Wielu polityków PO, m.in. Grzegorz Schetyna czy Radosław Sikorski (a przy okazji jego żona Anne Applebaum) przeżywa wzmożenie, jakoby kwestia reparacji wojennych Niemiec dla Polski była zamknięta. A mówienie o tym jest nieodpowiedzialne, psuje relacje z Berlinem i całą UE, izoluje Polskę i naraża nie tylko na śmieszność, ale wręcz retorsje. Takie głosy wynikają nie tylko z nawyku poddaństwa czy kamerdynerstwa wobec zachodniego sąsiada, ale przede wszystkim z niewiedzy bądź „udawania głupiego”.
Tym bardziej że istnieją bardzo merytoryczne i wszechstronne prawne ekspertyzy, np. opublikowane w 2004 r. przez prof. Jana Sandorskiego z Katedry Prawa Międzynarodowego UAM w Poznaniu czy dr. hab. Mariusza Muszyńskiego z Katedry Prawa Międzynarodowego i Europejskiego UKSW w Warszawie, z których korzystam. Sprawa ani nie jest zamknięta, ani beznadziejna, o czym najlepiej świadczą działania różnych rządów Niemiec od lat 50. do 90., w tym te podejmowane po 12 września 1990 r., a więc po podpisaniu tzw. traktatu 2 + 4 dotyczącego zjednoczenia Niemiec i prawno-międzynarodowych konsekwencji tego wydarzenia. Także obecnie niemieccy politycy i prawnicy zdają sobie sprawę, że nie istnieje żadna pewna podstawa prawno-traktatowa uniemożliwiająca Polsce występowanie o reparacje. Oczywiście publicznie mówią co innego, ale to tylko polityka i urabianie opinii publicznej.
Pierwsze nieporozumienie w kwestii reparacji wynika z tego, że wiąże się je z umową poczdamską z 2 sierpnia 1945 r. Tymczasem reparacje to kwestia i starsza, i ogólniejsza. Reparacje to sposób naprawienia bezprawia, jakim jest wojna, wypracowany już na konferencji w Wersalu (1919-1920). Umowę Poczdamską jako prawną podstawę egzekwowania reparacji od Niemiec zanegowała po II wojnie światowej np. Francja, która – podobnie jak Polska - nie była jej stroną. Reparacje to także konieczność wypłaty przez Niemcy odszkodowań za łamanie prawa wojennego, co wynika m.in. z art. 3 Konwencji Haskiej z 18 października 1907 r. Reparacje to wreszcie konieczność kompensacji za niebywałe zbrodnie niemieckie. Nie jest polskim problemem to, że sposób prowadzenia wojny przez Niemcy powodował tak ogromne straty ludzkie i takie zniszczenia, przede wszystkim w Polsce, że materialna odpowiedzialność za nie mogłaby przerastać możliwości niemieckiego państwa. Już w Jałcie trzy mocarstwa uznały, że konieczne i sprawiedliwe jest obciążenie Niemiec obowiązkiem naprawienia strat - w optymalny sposób i przede wszystkim wobec państw, które poniosły największe straty, czyli np. Polski. W Poczdamie ustalono kwestie techniczne pobierania reparacji, w wypadku Polski za pośrednictwem ZSRS, co nie ograniczało generalnych praw naszego kraju do reparacji, jak i nie ograniczało ich tylko do terytorium NRD.
W świetle prawa międzynarodowego umowa poczdamska nie była ani ściśle traktatem pokojowym, ani traktatem reparacyjnym. Ona tylko zapowiadała właściwy traktat pokojowy. Ale jego zawarcie przez następne dekady uniemożliwiało rozbicie Niemiec na dwa państwa. Takie warunki powstały po zjednoczeniu Niemiec w 1990 r. Wobec braku traktatu pokojowego czy reparacyjnego pobieranie reparacji na rzecz Polski wynikało z technicznych ustaleń w Poczdamie, ale Polska nie miała żadnego wpływu na to, co i jak miał jej przekazywać ZSRS. Polska nie miała też żadnego wpływu na to, że 15 sierpnia 1953 r. ZSRS poinformował USA, Wielką Brytanię i Francję, iż od 1 stycznia 1954 r. przestanie pobierać reparacje od Niemiec, czyli faktycznie od NRD. 22 sierpnia 1953 r. w Moskwie podpisano w tej sprawie umowę między ZSRR a NRD. Polska miała się jej podporządkować, choć ani nie była jej stroną, ani nie prowadziła odrębnych negocjacji z NRD. Z woli Moskwy Rada Ministrów kierowana przez Bolesława Bieruta 23 sierpnia 1953 r. podjęła uchwałę w tej sprawie. Znalazły się w niej takie słowa: „Biorąc pod uwagę, że Niemcy zadość uczyniły już w znacznym stopniu swym obowiązkom z tytułu odszkodowań i że poprawa sytuacji gospodarczej Niemiec leży w interesie ich pokojowego rozwoju, Rząd Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej - pragnąc wnieść swój dalszy wkład w dzieło uregulowania problemu niemieckiego w duchu pokojowym i demokratycznym oraz zgodnie z interesami narodu polskiego i wszystkich miłujących narodów - powziął decyzję o zrzeczeniu się z dniem 1 stycznia 1954 r. spłaty odszkodowań na rzecz Polski”.
