To był chyba najlepszy scenariusz dla tej sprawy. Bo gdyby doszło jednak do głosowania nad obiema kandydaturami, wynik głosowania byłby trudny do przewidzenia (PiS jest w Radzie Miasta w mniejszości). Gdyby przeszedł Bartoszewski, byłby to – w moim przekonaniu – skandal, a radni, którzy przez 20 lat siedzieli z Antonim Kopaczewskim w tych samych ławach, nie mieliby tytułu, by spojrzeć rodzinie swojego byłego kolegi prosto w oczy.
Byłby to także kolejny smutny przypadek w historii rzeszowskiego nazewnictwa. Po wielkim moście (z drugim co do wysokości pylonem w Polsce), który nosi imię Tadeusza Mazowieckiego. Z tą nazwą było tak, że w kampanii przed wyborami samorządowymi w 2014 r. Rzeszów odwiedził – na zaproszenie Tadeusza Ferenca - prezydent Bronisław Komorowski, który otworzył wyremontowaną ulicę Wyzwolenia, a tak naprawdę wsparł Ferenca w staraniach o reelekcję. W swoim przemówieniu prezydent RP wyraził sugestię, że budowany wielki most mógłby nosić imię Tadeusza Mazowieckiego. Sugestia Komorowskiego okazała się dla Ferenca rozkazem. No i Komorowskiego dawno nie ma, a Mazowiecki firmuje tę jedną z najbardziej sztandarowych rzeszowskich inwestycji.
Zachodziła obawa, że Platforma, która wspólnie z KOD-em z uporem godnym lepszej sprawy lansuje na „bohaterów naszej wolności” Lecha Wałęsę i Władysława Bartoszewskiego, przeforsuje kandydaturę kontrowersyjną, a przy tym nie związaną z Rzeszowem (podobnie zresztą jak Mazowiecki).
Na szczęście, tego fatalnego scenariusza udało się uniknąć. Stety czy niestety, nie dowiemy się, jak by się zachował prezydent Tadeusz Ferenc, gdyby jednak doszło do „pojedynku” Bartoszewski – Kopaczewski.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
To był chyba najlepszy scenariusz dla tej sprawy. Bo gdyby doszło jednak do głosowania nad obiema kandydaturami, wynik głosowania byłby trudny do przewidzenia (PiS jest w Radzie Miasta w mniejszości). Gdyby przeszedł Bartoszewski, byłby to – w moim przekonaniu – skandal, a radni, którzy przez 20 lat siedzieli z Antonim Kopaczewskim w tych samych ławach, nie mieliby tytułu, by spojrzeć rodzinie swojego byłego kolegi prosto w oczy.
Byłby to także kolejny smutny przypadek w historii rzeszowskiego nazewnictwa. Po wielkim moście (z drugim co do wysokości pylonem w Polsce), który nosi imię Tadeusza Mazowieckiego. Z tą nazwą było tak, że w kampanii przed wyborami samorządowymi w 2014 r. Rzeszów odwiedził – na zaproszenie Tadeusza Ferenca - prezydent Bronisław Komorowski, który otworzył wyremontowaną ulicę Wyzwolenia, a tak naprawdę wsparł Ferenca w staraniach o reelekcję. W swoim przemówieniu prezydent RP wyraził sugestię, że budowany wielki most mógłby nosić imię Tadeusza Mazowieckiego. Sugestia Komorowskiego okazała się dla Ferenca rozkazem. No i Komorowskiego dawno nie ma, a Mazowiecki firmuje tę jedną z najbardziej sztandarowych rzeszowskich inwestycji.
Zachodziła obawa, że Platforma, która wspólnie z KOD-em z uporem godnym lepszej sprawy lansuje na „bohaterów naszej wolności” Lecha Wałęsę i Władysława Bartoszewskiego, przeforsuje kandydaturę kontrowersyjną, a przy tym nie związaną z Rzeszowem (podobnie zresztą jak Mazowiecki).
Na szczęście, tego fatalnego scenariusza udało się uniknąć. Stety czy niestety, nie dowiemy się, jak by się zachował prezydent Tadeusz Ferenc, gdyby jednak doszło do „pojedynku” Bartoszewski – Kopaczewski.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/355303-dekomunizacja-ulic-rzeszowa-kopaczewski-wygral-walkowerem-z-bartoszewskim?strona=2