Na stopniach łódzkiej katedry córka Aleksandra Życińskiego powiedziała, że „mogła po raz pierwszy przytulić się do swojego taty”. To dla nas najpiękniejsza zapłata za liczne trudy
— mówi portalowi wPolityce.pl Wojciech Łuczak, prezes Fundacji „Niezłomni” im. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”
wPolityce.pl: Rzesze ludzi żegnało w łódzkiej archikatedrze czterech Żołnierzy Wyklętych, odnalezionych przez Pana zespół w zgórskim lesie koło Kielc.
Wojciech Łuczak: Mimo nie najlepszej pogody archikatedra była pełna ludzi. Oprawa tego pożegnania i przemarsz ulicą Piotrowską w asyście konnych strażników miejskich i policji były na pewno wydarzeniem, na które Łodzianie zwrócili szczególną uwagę. Trumnom asystowały warty zaciągnięte przez wojskową kompanię honorową. Uroczystą msze świętą odprawiał arcybiskup Marek Jędraszewski, który wspominał czyny zmarłych, zaś członkowie rodzin wyrażali wdzięczność z powodu tego, że po tylu latach wreszcie mogą pożegnać i odprowadzić na wieczny spoczynek swoich bliskich.
Jutro pierwszy pogrzeb tych żołnierzy. Czesław Spadło ps. Mały i Józef Figarski ps. Śmiały spoczną obok siebie na jednym cmentarzu w Wąchocku.
Tak. Ich uroczysty pogrzeb odbędzie się jutro w Wąchocku. Msza święta, której przewodniczyć będzie biskup Henryk Tomasik rozpocznie się o godz. 12.00 w kościele pw. św. Floriana. Tu również będą zaciągnięte warty przez wojsko i grupy rekonstrukcji historycznej, Następnie w kondukcie pogrzebowym trumny ze szczątkami Żołnierzy Wyklętych zostaną przeniesione na ramionach strzelców na pobliski cmentarz, gdzie zostaną odprawione uroczystości pogrzebowe.
To dla Pana swoiste zamkniecie sprawy czwórki żołnierzy, zamordowanych i pochowanych wspólnie w jednym dole 24 września 1948 roku w Zgórsku, którą zajmował się Pan od dłuższego czasu?
Przeżyliśmy już podobny pogrzeb w Orłowie 9 żołnierzy z III Brygady Wileńskiej Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, lecz za każdym razem jest to wielkie przeżycie. Tutaj podobnie zamykamy pewien rozdział, dopełniamy naszych prac, osiągając cel, który sobie postawiliśmy: odnalezienie żołnierzy, ekshumowanie ich, zidentyfikowanie i pożegnanie podczas uroczystego pogrzebu. Przypadek tych żołnierzy jest jednak szczególny, gdyż pani Józefa Życińska, żona odnalezionego przez nas w Zgórsku por. Aleksandra Życińskiego „Wilczura” i jej córka same były mocno związane z partyzantką antykomunistyczną i również bardzo intensywnie poszukiwały miejsca ukrycia męża i ojca.
Poszukiwania prowadził również IPN w 2005 roku.
Tak. My z kolei prowadziliśmy prace poszukiwawcze we wrześniu ubiegłego roku, w miejscu, jak się potem okazało, niewłaściwym. Następnie dzięki uzyskanym informacjom i badaniom udało nam się z sukcesem odnaleźć miejsce pochówku porucznika Aleksandra Życińskiego i trzech jego towarzyszy. Podobnie rodzina Karola Łoniewskiego „Lwa” szukała swego bliskiego. Jego matka do końca życia miała, że ukochany syn powróci, niestety nie doczekała tego momentu. Była to okrutna kara, którą komuniści zadawali swoim ofiarom i ich rodzinom. Nie dość, że zadawali im śmierć fizyczną, to jeszcze dożywotne cierpienia rodzinom, które do końca nie wiedziały, co się stało z ich bliskimi, bo nie znały miejsca ich pochówku. To jest niewątpliwie wielka satysfakcja, że można to zło choć w jakiś mały sposób naprawić, ulżyć tym rodzinom.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Na stopniach łódzkiej katedry córka Aleksandra Życińskiego powiedziała, że „mogła po raz pierwszy przytulić się do swojego taty”. To dla nas najpiękniejsza zapłata za liczne trudy
— mówi portalowi wPolityce.pl Wojciech Łuczak, prezes Fundacji „Niezłomni” im. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”
wPolityce.pl: Rzesze ludzi żegnało w łódzkiej archikatedrze czterech Żołnierzy Wyklętych, odnalezionych przez Pana zespół w zgórskim lesie koło Kielc.