Polska mogłaby skutecznie zrzec się reparacji, gdyby została zawarta stosowna umowa międzynarodowa lub jednostronne zrzeczenie byłoby ważne z punktu widzenia prawa międzynarodowego. Uchwała Rady Ministrów z 23 sierpnia 1953 r. tych warunków nie spełnia. Nie zawarto przecież polsko-niemieckiego traktatu o reparacjach. Nie istnieje nawet w tej sprawie nota rządu PRL do rządu NRD. Istnieje tylko list ówczesnego premiera NRD Otto Grotewohla, w którym dziękuje on Radzie Ministrów PRL za zrzeczenie się reparacji. Istnieje też odpowiedź Bolesława Bieruta na ten list. Wymiana listów nie zastępuje jednak umowy międzypaństwowej o zrzeczeniu się reparacji. Za prof. Janem Sandorskim można i powinno się uchwałę Rady Ministrów uznać za akt jednostronny, nieważny od początku i jako taki nigdy nie rodzący skutków prawnych. Choćby dlatego, że owa uchwała była skutkiem dyktatu Sowietów (przede wszystkim ekonomicznego), w tym konkretnym wypadku naruszającego suwerenność polskiego państwa (w sensie ogólnym PRL była uznawana za państwo suwerenne w prawnym znaczeniu) i stawiającego rząd PRL w pozycji nierównoprawnego partnera stosunków międzynarodowych. Uchwały nie należy też kwalifikować jako aktu jednostronnego stricte, czyli jako źródła prawa międzynarodowego. Wprawdzie 23 września 1953 r. ówczesny wiceminister MSZ Marian Naszkowski, jako delegat rządu PRL oświadczył na VIII Sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ, że rząd PRL podjął 23 sierpnia 1953 r. uchwałę o reparacjach, ale treść tego oświadczenia nie oznaczała samoistnego zrzeczenia się ani ściśle nie potwierdzała uchwały Rady Ministrów. W świetle prawa międzynarodowego oświadczenia Naszkowskiego nie sposób uznać za źródło prawa.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Wielu polityków PO, m.in. Grzegorz Schetyna czy Radosław Sikorski (a przy okazji jego żona Anne Applebaum) przeżywa wzmożenie, jakoby kwestia reparacji wojennych Niemiec dla Polski była zamknięta. A mówienie o tym jest nieodpowiedzialne, psuje relacje z Berlinem i całą UE, izoluje Polskę i naraża nie tylko na śmieszność, ale wręcz retorsje. Takie głosy wynikają nie tylko z nawyku poddaństwa czy kamerdynerstwa wobec zachodniego sąsiada, ale przede wszystkim z niewiedzy bądź „udawania głupiego”.
Tym bardziej że istnieją bardzo merytoryczne i wszechstronne prawne ekspertyzy, np. opublikowane w 2004 r. przez prof. Jana Sandorskiego z Katedry Prawa Międzynarodowego UAM w Poznaniu czy dr. hab. Mariusza Muszyńskiego z Katedry Prawa Międzynarodowego i Europejskiego UKSW w Warszawie, z których korzystam. Sprawa ani nie jest zamknięta, ani beznadziejna, o czym najlepiej świadczą działania różnych rządów Niemiec od lat 50. do 90., w tym te podejmowane po 12 września 1990 r., a więc po podpisaniu tzw. traktatu 2 + 4 dotyczącego zjednoczenia Niemiec i prawno-międzynarodowych konsekwencji tego wydarzenia. Także obecnie niemieccy politycy i prawnicy zdają sobie sprawę, że nie istnieje żadna pewna podstawa prawno-traktatowa uniemożliwiająca Polsce występowanie o reparacje. Oczywiście publicznie mówią co innego, ale to tylko polityka i urabianie opinii publicznej.
Pierwsze nieporozumienie w kwestii reparacji wynika z tego, że wiąże się je z umową poczdamską z 2 sierpnia 1945 r. Tymczasem reparacje to kwestia i starsza, i ogólniejsza. Reparacje to sposób naprawienia bezprawia, jakim jest wojna, wypracowany już na konferencji w Wersalu (1919-1920). Umowę Poczdamską jako prawną podstawę egzekwowania reparacji od Niemiec zanegowała po II wojnie światowej np. Francja, która – podobnie jak Polska - nie była jej stroną. Reparacje to także konieczność wypłaty przez Niemcy odszkodowań za łamanie prawa wojennego, co wynika m.in. z art. 3 Konwencji Haskiej z 18 października 1907 r. Reparacje to wreszcie konieczność kompensacji za niebywałe zbrodnie niemieckie. Nie jest polskim problemem to, że sposób prowadzenia wojny przez Niemcy powodował tak ogromne straty ludzkie i takie zniszczenia, przede wszystkim w Polsce, że materialna odpowiedzialność za nie mogłaby przerastać możliwości niemieckiego państwa. Już w Jałcie trzy mocarstwa uznały, że konieczne i sprawiedliwe jest obciążenie Niemiec obowiązkiem naprawienia strat - w optymalny sposób i przede wszystkim wobec państw, które poniosły największe straty, czyli np. Polski. W Poczdamie ustalono kwestie techniczne pobierania reparacji, w wypadku Polski za pośrednictwem ZSRS, co nie ograniczało generalnych praw naszego kraju do reparacji, jak i nie ograniczało ich tylko do terytorium NRD.
