Tak wygląda ukraińska „przyjaźń” w praktyce. Polscy historycy wciąż nie mogą pracować na Ukrainie. Zakaz poszukiwań w miejscowości Kostiuchnówka wydała komisja przy gubernatorze wołyńskim i Światosław Szeremeta, ukraiński sekretarz wykonawczy Państwowej Komisji ds. Utrwalania Pamięci.
Tydzień temu pracownicy polskiego IPN zostali zaproszeni do prac poszukiwawczych przez dyrektora Ołeksego Złotogorskiego z ukraińskiej firmy archeologicznej „Wołyńskie starożytności”. Miejscem prac miało być miejsce bitwy z 1916 roku, gdzie poległo ok. 2000 polskich żołnierzy. 21 sierpnia br. firma dostała bezwzględny zakaz pracy z Polakami.
To nawarstwienie sytuacji po rozebraniu nielegalnego pomnika ku czci UPA w Hruszewicach na Podkarpaciu. Obowiązuje więc zakaz jakiejkolwiek aktywności, poszukiwań i ekshumacji polskich obywateli oraz ich upamiętniania
— mówi dr Leon Popek, naczelnik Wydziału Kresowego Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN podczas konferencji „Wołyń 1943. Pamięć i niepamięć”.
O całkowitej blokadzie we współpracy ze stroną ukraińską pisałem tutaj już wielokrotnie.
CZYTAJ TAKŻE: Nie można ulec ukraińskiemu szantażowi. Potomkowie morderców z UPA blokują prace poszukiwawcze na Kresach
Okazuje się, że sytuacja nabrzmiewa, a polski IPN wykorzystał już chyba wszelkie narzędzia, by wznowić dialog, który w chwili obecnej nie istnieje. Trudno jednak rozmawiać z kimś, kto domaga się, by uznać, że normalną i pożądaną sytuacją jest tolerowanie na polskiej ziemi obiektów wystawionych ku czci morderców polskich obywateli. Strona ukraińska nie zamierza odstąpić od żądania odbudowania pomnika w Hruszowicach.
Sprawa jest skomplikowana na wielu płaszczyznach, mówili o tym prelegenci podczas wczorajszego spotkania w Przystanku Historia IPN w Warszawie. Czas, niestety nie jest naszym sprzymierzeńcem, a Ukraińcy raczej spowalniają wszelkie działania niż je przyspieszają.
Dr Popek przypomniał, że wciąż nie wiemy nawet gdzie dokładnie znajdują się doły śmierci z ofiarami zbrodni wołyńskiej i późniejszego ludobójstwa w Małopolsce Wschodniej. A mowa jest o 10 tys. takich miejsc na Wołyniu i 10 tys. w Małopolsce Wschodniej. Leży tam ok. 130 tys. polskich obywateli.
Odchodzą ostatni świadkowie zbrodni wołyńskiej. Za kilka lat nie będzie miął kto nam wskazać tych miejsc. Dlatego tak ważne jest uzyskanie tych zgód od władz ukraińskich teraz
— mówił naczelnik Wydziału Kresowego.
2000 lat temu nawet barbarzyńcy zawierali pokój, aby przerwać walkę, zebrać swoich z pola bitwy i ich pochować oraz opłakać. Nam tego nie wolno zrobić, nawet jeśli minęły 74 lata od zbrodni wołyńskiej, a w przypadki legionistów nawet ponad sto lat
— dodał dr Leon Popek.
Bitwa pod Kostiuchnówką rozegrała się w dniach 4–6 lipca 1916 roku na Wołyniu. Legiony Polskie walczyły przeciwko oddziałom rosyjskiego XLVI Korpusu Armijnego, prowadzącego natarcie w ramach ofensywy Brusiłowa. Polskie straty wyniosły ok. 2000 żołnierzy.
Wypieranie prawdy o ludobójstwie na Wołyniu ma na Ukrainie bogatą tradycję. I nawet jestem w stanie to zrozumieć. Ale w przypadku blokowanych teraz prac mówimy o Legionach Polskich, które walczyły z Rosjanami. Trudno więc oprzeć się wrazeniu, że ukraiński sprzeciw jest wymierzony w Polskę na oślep. Niestety, nie wróży to dobrze na przyszłość i powinno być sygnałem dla wszystkich, którzy do współczensej Ukrainy podchodzą całkowicie bezkrytycznie tylko dlatego, że jest ona obiektem rosyjskiej agresji. To tylko pół prawdy o naszych „braciach” Ukraińcach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/354734-zakaz-pracy-dla-polskich-historykow-na-wolyniu-dr-popek-nie-wolno-nam-szukac-nawet-poleglych-zolnierzy-legionowych