Zmagania Solidarności Walczącej z dyktaturą w PRL to temat filmu dokumentalnego „Jak Oskar komunę obalał”, który miał swą premierę w piątek w Warszawie. Po pokazie odbyła się dyskusja z udziałem Kornela Morawieckiego - założyciela Solidarności Walczącej.
W czerwcu br. mija 35 lat od powstania Solidarności Walczącej - jednej z najbardziej radykalnych i najskuteczniej zakonspirowanych organizacji opozycyjnych w PRL.
„Jak Oskar komunę obalał” - film, którego twórcami są Piotr Kuciński i Mirosław Basaj, to historia jednej z mało znanych akcji Solidarności Walczącej. Opowiada o tym jak w okresie stanu wojennego - latem 1982 r. - działacze tej podziemnej organizacji za pomocą satelity Oscar-7 przekazywali światu informacje o komunistycznej dyktaturze w Polsce. Groziła im za to kara śmierci, bo tego rodzaju działalność była przez reżim Wojciecha Jaruzelskiego uznawana za szpiegostwo. Łączność satelitarną Solidarność Walcząca wykorzystywała również do kontaktowania się między głównymi ośrodkami oporu w kraju.
Po pokazie filmu odbyła się dyskusja „Solidarność Walcząca 35 lat później”, którą poprowadził prezes IPN Jarosław Szarek. Jak podkreślił, film pokazał wyższość nauk ścisłych nad humanistycznymi, ponieważ dzięki temu, że matematyka i fizyka nie dawały się „skomunizować”, to mogła powstać zaawansowana technika komunikacji satelitarnej.
To pasjonująca historia Solidarności Walczącej, której dzieje przez wiele lat były poza głównym nurtem, a które można i należy poznawać między innymi korzystając z archiwów IPN
— zachęcał Szarek.
Podkreślił też, że organizację i jej lidera Kornela Morawieckiego cechowała bezkompromisowość w stosunku do władz PRL, co na przełomie lat 80. i 90. dla ludzi Solidarności Walczącej okazało się zgubne, ponieważ nie wchodząc w układy z komunistami nie zdobyli władzy.
Gdyby ci ludzie zostali wtedy posłami, prezesami, ministrami, to dzisiaj żylibyśmy w innej Polsce
— mówił Szarek.
Kornel Morawiecki tłumaczył, że Solidarność Walcząca w okresie upadku komunizmu w Polsce, jak i we wcześniejszych latach, miała niechętny stosunek do pełnienia państwowych funkcji.
Chcieliśmy ich pozbawić władzy, ale dla siebie jej nie chcieliśmy, bo władza kojarzyła nam się z czymś niegodnym
— tłumaczył Morawiecki.
Ponadto - jak mówił - Solidarność Walcząca na przełomie lat 80. i 90. nie pasowała do społecznych wyobrażeń.
Byliśmy traktowani trochę jak marzyciele (…). Usytuowano nas poza obszarem władzy i obszarem znaczenia (…). Byliśmy zbyt nieprzystający do wyobrażeń polskiej inteligencji, międzynarodowego układu, polskiego Kościoła. Nie pasowaliśmy do większości polskiego społeczeństwa
— powiedział.
Z Morawieckim zgodził się Andrzej Kołodziej - działacz Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża, a od 1984 r. działacz Solidarności Walczącej.
To była brudna władza i ci, którzy wchodzili z nią w układy też się brudzili i tych też odrzucaliśmy
— mówił.
Dla nas tam nie było miejsca
— dodał.
Podkreślił też, że wielu ludzi Solidarności, m.in. Władysława Frasyniuka, oszołomiły „salony władzy”.
Z lat 90. pamiętam jak koledzy z tamtych czasów, z Solidarności, mówili o Solidarności Walczącej ze złością. Nasze istnienie pokazywało, że oni nie walczyli
— mówił Kołodziej.
Jak podkreślił, w latach 90. przyznawanie się do Solidarności Walczącej było gorzej przyjmowane niż przyznawanie się do tajnej współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa.
Obaj działacze Solidarności Walczącej podkreślali też, że w ich organizacji liczyła się sumienna i precyzyjna praca, która przyciągała do niej nowe osoby.
Marzyliśmy o lepszym świecie. Chcieliśmy Rzeczypospolitej solidarnej - by runęły nie tylko czerwone, ale i złote trony, czyli chcieliśmy wyjść także poza to, co jest (złego) w demokratycznym kapitalizmie
— mówił Morawiecki. Dodał, że to marzenie Solidarności Walczącej zaczęło się realizować dopiero teraz.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Zmagania Solidarności Walczącej z dyktaturą w PRL to temat filmu dokumentalnego „Jak Oskar komunę obalał”, który miał swą premierę w piątek w Warszawie. Po pokazie odbyła się dyskusja z udziałem Kornela Morawieckiego - założyciela Solidarności Walczącej.
