRL nie wyjechał na mistrzostwa świata w 1982 r. był Stanisław Terlecki.
Ukarany za „aferę na Okęciu” w 1980 r., której nie był uczestnikiem, ale wstawił się za kolegami z kadry.
Był jedyną ofiarą tej afery. Zawodnicy Widzewa Żmuda, Młynarczyk, Smolarek i Boniek ukorzyli się przed PZPN w tajemnicy przed nim. Kiedy jeździli do Warszawy dogadywać się z władzami piłkarskimi nie zawiadamiali go o tym. Terlecki był jedynym ze znanych piłkarzy, który miał związki z opozycją. Nie dopisywało mu szczęścia w wyjazdach na Mundiale. W 1978 r. nie pojechał do Argentyny z powodu kontuzji kolana odniesionej tuż przed mistrzostwami.
Rozmawiał Tomasz Plaskota
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/361286-nasz-wywiad-dr-majchrzak-ustawa-dezubekizacyjna-dotyczy-osob-zatrudnionych-w-sb-to-byl-wybor-pilkarzy-ze-zostawali-funkcjonariuszami?strona=2