Profesor Shlomo Avineri z Izraela napisał w „Rzeczpospolitej” artykuł na temat polskiego stosunku do polskiej historii.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Shlomo Avineri o historii Polaków i Żydów
Artykuł wcale nie antypolski, w sporej mierze odwrotnie - propolski, a przecież w pewnych momentach dowodzący, jak kompletnie różne są nasze – czyli polska i żydowska – wrażliwości historyczne. Różne do stopnia, w którym – po przegadaniu iluś godzin, owocującym przekonaniem, że rozumiemy się dobrze – nagle patrzymy na siebie w zdumieniu, jakbyśmy raptem odkryli, że rozmówca jest Marsjaninem.
Bo profesor długo leje miód na nasze serca. Jest w tym wyraźnie szczery. Przypomina, że żaden naród europejski za wyjątkiem Żydów nie wycierpiał tyle w czasie wojny, co Polacy. Jednoznacznie solidaryzuje się z polskim oburzeniem w sprawie używania zbitki „polskie obozy koncentracyjne”. Przypomina, że w Polsce nie było rządu kolaboracyjnego, więcej – nie było w ogóle żadnego rządu, i to dlatego (a nie ze względu na antysemityzm społeczeństwa) Niemcy wybrali nasz kraj jako miejsce Ostatecznego Rozwiązania.
Więcej: pisze, że jest przeciwny kontynuowaniu wyjazdów izraelskiej młodzieży do Polski, gdyż są one „bezcelowe, jeśli nie są łączone z wizytami w hitlerowskich obozach koncentracyjnych w samych Niemczech: jak można zrozumieć i opisać Zagładę, jeśli lekcji na jej temat nie rozpoczynamy w kraju, gdzie był jej początek i gdzie odpowiednia władza ją zainicjowała?” Krytykuje wprawdzie projekt ustawy penalizującej obarczanie narodu polskiego odpowiedzialnością za niemieckie zbrodnie, a także wypowiedzi podające w wątpliwość polskie sprawstwo zbrodni w Jedwabnem i Kielcach, ale czyni to w sposób nie uniemożliwiający dyskusji.
I nagle stawia, zupełnie na poważnie, pytania, które sugerują, że kieruje się on jakąś logiką inną od potocznej. Jaką? Odpowiedzi na to pytanie spróbuję udzielić pod koniec tego tekstu.
Bo jak inaczej ocenić na przykład taki wyrzut: dlaczego Armia Krajowa nie wywołała w Polsce powszechnego powstania, kiedy Niemcy zaczęli likwidować warszawskie getto?
AK istotnie nie rozpoczęła wtedy powstania, choć zapewne bez względu na straty uczyniłaby to w momencie, w którym Niemcy zaczęliby na pełną skalę eksterminować Polaków. Była bowiem organizacją polską, której podstawowym celem była obrona narodu polskiego. A naród żydowski nie był częścią polskiego. Był narodem osobnym, i ze wszystkich możliwych względów przez kilka dekad przed Holocaustem stawał się chyba coraz bardziej osobny. A w sytuacji skrajnego zagrożenia broni się najpierw i przede wszystkim tych, którzy są najbliżsi. Przecież gdyby terytorium Izraela okupowali jacyś kosmici, którzy po podboju kraju rozpoczęli z jakichś powodów eksterminację miejscowych Arabów, hipotetyczna izraelska AK z pewnością nie zaczęłaby w ich obronie powstania, które groziłoby wyrżnięciem przez najeźdźców również i Żydów. Profesor Avineri musi przecież o tym wiedzieć.
Ale stawia on Polakom jeszcze bardziej ekstrawagancki zarzut. Że mianowicie polski rząd odrzucił w 1939 r. propozycję wpuszczenia na teren Rzeczpospolitej wojsk radzieckich (Anglia i Francja toczyły wówczas rozmowy z ZSRR o zawarciu sojuszu; sprawa rozbiła się o sprzeciw Warszawy). Bo gdyby nasz kraj postąpił inaczej, to być może „Polska nie znalazłaby się pod okupacją niemiecką i tym samym nie doszłoby do Zagłady”.
Ja rozumiem, że dla profesora fakt, iż wtedy Polska znalazłaby się w radzieckiej niewoli może być ceną godną zapłacenia za uniknięcie Holocaustu. Pojmuję to dobrze – ja też bez chwili wahania zgodziłbym się na to, że ktoś zniszczy państwo Izrael, jeśli alternatywą miałoby być wymordowanie Polaków. Nie mam więc jakichkolwiek pretensji.
Tylko że ta dyskusja jest bezsensowna. No bo przecież to nie było tak, że polski rząd, wiedziony darem proroczym, wiedział, że jeśli Niemcy podbiją Polskę, to wymordują Żydów, i wiedząc to podjął decyzję o niewpuszczeniu Rosjan. Niezależnie od tego, jaki kto miał w sierpniu ‘39 stosunek do Żydów, to Holocaustu nie przewidywał literalnie nikt. A zatem nikt nie mógł nawet rozważać pytania, czy w celu uchronienia Żydów przed zagładą można pozwolić Rosjanom wejść do Polski. Postulat profesora jest całkowicie ahistoryczny.
