PAP: Ale skąd bierze się to zło?
Ewa Siemaszko: W naturze ludzkiej tkwi chęć widzenia zła na zewnątrz i tłumaczenia tym swego niezadowalającego położenia. Z tego wynika skłonność do uznania się za ofiarę, do poczucia niezasłużonej krzywdy. Przy zręcznym kierowaniu emocjami drugiego człowieka można wytworzyć dyspozycję do zbrodni. Oczywiście nie u każdego, tak więc nie wszyscy Ukraińcy poddali się tej strasznej nienawiści.
Zadziwiające natomiast, że - jak wynika z wielu świadectw - obok widocznego narastania wrogości, były też niespodziewane dla ofiar wybuchy nienawiści i gwałtowne przemiany stosunku do Polaków. Ofiary pytały swoich prześladowców: „Dlaczego to robicie? Przecież do tej pory żyliśmy w zgodzie”. I padała odpowiedź, że „teraz już tak nie jest”. To jest właśnie bardzo zastanawiające, że w ciągu krótkiego czasu może nastąpić taka diametralna zmiana stanu emocjonalnego. Rozpętana nienawiść uderzała nawet w polsko-ukraińskie rodziny, które uważane były za zakłócające „czystość narodową”, a więc w ideologii nacjonalizmu ukraińskiego były również rasistowskie elementy. Rodziny mieszane były mordowane w całości lub części, natomiast nie było wielu przypadków mordowania przez sprawców rodzinnych, np. Polki przez jej ukraińskiego męża.
PAP: W dyskusjach o filmie eksperci i publicyści dzielą się na optymistów i pesymistów co do przyszłych relacji polsko-ukraińskich. Czy pani zdaniem „Wołyń” będzie krokiem ku pojednaniu z Ukrainą, czy raczej wywoła tam skandal?
Ewa Siemaszko: Trudno na to odpowiedzieć, ale niezależnie od tego, co się może stać, to z prawdy nie wolno rezygnować. Prawda jest potrzebna i nie musi natychmiast dawać dobrych owoców. Życie bez prawdy jest pozbawione wartości. Nieraz potrzeba długiego czasu, aby prawda została przyjęta i by zmieniła umysły i serca przede wszystkim w Polsce, a może kiedyś na Ukrainie. Bo u nas też trzeba otworzyć oczy tym, którzy przez wiele lat utrudniali przekaz o zbrodni wołyńskiej, dążyli do przemilczenia tego fragmentu naszej historii lub wręcz próbowali ją zakłamać.
Jeśli my, Polacy mamy być dojrzałym narodem, odpowiedzialną i samodzielną wspólnotą, to musimy zadbać o własną świadomość historyczną zgodną z prawdą, uczciwą. Nie możemy więc uzależniać edukacji i popularyzacji historycznej od tego, czy będą one podobały się innym państwom i narodom. Najważniejsze: film Smarzowskiego powstał dla nas, Polaków, dla tych, którzy stracili życie za polskość, dla ich rodzin, sąsiadów, potomków, dla nas wszystkich. Dla pamięci narodowej, bez której nie ma spoistości społeczeństwa. Tak więc reakcję Ukraińców na film uważam za sprawę poboczną, której rozpatrywanie w kontekście stosunków międzypaństwowych jest niepotrzebne i nieuzasadnione. Możemy o tym mówić, ale bez podtekstu psucia stosunków polsko-ukraińskich.
Na pewno część, a nawet większość elit na Ukrainie może zareagować na film bardzo krytycznie. Minęło dużo czasu, w którym Ukraińcy mogli uporządkować swój stosunek do przeszłości. Rezygnacja z ukazywania zbrodni wołyńskiej dla dobrego samopoczucia Ukraińców, którzy zapragnęli mieć jako bohaterów zbrodniarzy, z moralnego punktu widzenia byłaby szkodliwa. Nie należy traktować Ukraińców protekcjonalnie, jako niezdolnych do zmierzenia się z trudną i bolesną przeszłością, nawet jeśli widzimy, że nieprędko to nastąpi.
PAP: Ukraińcy pytani o gloryfikację OUN-UPA, zwłaszcza ci na zachodzie kraju, bo w Kijowie niewiele się o UPA mówi, podkreślają, że nie jest ona antypolska, ale antysowiecka.