W świetle prawa międzynarodowego umowa poczdamska nie była ani ściśle traktatem pokojowym, ani traktatem reparacyjnym. Ona tylko zapowiadała właściwy traktat pokojowy. Ale jego zawarcie przez następne dekady uniemożliwiało rozbicie Niemiec na dwa państwa. Takie warunki powstały po zjednoczeniu Niemiec w 1990 r. Wobec braku traktatu pokojowego czy reparacyjnego pobieranie reparacji na rzecz Polski wynikało z technicznych ustaleń w Poczdamie, ale Polska nie miała żadnego wpływu na to, co i jak miał jej przekazywać ZSRS. Polska nie miała też żadnego wpływu na to, że 15 sierpnia 1953 r. ZSRS poinformował USA, Wielką Brytanię i Francję, iż od 1 stycznia 1954 r. przestanie pobierać reparacje od Niemiec, czyli faktycznie od NRD. 22 sierpnia 1953 r. w Moskwie podpisano w tej sprawie umowę między ZSRR a NRD. Polska miała się jej podporządkować, choć ani nie była jej stroną, ani nie prowadziła odrębnych negocjacji z NRD. Z woli Moskwy Rada Ministrów kierowana przez Bolesława Bieruta 23 sierpnia 1953 r. podjęła uchwałę w tej sprawie. Znalazły się w niej takie słowa: „Biorąc pod uwagę, że Niemcy zadość uczyniły już w znacznym stopniu swym obowiązkom z tytułu odszkodowań i że poprawa sytuacji gospodarczej Niemiec leży w interesie ich pokojowego rozwoju, Rząd Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej - pragnąc wnieść swój dalszy wkład w dzieło uregulowania problemu niemieckiego w duchu pokojowym i demokratycznym oraz zgodnie z interesami narodu polskiego i wszystkich miłujących narodów - powziął decyzję o zrzeczeniu się z dniem 1 stycznia 1954 r. spłaty odszkodowań na rzecz Polski”.
Polska mogłaby skutecznie zrzec się reparacji, gdyby została zawarta stosowna umowa międzynarodowa lub jednostronne zrzeczenie byłoby ważne z punktu widzenia prawa międzynarodowego. Uchwała Rady Ministrów z 23 sierpnia 1953 r. tych warunków nie spełnia. Nie zawarto przecież polsko-niemieckiego traktatu o reparacjach. Nie istnieje nawet w tej sprawie nota rządu PRL do rządu NRD. Istnieje tylko list ówczesnego premiera NRD Otto Grotewohla, w którym dziękuje on Radzie Ministrów PRL za zrzeczenie się reparacji. Istnieje też odpowiedź Bolesława Bieruta na ten list. Wymiana listów nie zastępuje jednak umowy międzypaństwowej o zrzeczeniu się reparacji. Za prof. Janem Sandorskim można i powinno się uchwałę Rady Ministrów uznać za akt jednostronny, nieważny od początku i jako taki nigdy nie rodzący skutków prawnych. Choćby dlatego, że owa uchwała była skutkiem dyktatu Sowietów (przede wszystkim ekonomicznego), w tym konkretnym wypadku naruszającego suwerenność polskiego państwa (w sensie ogólnym PRL była uznawana za państwo suwerenne w prawnym znaczeniu) i stawiającego rząd PRL w pozycji nierównoprawnego partnera stosunków międzynarodowych. Uchwały nie należy też kwalifikować jako aktu jednostronnego stricte, czyli jako źródła prawa międzynarodowego. Wprawdzie 23 września 1953 r. ówczesny wiceminister MSZ Marian Naszkowski, jako delegat rządu PRL oświadczył na VIII Sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ, że rząd PRL podjął 23 sierpnia 1953 r. uchwałę o reparacjach, ale treść tego oświadczenia nie oznaczała samoistnego zrzeczenia się ani ściśle nie potwierdzała uchwały Rady Ministrów. W świetle prawa międzynarodowego oświadczenia Naszkowskiego nie sposób uznać za źródło prawa.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/353158-ani-w-1953-ani-w-1970-1990-czy-1991-roku-polska-nie-stracila-praw-do-reparacji-wojennych-zaprzeczanie-temu-wynika-ze-zlej-woli