No i jeszcze jeden zarzut, chyba najdziwniejszy i najmniej zrozumiały, ale jak się w niego wmyśleć, to znamienny i zawierający klucz do specyficznej logiki Avineriego. Otóż profesor czyni AK zarzut również z tego, że… wywołała Powstanie Warszawskie. Przy czym charakterystyczne, że w zasadzie nie tłumaczy, dlaczego to potępia. Bo trudno uznać za uzasadnienie zdanie „oficjalne polskie wyjaśnienie brzmi: powstanie, skierowane przeciw Niemcom, miało również osiągnąć i inny cel: doprowadzić do wyzwolenia Warszawy przez samych Polaków. Innymi słowy, był to nie tylko bunt przeciw Niemcom, lecz również działania zapobiegawcze przeciw Związkowi Sowieckiemu”.
Avineri nie tłumaczy, co złego w tym celu? Urywa wywód. Postawię więc pewną hipotezę, ale najpierw wspomnienie. Parę miesięcy temu zwiedzałem muzeum Yad Vashem pod Jerozolimą, co z racji tematyki (Zagłada) jest doświadczeniem wstrząsającym. Trasa zwiedzania wije się zygzakiem, co jakiś czas przecina główny korytarz. Trasa jest ciemna, ale na końcu głównego korytarza jest źródło światła - wyjście na taras. Przy kolejnych przecięciach meandrującej trasy zwiedzania z głównym korytarzem światło jest coraz bliżej. A pierwszy raz widzimy, że jest już ono naprawdę blisko w momencie, kiedy nagle wchodzimy w korytarz główny, i tu na tle nagłej światłości bije po oczach napis. Jedno słowo:
„Stalingrad”.
Doskonale, rozumiemy przecież że Żydzi, ze swoim specyficznym i tragicznym doświadczeniem, musieli inaczej niż Polacy przeżywać zmienne losy II wojny i mieć inny stosunek emocjonalny do perspektywy wejścia do Polski Armii Czerwonej. To jasne, ale jaki związek między tym a niechętnym stosunkiem Avineriego do Powstania Warszawskiego?
Sądzę otóż, że w myśleniu dużej części opiniotwórczych środowisk żydowskich o czasach II wojny jako moralnie wątpliwe postrzegane było i jest absolutnie każde działanie, które mogło owocować spowolnieniem marszu wojsk radzieckich na zachód. Nie dlatego, żeby te środowiska uważały, iż Rosjanie nieśli przodujący ustrój, tylko dlatego, że wyzwalali obozy zagłady i ratowali Żydów, czekających w kolejkach do komór gazowych. Dlatego każdy, kto działał z jakichkolwiek pobudek przeciw Armii Czerwonej postępował ich zdaniem nieetycznie.
I to jest dla nich oczywiste do tego stopnia, że Avineri nawet tej argumentacji nie przytacza. Bo przecież to jest według niego i podobnie mu myślących Żydów kompletnie jasne. To jest według nich wiedza i przeświadczenie, podzielane przez wszystkich cywilizowanych mieszkańców planety.
Ale to wciąż tylko część większej całości.
Bo można to nazwać, po prostu, judeocentrycznym widzeniem świata. I obsesyjną koncentracją na własnej krzywdzie. Jakoś zrozumiałą, jeśli wziąć pod uwagę ogrom tej krzywdy.
Ale niektórzy, po przeanalizowaniu retorycznych pytań i zarzutów Avineriego, pójdą zapewne dalej. Dojdą do takiej otóż interpretacji: dla profesora i zapewne dla części tych myślących podobnie jak on środowisk żydowskich, jest rzeczą oczywistą, iż jeśli życie Żyda jest zagrożone, to najwyższym obowiązkiem nieŻyda jest ratowanie tego pierwszego za zupełnie wszelką cenę. Dosłownie każdą cenę. Nawet nie tylko za cenę życia własnego, ale również życia własnych najbliższych, ba! - i za cenę życia całej własnej społeczności. A jeśli nieŻyd postąpi inaczej – to uczyni nieetycznie, i naruszy metafizyczny porządek kosmosu. Przy czym, stawiając kropkę nad „i” – nie jest to obowiązek człowieka wobec człowieka, tylko nieŻyda wobec Żyda.
Taka interpretacja byłaby niesłuszna? Z ogromną chęcią to uznam, jeśli usłyszę inne tłumaczenie. Na przykład, że chodzi tu tylko o wyśrubowane wyjątkowo radykalnie zobowiązania każdego człowieka wobec wszystkich innych ludzi. I kwalifikacja etniczna jest tu kompletnie nieistotna. Że według Avineriego każdy, niezależnie od pochodzenia, ma obowiązek poświęcić wszystko dla ratowania każdego zagrożonego bliźniego – również niezależnie od pochodzenia. Również, co przy tym założeniu rozumie się samo przez się, Żyd wobec kogokolwiek innego. Byłoby to oczekiwanie od człowieka czegoś kompletnie nierealnego, ale z pewnością oczekiwanie piękne.
Bardzo chciałbym usłyszeć coś w tym stylu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/309570-dlaczego-polacy-nie-wygineli-broniac-zydow-czyli-smutna-interpretacja-pewnego-tekstu