Pod koniec lat 80. obserwowałem go z kolei przez chwilę jako nauczyciela historii. Przez kilka lat pracował w LO im. Prusa na Saskiej Kępie, potem ja ściągnąłem jego i jego żonę do LO Marii Curie Skłodowskiej na Gocławku, blisko miejsca, gdzie mieszkał i gdzie go dziś chowaliśmy. Miał tam kilka klas i był przez nie kochany. Choć nadal pozostawał nieefektowny, trochę wycofany, nie podnoszący nigdy głosu.
Potem straciliśmy się na wiele lat z oczu. Ale około roku 2010 zeszliśmy się znów. Andrzej był jednym z twórców Stowarzyszenia PJN (nie mylić z partią Kowala i Migalskiego), wraz z Janem Żarynem organizował historyczne wykłady dla młodych w kościele Wszystkich Świętych ma Placu Grzybowskim, to tam można było słuchać porywających wystąpień prof. Andrzeja Nowaka, Marka Barańskiego, Żaryna i innych. Sam nadal mówił niewiele. Ale nie ograniczał się do komercyjnego wydawania książek w swoim wydawnictwie Neriton. Tak jak w latach 80. szykował nas młodziaków z historii na rewolucję solidarnościową, tak teraz stał się dyskretnym heroldem prawicowego przełomu. A sam pisał najczęściej o swoim ukochanym Powstaniu Styczniowym.
Myślę sobie, że Andrzej Wroński to sól naszej ziemi, jeden z prawie bezimiennych rycerzy, bez których wciąż tkwilibyśmy w ciemnościach głupich i wrogich Polsce ideologii. Za mało czasu z sobą przegadaliśmy. Ale Andrzej od mielenia językiem wolał trzymanie kasy tak żeby mówić mogli inni. Jednak bez niego, bez Ciebie, tylu rzeczy, Andrzeju, by nie było.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Pod koniec lat 80. obserwowałem go z kolei przez chwilę jako nauczyciela historii. Przez kilka lat pracował w LO im. Prusa na Saskiej Kępie, potem ja ściągnąłem jego i jego żonę do LO Marii Curie Skłodowskiej na Gocławku, blisko miejsca, gdzie mieszkał i gdzie go dziś chowaliśmy. Miał tam kilka klas i był przez nie kochany. Choć nadal pozostawał nieefektowny, trochę wycofany, nie podnoszący nigdy głosu.
Potem straciliśmy się na wiele lat z oczu. Ale około roku 2010 zeszliśmy się znów. Andrzej był jednym z twórców Stowarzyszenia PJN (nie mylić z partią Kowala i Migalskiego), wraz z Janem Żarynem organizował historyczne wykłady dla młodych w kościele Wszystkich Świętych ma Placu Grzybowskim, to tam można było słuchać porywających wystąpień prof. Andrzeja Nowaka, Marka Barańskiego, Żaryna i innych. Sam nadal mówił niewiele. Ale nie ograniczał się do komercyjnego wydawania książek w swoim wydawnictwie Neriton. Tak jak w latach 80. szykował nas młodziaków z historii na rewolucję solidarnościową, tak teraz stał się dyskretnym heroldem prawicowego przełomu. A sam pisał najczęściej o swoim ukochanym Powstaniu Styczniowym.
Myślę sobie, że Andrzej Wroński to sól naszej ziemi, jeden z prawie bezimiennych rycerzy, bez których wciąż tkwilibyśmy w ciemnościach głupich i wrogich Polsce ideologii. Za mało czasu z sobą przegadaliśmy. Ale Andrzej od mielenia językiem wolał trzymanie kasy tak żeby mówić mogli inni. Jednak bez niego, bez Ciebie, tylu rzeczy, Andrzeju, by nie było.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/343660-andrzej-wronski-to-sol-polskiej-ziemi-jeden-z-prawie-bezimiennych-rycerzy-bez-ktorych-tkwilibysmy-w-ciemnosciach?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.