Ewa Siemaszko: Ludobójstwo jest zbrodnią nad zbrodniami. I nawet jeżeli ukraińskie formacje nacjonalistyczne stawiały jako cel zdobycie niezależności i stworzenia państwa, to fakt, że użyły do tego celu ludobójstwa kompletnie je dyskwalifikuje. Należy pamiętać, że OUN i UPA, posługiwały się ideologią totalitarną. Gdyby tym organizacjom udało się wywalczyć niepodległe państwo, w którym sprawowałyby władzę, to byłoby to państwo totalitarne, a więc byłoby to nieszczęście dla samych Ukraińców. OUN i UPA stosowały terror wobec swoich rodaków. Wszelkie niepodporządkowanie się było karane nawet śmiercią, i to nieraz całej rodziny. Od 1944 r. przez kilka lat na terenach, gdzie UPA walczyła z Sowietami, Ukraińcy byli w kleszczach dwu terrorów - sowieckiego i upowskiego.
PAP: Wiele analiz i sondaży pokazuje, że dzisiejsze relacje polsko-ukraińskie są bardzo dobre.
Ewa Siemaszko: Niestety, co do tego nie mam pewności. W oficjalnych deklaracjach rzeczywiście stosunek Ukraińców do Polaków jest niemalże idealny. Znam niestety wiele historii, kiedy w sytuacjach nieoficjalnych i prywatnych, gdy można pozwolić sobie na szczerość, ujawnia się antypolonizm. Wypowiedzi, z których wynika jednoznacznie negatywny stosunek do Polaków nie możemy dziś lekceważyć, a zdarzały się takie nawet publicznie. Dlatego też pokazanie prawdy historycznej o rzezi wołyńskiej jest potrzebne.
Zbrodnie nieujawnione, niepotępione są złem, które drzemie i może się powtórzyć. Film jako medium szeroko oddziałujące może odegrać rolę uzdrawiającą, odrzucającą zło. „Wołyń” Smarzowskiego nie jest antyukraiński, jest antynacjonalistyczny, jest przeciw złu, jest przestrogą. Myślę, że dobre owoce z pokazania prawdy o zbrodni wołyńskiej prędko się nie ujawnią. Choroby powodują cierpienia, a leczenia bywają bolesne i długie.
gah/PAP
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
PAP: Ale skąd bierze się to zło?
Ewa Siemaszko: W naturze ludzkiej tkwi chęć widzenia zła na zewnątrz i tłumaczenia tym swego niezadowalającego położenia. Z tego wynika skłonność do uznania się za ofiarę, do poczucia niezasłużonej krzywdy. Przy zręcznym kierowaniu emocjami drugiego człowieka można wytworzyć dyspozycję do zbrodni. Oczywiście nie u każdego, tak więc nie wszyscy Ukraińcy poddali się tej strasznej nienawiści.
Zadziwiające natomiast, że - jak wynika z wielu świadectw - obok widocznego narastania wrogości, były też niespodziewane dla ofiar wybuchy nienawiści i gwałtowne przemiany stosunku do Polaków. Ofiary pytały swoich prześladowców: „Dlaczego to robicie? Przecież do tej pory żyliśmy w zgodzie”. I padała odpowiedź, że „teraz już tak nie jest”. To jest właśnie bardzo zastanawiające, że w ciągu krótkiego czasu może nastąpić taka diametralna zmiana stanu emocjonalnego. Rozpętana nienawiść uderzała nawet w polsko-ukraińskie rodziny, które uważane były za zakłócające „czystość narodową”, a więc w ideologii nacjonalizmu ukraińskiego były również rasistowskie elementy. Rodziny mieszane były mordowane w całości lub części, natomiast nie było wielu przypadków mordowania przez sprawców rodzinnych, np. Polki przez jej ukraińskiego męża.
PAP: W dyskusjach o filmie eksperci i publicyści dzielą się na optymistów i pesymistów co do przyszłych relacji polsko-ukraińskich. Czy pani zdaniem „Wołyń” będzie krokiem ku pojednaniu z Ukrainą, czy raczej wywoła tam skandal?
Ewa Siemaszko: Trudno na to odpowiedzieć, ale niezależnie od tego, co się może stać, to z prawdy nie wolno rezygnować. Prawda jest potrzebna i nie musi natychmiast dawać dobrych owoców. Życie bez prawdy jest pozbawione wartości. Nieraz potrzeba długiego czasu, aby prawda została przyjęta i by zmieniła umysły i serca przede wszystkim w Polsce, a może kiedyś na Ukrainie. Bo u nas też trzeba otworzyć oczy tym, którzy przez wiele lat utrudniali przekaz o zbrodni wołyńskiej, dążyli do przemilczenia tego fragmentu naszej historii lub wręcz próbowali ją zakłamać.
