Zając przyznała, że w obozie początkowo zwątpiła w Boga.
Myślę sobie: czy Pan Bóg istnieje skoro pozwolił na takie traktowanie ludzi, morderstwa, ale później zaczęłam sobie o tym myśleć, a warto dodać, że na apelach staliśmy po kilka godzin, więc był czas na myślenie i pomyślałam sobie, że przecież Pan Bóg dał wolną wolę człowiekowi - człowiek może wybrać dobro albo zło. W obozie był niejeden Niemiec, który potrafił z zimną krwią zastrzelić człowieka, ale przecież on miał dzieci i chyba kochał te dzieci i swoją żonę, ale on, tak jak każdy człowiek ma w sobie dobro i zło, wybrał właśnie zło i wtedy sobie pomyślałam - nigdy w życiu nie poddam się żadnemu złu
— powiedziała więźniarka.
„Mam takie wspomnienie, że chyba do śmierci go nie zapomnę. Miałam 14 lat, szłam z siostrą przez Most Poniatowskiego na Pragę do krawca, do którego nosiłyśmy w plecaku ulotki. Nie codziennie, ale tak raz na tydzień czy raz na dwa tygodnie. Patrzymy idzie dwóch żołnierzy Niemieckich - jeden starszy, drugi młody chłopak - w mundurze, z karabinem. Postanowiłyśmy więc z siostrą wyjąć skakankę i idąc - skakać. Oni doszli do nas i zaczęli coś mówić. Ja miałam długie włosy, warkocze do pasa, nie wiem, co oni do nas mówili, bo nie znałam niemieckiego i śmiali się z nas. Nie wiem czy ten Niemiec chciał mnie za ramię dotknąć, czy za warkocz, ale tak się tym przestraszyłam, bo jakby do tornistra zajrzeli to by nas rozstrzelali, że ja z tych nerwów zsikałam się w majtki. To było nasze szczęście, bo jak oni zobaczyli, że mi po nogach leci to zaczęli się śmiać w głos i kazali nam iść
— opowiedziała PAP Marianna Bogusz.
W trakcie spotkania prezes Fundacji Cultura Memoriae przekazała Julii Przyłębskiej pamiątkową uchwałę senacką z marca 2011 roku, która ustanowiła kwiecień miesiącem Ravensbrueck. Ks. dr Robert Ogrodnik, kapelan Rodziny Ravensbrueck podarował prezes TK katalog z wystawy „Tajne nauczanie Polek w KL Ravensbrueck”. B. więźniarki zostały obdarowane pamiątkowymi apaszkami oraz bukietami kwiatów.
Obóz w Ravensbrueck powstał w 1939 r. i był największym na terenie Niemiec obozem koncentracyjnym dla kobiet. Do końca wojny przeszło przez niego ok. 132 tys. kobiet i 1 tys. dziewcząt z kilkudziesięciu krajów Europy. Ponad 90 tys. zamordowano lub zmarły w wyniku głodu, chorób lub dokonywanych na nich eksperymentów medycznych.
Wśród więzionych w Ravensbrueck kobiet było 30-40 tys. Polek, z których wiele deportowano tam po upadku powstania warszawskiego; 17 tys. Polek zginęło. W Ravensbrueck więziono też 20 tys. mężczyzn. 30 kwietnia 1945 r. oddziały Armii Czerwonej wkroczyły do obozu, w którym pozostało jedynie 2 tys. chorych więźniów.
wkt/PAP
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Zając przyznała, że w obozie początkowo zwątpiła w Boga.
Myślę sobie: czy Pan Bóg istnieje skoro pozwolił na takie traktowanie ludzi, morderstwa, ale później zaczęłam sobie o tym myśleć, a warto dodać, że na apelach staliśmy po kilka godzin, więc był czas na myślenie i pomyślałam sobie, że przecież Pan Bóg dał wolną wolę człowiekowi - człowiek może wybrać dobro albo zło. W obozie był niejeden Niemiec, który potrafił z zimną krwią zastrzelić człowieka, ale przecież on miał dzieci i chyba kochał te dzieci i swoją żonę, ale on, tak jak każdy człowiek ma w sobie dobro i zło, wybrał właśnie zło i wtedy sobie pomyślałam - nigdy w życiu nie poddam się żadnemu złu
— powiedziała więźniarka.
„Mam takie wspomnienie, że chyba do śmierci go nie zapomnę. Miałam 14 lat, szłam z siostrą przez Most Poniatowskiego na Pragę do krawca, do którego nosiłyśmy w plecaku ulotki. Nie codziennie, ale tak raz na tydzień czy raz na dwa tygodnie. Patrzymy idzie dwóch żołnierzy Niemieckich - jeden starszy, drugi młody chłopak - w mundurze, z karabinem. Postanowiłyśmy więc z siostrą wyjąć skakankę i idąc - skakać. Oni doszli do nas i zaczęli coś mówić. Ja miałam długie włosy, warkocze do pasa, nie wiem, co oni do nas mówili, bo nie znałam niemieckiego i śmiali się z nas. Nie wiem czy ten Niemiec chciał mnie za ramię dotknąć, czy za warkocz, ale tak się tym przestraszyłam, bo jakby do tornistra zajrzeli to by nas rozstrzelali, że ja z tych nerwów zsikałam się w majtki. To było nasze szczęście, bo jak oni zobaczyli, że mi po nogach leci to zaczęli się śmiać w głos i kazali nam iść
— opowiedziała PAP Marianna Bogusz.
W trakcie spotkania prezes Fundacji Cultura Memoriae przekazała Julii Przyłębskiej pamiątkową uchwałę senacką z marca 2011 roku, która ustanowiła kwiecień miesiącem Ravensbrueck. Ks. dr Robert Ogrodnik, kapelan Rodziny Ravensbrueck podarował prezes TK katalog z wystawy „Tajne nauczanie Polek w KL Ravensbrueck”. B. więźniarki zostały obdarowane pamiątkowymi apaszkami oraz bukietami kwiatów.
Obóz w Ravensbrueck powstał w 1939 r. i był największym na terenie Niemiec obozem koncentracyjnym dla kobiet. Do końca wojny przeszło przez niego ok. 132 tys. kobiet i 1 tys. dziewcząt z kilkudziesięciu krajów Europy. Ponad 90 tys. zamordowano lub zmarły w wyniku głodu, chorób lub dokonywanych na nich eksperymentów medycznych.
Wśród więzionych w Ravensbrueck kobiet było 30-40 tys. Polek, z których wiele deportowano tam po upadku powstania warszawskiego; 17 tys. Polek zginęło. W Ravensbrueck więziono też 20 tys. mężczyzn. 30 kwietnia 1945 r. oddziały Armii Czerwonej wkroczyły do obozu, w którym pozostało jedynie 2 tys. chorych więźniów.
wkt/PAP
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/355808-prezes-tk-do-bylych-wiezniarek-kl-ravensbruck-gdyby-kazdy-z-nas-mial-tyle-sily-i-pokory-wobec-zycia-byc-moze-ten-swiat-wygladalby-inaczej?strona=2