Wojciech Łuczak: Mimo nie najlepszej pogody archikatedra była pełna ludzi. Oprawa tego pożegnania i przemarsz ulicą Piotrowską w asyście konnych strażników miejskich i policji były na pewno wydarzeniem, na które Łodzianie zwrócili szczególną uwagę. Trumnom asystowały warty zaciągnięte przez wojskową kompanię honorową. Uroczystą msze świętą odprawiał arcybiskup Marek Jędraszewski, który wspominał czyny zmarłych, zaś członkowie rodzin wyrażali wdzięczność z powodu tego, że po tylu latach wreszcie mogą pożegnać i odprowadzić na wieczny spoczynek swoich bliskich.
Jutro pierwszy pogrzeb tych żołnierzy. Czesław Spadło ps. Mały i Józef Figarski ps. Śmiały spoczną obok siebie na jednym cmentarzu w Wąchocku.
Tak. Ich uroczysty pogrzeb odbędzie się jutro w Wąchocku. Msza święta, której przewodniczyć będzie biskup Henryk Tomasik rozpocznie się o godz. 12.00 w kościele pw. św. Floriana. Tu również będą zaciągnięte warty przez wojsko i grupy rekonstrukcji historycznej, Następnie w kondukcie pogrzebowym trumny ze szczątkami Żołnierzy Wyklętych zostaną przeniesione na ramionach strzelców na pobliski cmentarz, gdzie zostaną odprawione uroczystości pogrzebowe.
To dla Pana swoiste zamkniecie sprawy czwórki żołnierzy, zamordowanych i pochowanych wspólnie w jednym dole 24 września 1948 roku w Zgórsku, którą zajmował się Pan od dłuższego czasu?
Przeżyliśmy już podobny pogrzeb w Orłowie 9 żołnierzy z III Brygady Wileńskiej Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, lecz za każdym razem jest to wielkie przeżycie. Tutaj podobnie zamykamy pewien rozdział, dopełniamy naszych prac, osiągając cel, który sobie postawiliśmy: odnalezienie żołnierzy, ekshumowanie ich, zidentyfikowanie i pożegnanie podczas uroczystego pogrzebu. Przypadek tych żołnierzy jest jednak szczególny, gdyż pani Józefa Życińska, żona odnalezionego przez nas w Zgórsku por. Aleksandra Życińskiego „Wilczura” i jej córka same były mocno związane z partyzantką antykomunistyczną i również bardzo intensywnie poszukiwały miejsca ukrycia męża i ojca.
Poszukiwania prowadził również IPN w 2005 roku.
Tak. My z kolei prowadziliśmy prace poszukiwawcze we wrześniu ubiegłego roku, w miejscu, jak się potem okazało, niewłaściwym. Następnie dzięki uzyskanym informacjom i badaniom udało nam się z sukcesem odnaleźć miejsce pochówku porucznika Aleksandra Życińskiego i trzech jego towarzyszy. Podobnie rodzina Karola Łoniewskiego „Lwa” szukała swego bliskiego. Jego matka do końca życia miała, że ukochany syn powróci, niestety nie doczekała tego momentu. Była to okrutna kara, którą komuniści zadawali swoim ofiarom i ich rodzinom. Nie dość, że zadawali im śmierć fizyczną, to jeszcze dożywotne cierpienia rodzinom, które do końca nie wiedziały, co się stało z ich bliskimi, bo nie znały miejsca ich pochówku. To jest niewątpliwie wielka satysfakcja, że można to zło choć w jakiś mały sposób naprawić, ulżyć tym rodzinom.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/307815-nasz-wywiad-prezes-fundacji-niezlomni-komunisci-nie-dosc-ze-zadawali-swoim-ofiarom-fizyczna-smierc-to-jeszcze-dozywotnie-cierpienia-rodzinom?strona=1
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.