Jeśli my, Polacy mamy być dojrzałym narodem, odpowiedzialną i samodzielną wspólnotą, to musimy zadbać o własną świadomość historyczną zgodną z prawdą, uczciwą. Nie możemy więc uzależniać edukacji i popularyzacji historycznej od tego, czy będą one podobały się innym państwom i narodom. Najważniejsze: film Smarzowskiego powstał dla nas, Polaków, dla tych, którzy stracili życie za polskość, dla ich rodzin, sąsiadów, potomków, dla nas wszystkich. Dla pamięci narodowej, bez której nie ma spoistości społeczeństwa. Tak więc reakcję Ukraińców na film uważam za sprawę poboczną, której rozpatrywanie w kontekście stosunków międzypaństwowych jest niepotrzebne i nieuzasadnione. Możemy o tym mówić, ale bez podtekstu psucia stosunków polsko-ukraińskich.
Na pewno część, a nawet większość elit na Ukrainie może zareagować na film bardzo krytycznie. Minęło dużo czasu, w którym Ukraińcy mogli uporządkować swój stosunek do przeszłości. Rezygnacja z ukazywania zbrodni wołyńskiej dla dobrego samopoczucia Ukraińców, którzy zapragnęli mieć jako bohaterów zbrodniarzy, z moralnego punktu widzenia byłaby szkodliwa. Nie należy traktować Ukraińców protekcjonalnie, jako niezdolnych do zmierzenia się z trudną i bolesną przeszłością, nawet jeśli widzimy, że nieprędko to nastąpi.
PAP: Ukraińcy pytani o gloryfikację OUN-UPA, zwłaszcza ci na zachodzie kraju, bo w Kijowie niewiele się o UPA mówi, podkreślają, że nie jest ona antypolska, ale antysowiecka.
Ewa Siemaszko: Ludobójstwo jest zbrodnią nad zbrodniami. I nawet jeżeli ukraińskie formacje nacjonalistyczne stawiały jako cel zdobycie niezależności i stworzenia państwa, to fakt, że użyły do tego celu ludobójstwa kompletnie je dyskwalifikuje. Należy pamiętać, że OUN i UPA, posługiwały się ideologią totalitarną. Gdyby tym organizacjom udało się wywalczyć niepodległe państwo, w którym sprawowałyby władzę, to byłoby to państwo totalitarne, a więc byłoby to nieszczęście dla samych Ukraińców. OUN i UPA stosowały terror wobec swoich rodaków. Wszelkie niepodporządkowanie się było karane nawet śmiercią, i to nieraz całej rodziny. Od 1944 r. przez kilka lat na terenach, gdzie UPA walczyła z Sowietami, Ukraińcy byli w kleszczach dwu terrorów - sowieckiego i upowskiego.
PAP: Wiele analiz i sondaży pokazuje, że dzisiejsze relacje polsko-ukraińskie są bardzo dobre.
Ewa Siemaszko: Niestety, co do tego nie mam pewności. W oficjalnych deklaracjach rzeczywiście stosunek Ukraińców do Polaków jest niemalże idealny. Znam niestety wiele historii, kiedy w sytuacjach nieoficjalnych i prywatnych, gdy można pozwolić sobie na szczerość, ujawnia się antypolonizm. Wypowiedzi, z których wynika jednoznacznie negatywny stosunek do Polaków nie możemy dziś lekceważyć, a zdarzały się takie nawet publicznie. Dlatego też pokazanie prawdy historycznej o rzezi wołyńskiej jest potrzebne.
Zbrodnie nieujawnione, niepotępione są złem, które drzemie i może się powtórzyć. Film jako medium szeroko oddziałujące może odegrać rolę uzdrawiającą, odrzucającą zło. „Wołyń” Smarzowskiego nie jest antyukraiński, jest antynacjonalistyczny, jest przeciw złu, jest przestrogą. Myślę, że dobre owoce z pokazania prawdy o zbrodni wołyńskiej prędko się nie ujawnią. Choroby powodują cierpienia, a leczenia bywają bolesne i długie.
gah/PAP
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/310937-ewa-siemaszko-nie-nalezy-traktowac-ukraincow-protekcjonalnie-w-sprawie-rzezi-wolynskiej-lecz-jako-odpowiedzialnych-ludzi-wywiad?strona=2