Nie odmawiam nikomu prawa do własnego osądu, pod warunkiem, że nie brnie w efekciarstwo i poetykę skandalu, która do tamtej tragedii po prostu nie pasuje. Mam jednak wrażenie, że Powstanie stało się czymś więcej niż zwykłym zdarzeniem politycznym i wojskowym. I że tego już się nie odwróci – ani siłami „Gazety Wyborczej”, ani prawicowych rewizjonistów.
W minionym tygodniu rozmawiałem z nowym prezesem IPN Jarosławem Szarkiem. Jest on gorącym obrońcą tradycji powstańczej. Wywiad ukaże się w poniedziałek we „wSieci”, ale jeden jego fragment po prostu się nie zmieścił.
Doktor Szarek przypomniał jak to w 1963 roku prymas Stefan Wyszyński zareagował krytycznie na dyskusję w „Tygodniku Powszechnym: w ramach której katoliccy intelektualiści podważali Powstanie Styczniowe, może bardziej jeszcze beznadziejne i straceńcze. Prymas odpowiedział: bez niego nie przetrwalibyśmy jako naród.
A przecież kardynał Wyszyński nie był romantykiem. Raczej zalecał Polakom oszczędzanie własnej krwi. Ale zarazem rozumiał, że od pewnego momentu opis zdarzeń przeszłych powinien uwzględniać coś więcej niż prosty bilans szans i zaniedbań. Że historia jest również metafizyką.
Przetrwanie jako naród to coś więcej niż uratowanie iluś ludzi z danego pokolenia, co nie oznacza prostej pochwały marnowania ludzkiej krwi. Ale kiedy coś się już zdarzyło, mamy prawo pytać o różnorakie skutki, i o rolę danego zdarzenia na przyszłość. Może bez Powstania Warszawskiego bylibyśmy bogatsi, a może bylibyśmy jako naród dużo gorsi, bardziej ułomni? Życzę wszystkim mądrości Stefana Wyszyńskiego.
Niezwykle poruszające wspomnienia sanitariuszki AK ze Szpitala św.Stanisława na Woli z pierwszych dni sierpnia 1944 roku: „Przeżyłam to Wola 1944” - Anna Danuta Sławińska. Książka do kupienia „wSklepiku.pl”. Polecamy!
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Nie odmawiam nikomu prawa do własnego osądu, pod warunkiem, że nie brnie w efekciarstwo i poetykę skandalu, która do tamtej tragedii po prostu nie pasuje. Mam jednak wrażenie, że Powstanie stało się czymś więcej niż zwykłym zdarzeniem politycznym i wojskowym. I że tego już się nie odwróci – ani siłami „Gazety Wyborczej”, ani prawicowych rewizjonistów.
W minionym tygodniu rozmawiałem z nowym prezesem IPN Jarosławem Szarkiem. Jest on gorącym obrońcą tradycji powstańczej. Wywiad ukaże się w poniedziałek we „wSieci”, ale jeden jego fragment po prostu się nie zmieścił.
Doktor Szarek przypomniał jak to w 1963 roku prymas Stefan Wyszyński zareagował krytycznie na dyskusję w „Tygodniku Powszechnym: w ramach której katoliccy intelektualiści podważali Powstanie Styczniowe, może bardziej jeszcze beznadziejne i straceńcze. Prymas odpowiedział: bez niego nie przetrwalibyśmy jako naród.
A przecież kardynał Wyszyński nie był romantykiem. Raczej zalecał Polakom oszczędzanie własnej krwi. Ale zarazem rozumiał, że od pewnego momentu opis zdarzeń przeszłych powinien uwzględniać coś więcej niż prosty bilans szans i zaniedbań. Że historia jest również metafizyką.
Przetrwanie jako naród to coś więcej niż uratowanie iluś ludzi z danego pokolenia, co nie oznacza prostej pochwały marnowania ludzkiej krwi. Ale kiedy coś się już zdarzyło, mamy prawo pytać o różnorakie skutki, i o rolę danego zdarzenia na przyszłość. Może bez Powstania Warszawskiego bylibyśmy bogatsi, a może bylibyśmy jako naród dużo gorsi, bardziej ułomni? Życzę wszystkim mądrości Stefana Wyszyńskiego.
Niezwykle poruszające wspomnienia sanitariuszki AK ze Szpitala św.Stanisława na Woli z pierwszych dni sierpnia 1944 roku: „Przeżyłam to Wola 1944” - Anna Danuta Sławińska. Książka do kupienia „wSklepiku.pl”. Polecamy!
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/303595-historia-narodu-to-cos-wiecej-niz-zyski-i-straty-uwagi-po-marszu-wolskim?strona=2