W czerwcu br. mija 35 lat od powstania Solidarności Walczącej - jednej z najbardziej radykalnych i najskuteczniej zakonspirowanych organizacji opozycyjnych w PRL.
„Jak Oskar komunę obalał” - film, którego twórcami są Piotr Kuciński i Mirosław Basaj, to historia jednej z mało znanych akcji Solidarności Walczącej. Opowiada o tym jak w okresie stanu wojennego - latem 1982 r. - działacze tej podziemnej organizacji za pomocą satelity Oscar-7 przekazywali światu informacje o komunistycznej dyktaturze w Polsce. Groziła im za to kara śmierci, bo tego rodzaju działalność była przez reżim Wojciecha Jaruzelskiego uznawana za szpiegostwo. Łączność satelitarną Solidarność Walcząca wykorzystywała również do kontaktowania się między głównymi ośrodkami oporu w kraju.
Po pokazie filmu odbyła się dyskusja „Solidarność Walcząca 35 lat później”, którą poprowadził prezes IPN Jarosław Szarek. Jak podkreślił, film pokazał wyższość nauk ścisłych nad humanistycznymi, ponieważ dzięki temu, że matematyka i fizyka nie dawały się „skomunizować”, to mogła powstać zaawansowana technika komunikacji satelitarnej.
To pasjonująca historia Solidarności Walczącej, której dzieje przez wiele lat były poza głównym nurtem, a które można i należy poznawać między innymi korzystając z archiwów IPN
— zachęcał Szarek.
Podkreślił też, że organizację i jej lidera Kornela Morawieckiego cechowała bezkompromisowość w stosunku do władz PRL, co na przełomie lat 80. i 90. dla ludzi Solidarności Walczącej okazało się zgubne, ponieważ nie wchodząc w układy z komunistami nie zdobyli władzy.
Gdyby ci ludzie zostali wtedy posłami, prezesami, ministrami, to dzisiaj żylibyśmy w innej Polsce
— mówił Szarek.
Kornel Morawiecki tłumaczył, że Solidarność Walcząca w okresie upadku komunizmu w Polsce, jak i we wcześniejszych latach, miała niechętny stosunek do pełnienia państwowych funkcji.
Chcieliśmy ich pozbawić władzy, ale dla siebie jej nie chcieliśmy, bo władza kojarzyła nam się z czymś niegodnym
— tłumaczył Morawiecki.
Ponadto - jak mówił - Solidarność Walcząca na przełomie lat 80. i 90. nie pasowała do społecznych wyobrażeń.
Byliśmy traktowani trochę jak marzyciele (…). Usytuowano nas poza obszarem władzy i obszarem znaczenia (…). Byliśmy zbyt nieprzystający do wyobrażeń polskiej inteligencji, międzynarodowego układu, polskiego Kościoła. Nie pasowaliśmy do większości polskiego społeczeństwa
— powiedział.
Z Morawieckim zgodził się Andrzej Kołodziej - działacz Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża, a od 1984 r. działacz Solidarności Walczącej.
To była brudna władza i ci, którzy wchodzili z nią w układy też się brudzili i tych też odrzucaliśmy
— mówił.
Dla nas tam nie było miejsca
— dodał.
Podkreślił też, że wielu ludzi Solidarności, m.in. Władysława Frasyniuka, oszołomiły „salony władzy”.
Z lat 90. pamiętam jak koledzy z tamtych czasów, z Solidarności, mówili o Solidarności Walczącej ze złością. Nasze istnienie pokazywało, że oni nie walczyli
— mówił Kołodziej.
Jak podkreślił, w latach 90. przyznawanie się do Solidarności Walczącej było gorzej przyjmowane niż przyznawanie się do tajnej współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa.
Obaj działacze Solidarności Walczącej podkreślali też, że w ich organizacji liczyła się sumienna i precyzyjna praca, która przyciągała do niej nowe osoby.
Marzyliśmy o lepszym świecie. Chcieliśmy Rzeczypospolitej solidarnej - by runęły nie tylko czerwone, ale i złote trony, czyli chcieliśmy wyjść także poza to, co jest (złego) w demokratycznym kapitalizmie
— mówił Morawiecki. Dodał, że to marzenie Solidarności Walczącej zaczęło się realizować dopiero teraz.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/329015-jak-oskar-komune-obalal-premiera-filmu-dokumentalnego-o-solidarnosci-walczacej