Początkowo władze nie chciały podawać do publicznej wiadomości informacji o śmierci prezydenta, obawiając się zamieszek - w tym czasie bowiem na Placu Trzech Krzyży miał miejsce pogrzeb zmarłego podczas jednej z manifestacji robotnika. Ostatecznie zdecydowano jednak przewieźć ciało Narutowicza powozem ulicami Warszawy. Na trasie, wzdłuż Nowego Światu i Alei Ujazdowskich, gromadzili się przechodnie i oddawali hołd zmarłemu.
Jeszcze większy, wielotysięczny tłum żegnał Narutowicza podczas trzydniowych uroczystości pogrzebowych trwających do 22 grudnia. Tego dnia trumnę prezydenta złożono w podziemiach Katedry Św. Jana.
Po wydarzeniach z 16 grudnia prasa przypomniała nagonkę na Narutowicza, rozpętaną po jego wyborze na prezydenta. Zwolennicy endecji nazywali go wówczas „zaporą” i „zawadą”, uznawali za masona, ateistę, Żyda.
Niechęć środowisk prawicowych do Narutowicza piętnował m.in. Julian Tuwim w wierszu „Pogrzeb prezydenta Narutowicza”:
„Zimny, sztywny, zakryty chorągwią i kirem/ Jedzie Prezydent Martwy a wielki stokrotnie/ Nie odwracając oczu! Stać i patrzeć, zbiry!/ Tak! Za karki was trzeba trzymać przy tym oknie!/ Przez serce swe na wylot pogrzebem przeszyta/ Jak Jego pierś kulami, niech widzi stolica/ Twarze wasze, zbrodniarze - i niech was przywita/ Strasznym krzykiem milczenia żałobna ulica”.
30 grudnia przed stołecznym Sądem Okręgowym rozpoczął się proces zabójcy prezydenta. Wcześniej, podczas śledztwa wyznał on, że początkowo jego celem miał być Piłsudski. Jednak po 9 grudnia - dacie wyboru Narutowicza na prezydenta - najwyższym zagrożeniem dla odradzającej się Rzeczpospolitej stał się według niego Narutowicz, „wybrany głosami wrogów państwa polskiego”.
Zdecydowana większość zgromadzonych na sali sądowej uznała czyn Niewiadomskiego za „hańbę narodu”, niewielu wskazywało na niepoczytalność zamachowca. Ostatecznie, jeszcze tego samego dnia, zabójcę prezydenta skazano na karę śmierci.
Pluton egzekucyjny rozstrzelał Niewiadomskiego 31 stycznia 1923 r. na stokach warszawskiej Cytadeli. Przed śmiercią skazaniec wypowiedział słowa:
Ginę za Polskę, którą gubi Piłsudski.
Pochowano go w pobliżu miejsca stracenia, jednak już po tygodniu rodzina Niewiadomskiego przeniosła jego zwłoki na Cmentarz Powązkowski.
ak/PAP
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Początkowo władze nie chciały podawać do publicznej wiadomości informacji o śmierci prezydenta, obawiając się zamieszek - w tym czasie bowiem na Placu Trzech Krzyży miał miejsce pogrzeb zmarłego podczas jednej z manifestacji robotnika. Ostatecznie zdecydowano jednak przewieźć ciało Narutowicza powozem ulicami Warszawy. Na trasie, wzdłuż Nowego Światu i Alei Ujazdowskich, gromadzili się przechodnie i oddawali hołd zmarłemu.
Jeszcze większy, wielotysięczny tłum żegnał Narutowicza podczas trzydniowych uroczystości pogrzebowych trwających do 22 grudnia. Tego dnia trumnę prezydenta złożono w podziemiach Katedry Św. Jana.
Po wydarzeniach z 16 grudnia prasa przypomniała nagonkę na Narutowicza, rozpętaną po jego wyborze na prezydenta. Zwolennicy endecji nazywali go wówczas „zaporą” i „zawadą”, uznawali za masona, ateistę, Żyda.
Niechęć środowisk prawicowych do Narutowicza piętnował m.in. Julian Tuwim w wierszu „Pogrzeb prezydenta Narutowicza”:
„Zimny, sztywny, zakryty chorągwią i kirem/ Jedzie Prezydent Martwy a wielki stokrotnie/ Nie odwracając oczu! Stać i patrzeć, zbiry!/ Tak! Za karki was trzeba trzymać przy tym oknie!/ Przez serce swe na wylot pogrzebem przeszyta/ Jak Jego pierś kulami, niech widzi stolica/ Twarze wasze, zbrodniarze - i niech was przywita/ Strasznym krzykiem milczenia żałobna ulica”.
30 grudnia przed stołecznym Sądem Okręgowym rozpoczął się proces zabójcy prezydenta. Wcześniej, podczas śledztwa wyznał on, że początkowo jego celem miał być Piłsudski. Jednak po 9 grudnia - dacie wyboru Narutowicza na prezydenta - najwyższym zagrożeniem dla odradzającej się Rzeczpospolitej stał się według niego Narutowicz, „wybrany głosami wrogów państwa polskiego”.
Zdecydowana większość zgromadzonych na sali sądowej uznała czyn Niewiadomskiego za „hańbę narodu”, niewielu wskazywało na niepoczytalność zamachowca. Ostatecznie, jeszcze tego samego dnia, zabójcę prezydenta skazano na karę śmierci.
Pluton egzekucyjny rozstrzelał Niewiadomskiego 31 stycznia 1923 r. na stokach warszawskiej Cytadeli. Przed śmiercią skazaniec wypowiedział słowa:
Ginę za Polskę, którą gubi Piłsudski.
Pochowano go w pobliżu miejsca stracenia, jednak już po tygodniu rodzina Niewiadomskiego przeniosła jego zwłoki na Cmentarz Powązkowski.
ak/PAP
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/319660-gabriel-narutowicz-pierwszy-prezydent-polski-zostal-zastrzelony-94-lata-temu?strona=2