Tematem numeru najnowszego wydania miesięcznika „wSieci Historii” jest życiorys Władysława Łokietka i jego wkład w zjednoczenie Polski po rozbiciu dzielnicowym.
Jan Ptak w swoim artykule pisze o Władysławie Łokietku i jego rządach. Analizuje również sytuację społeczno-polityczną i działania Władysława, które pozwoliły mu sięgnąć po koronę.
W procesie integracji państwa napotykał Łokietek rozliczne trudności. Wielkim ciosem była dla niego utrata Pomorza Gdańskiego, które w latach 1308–1309 zagarnęli Krzyżacy. […] Zarazem pojawiły się niepokoje wewnętrzne, które przybrały postać buntu mieszczan niemieckich w kilku miastach Małopolski ze stołecznym Krakowem na czele. Władysław zdecydowanie stłumił te wystąpienia, stosując – według późniejszej tradycji – drastyczne metody […]. Na arenie międzynarodowej bardzo szkodziły Łokietkowi roszczenia czeskiego króla Jana Luksemburskiego, jako następcy Przemyślidów, do panowania nad Polską. Przeciwwagą dla tych zakusów było wsparcie płynące dla polskiego władcy z Węgier, zarówno dyplomatyczne, jak i militarne. Nadszedł wreszcie dzień, w którym jego wieloletnie zabiegi i trudy przyniosły pożądane owoce. 30 stycznia 1320 r. na jego skroniach spoczęła królewska korona, nałożona przez arcybiskupa gnieźnieńskiego Janisława. Ale sam obrzęd odbył się w Krakowie, nie zaś w Gnieźnie, co było dotychczas regułą. Kraków od tego czasu aż do upadku państwa w końcu XVIII w. był stolicą koronacyjną polskich królów.
O samym rozbiciu dzielnicowym opowiada z kolei w wywiadzie dla miesięcznika Elżbieta Cherezińska, autorka serii powieści historycznych o Polsce XIII i XIV w. Rozmowa koncentruje się wokół czekającej na zwieńczenie trylogii opowiadającej o okresie rozbicia dzielnicowego i procesie jednoczenia ziem polskich.
Powodem napisania „Odrodzonego Królestwa” była chęć zmierzenia się z tymi procesami; z epoką, gdy rozbity na dzielnice kraj zmierza drogą ku zjednoczeniu i ta droga jest dramatyczna. Przecież Przemysł II, który rozpoczął dzieło odrodzenia, który pierwszy po bodajże 216 latach koronował się na króla, ginie zamordowany po ośmiu miesiącach panowania
— wyjaśnia pisarka.
Z okazji niedawnej rocznicy dr Grzegorz Majchrzak z Instytutu Pamięci Narodowej przytacza w swoim artykule dla „wSieci Historii” nowe fakty związane z pacyfikacją kopalni „Wujek”:
Jeszcze w trakcie samej pacyfikacji i tuż po jej zakończeniu pomocy poszkodowanym próbowali udzielać pracownicy Pogotowia Ratunkowego. Nie było to jednak zadanie ani łatwe, ani tym bardziej bezpieczne. Byli oni bici przez milicjantów. „W trakcie wysiadania [z karetki – G.M.] zostałem uderzony z tyłu dwa razy pałką w plecy i szyję. W szyję zostałem uderzony przypuszczalnie rękojeścią pałki […]. Po tym uderzeniu straciłem przytomność na ok. 5 minut […]. Gdy podszedłem do karetki, zauważyłem, że w niej był sanitariusz, który trzymał się za oko i powiedział: »Patrz, co mi zrobili«” – zeznawał w dniu 29 grudnia 1981 r. Alfred Garbas, kierowca sanitarki. „Funkcjonariusz ten powiedział: »My wam pokażemy, gdzie jest ambulatorium« […] Przed karetką kilku funkcjonariuszy, nie potrafię powiedzieć ilu, zaczęło mnie bić pałkami po plecach i pośladkach. Po kilku uderzeniach zaczęłam uciekać pomiędzy bloki mieszkalne” – relacjonowała z kolei przesłuchiwana tego samego dnia pielęgniarka pogotowia Ilona Łysko. Oba zeznania ukazują nie przypadki jednostkowe, lecz normę 16 grudnia.
W ramach serii „Bitwa miesiąca” Maciej Maciejowski przypomina wyprawę Stefana Czarnieckiego do Danii. Choć o tej ekspedycji hetmana śpiewamy nawet w naszym hymnie narodowym, wielu Polaków wciąż wie o niej niewiele.
Rok 1657 kończył się szczęśliwie dla Rzeczypospolitej. Po raz pierwszy od wybuchu powstania Bohdana Chmielnickiego mieszkańcy państwa polsko-litewskiego mogli spoglądać w przyszłość z większym optymizmem. Radość zachwiać mogła jedynie świadomość skali dotychczasowych ofiar i zniszczeń. Osłabione poniesionymi stratami i zagrożone na innych kierunkach wojska szwedzkie opuszczały, za wyjątkiem niektórych miast w Prusach Królewskich i Kurlandii, granice Rzeczypospolitej. Atmosferę odwrotu plastycznie podsumował szwedzki historyk Peter Englund: „Armia szwedzka toczyła się przez zalane słońcem równiny Mazowsza niczym prehistoryczny dinozaur, który pochłaniał wszystko, co stało mu na drodze, pozostawiając za sobą ślady w postaci popiołów i łez
— czytamy w artykule Macieja Maciejowskiego.
Z racji zbliżających się świąt Ewelina Steczkowska w swoim artykule dla „wSieci Historii” pisze o Juliuszu Słowackim oraz o tym, jak spędzał on Boże Narodzenie. Rozpoczyna wspomnieniem wigilii w roku 1836, kiedy to poeta odbywał swoją podróż do Ziemi Świętej.
Tak zastała nas wilia Bożego Narodzenia. Wieczorem towarzysz mój, dobywszy zapomnianego czakana [fletu], zagrał mi wiejską kolędę, której słuchałem z rozczuleniem, leżąc na dywaniku w mojej budzie
— cytuje autorka tekstu fragment listu pisarza do matki.
Ze wspomnień i listów Słowackiego znamy święta poety z 1837 r., które spędził we Florencji. Wieczerzę wigilijną spożył u Hermana, razem z rodakami, a gospodyni przygotowała wszystkie tradycyjne potrawy. Opis tych chwil odtwarzamy znów dzięki korespondencji z matką z 2 stycznia 1838 r.
— pisze Steczkowska.
Na łamach miesięcznika znajdujemy także liczne artykuły oraz felietony autorstwa m.in. Piotra Zaremby, Pawła Kowala, Jana Żaryna, Piotra Świąteckiego, Sylwii Zawackiej, Ryszarda Czarneckiego, Jerzego Dąbrowskiego, Marii Radożyckiej-Paoletti, Piotra Skwiecińskiego i wielu innych.
Nowy numer miesięcznika „wSieci Historii” w sprzedaży już od 22 grudnia. Dostępny także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/e-wydanie-sieci-historii.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/320485-nowy-numer-miesiecznika-wsieci-historii-juz-w-sprzedazy-maly-budowniczy-wielkiego-dziela-tematem-przewodnim-zyciorys-wladyslawa-lokietka