Z przerażeniem i smutkiem obserwuję jak Polska i Ukraina wpadają w spiralę wzajemnego oskarżania i potępiania; jak dobre relacje między naszymi narodami, które wydawały się tworzyć od paru dekad i intensyfikować w trakcie Majdanu oraz agresji Rosji na Ukrainę, zostają podważone przez ożywianie tragedii historii.
I słyszę chichot Putina, którzy może odetchnąć pełną piersią, bo nie ma nic lepszego dla imperium moskiewskiego niż wrogość między nami, wrogość, o którą zabiega (jak widać w dużej mierze skutecznie) i zabiegał od zawsze Kreml.
Czy nie mamy mówić prawdy o ludobójstwie dokonanym przez Ukraińców na Polakach w 1943 roku? Nic podobnego. Powinniśmy oddawać prawdę historii, ale przeszłe tragedie nie mogą determinować naszej polityki dziś. Zamykanie się w kręgu dawnych win, które generować muszą wrogość jest i zawsze było receptą na klęskę.
Z całą moją sympatią i poparciem dla młodych pokoleń Ukraińców, którzy po wyrwaniu się z orbity sowieckich wpływów budują zręby swego demokratycznego państwa i starają się dołączyć do europejskiej rodziny - najpierw muszą zmierzyć się z własną przeszłością
—pisze na naszym portalu Piotr Cywiński. A więc, jestem przekonany, że nieświadomie, proponuje niekończącą się wrogość między nami. Żaden, zwłaszcza walczący o przetrwanie i tożsamość, naród nie jest gotowy do rozliczania się ze swoją historią na wezwanie i warunkach stawianych mu przez swoich historycznych konkurentów.
Przykład polsko-ukraińskich relacji jest tego dobitnym przykładem. Ukraińcy na pewno uznają, że ich rachunek win powinny zostać poprzedzony przez Polaków, którzy mieliby przyznać się do dławienia ich narodowych aspiracji i wcale nie musiałoby przybrać to tak groteskowego charakteru jak projekt rezolucji złożony przez deputowanego Musija. Nie wchodzę w racje, opisuję proces.
Ukraińcy dopiero odzyskują swoją historię, próbują tworzyć zrąb swoich narodowych mitów, który budują na najbardziej klasycznym schemacie, tzn. czci dla walczących o wolność. Bandera nie jest wychwalany jako ideolog skrajnego nacjonalizmu, ale ojciec ukraińskiej niepodległości; UPA nie jest celebrowana jako formacja dokonująca mordów na Polakach, o których prawie nikt na Ukrainie nie ma pojęcia, ale jako bohaterowie narodowowyzwoleńczej walki.
Jeszcze raz powtórzę. Mamy obowiązek pamiętać o tragedii naszych przodków. Powinniśmy ją upamiętnić i wskazać winnych. Działając jednak w wymiarze międzynarodowym musimy zastanowić się nad konsekwencjami swoich posunięć.
Stawiając Ukraińcom ultimatum mamy pewność, że zostanie ono odrzucone, a prawda na temat ludobójstwa w 1943 roku do nich nie dotrze. Mamy także pewność, że odebrane ono zostanie – niezależnie od naszych intencji – jako akt wrogości. Szansa na optymalny dla obu stron sojusz zostanie zaprzepaszczona. Czy tego chcemy?
Rozliczanie się z przeszłością to zwykle długi proces a dla jego osiągnięcia potrzebne są dobre relacje między narodami uwikłanymi w historię. Brońmy prawdy historycznej, ale nie traktujemy jej natychmiastowego przyjęcia jako warunku porozumienia między naszymi krajami, porozumienia które jest niezbędne dla obu stron.
Kłamstwo prawdą zwyciężaj! Polecamy „wSklepiku.pl”: „Wołyń. Wspomnienia ocalałych”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/303539-poza-spirala-oskarzen-zaden-zwlaszcza-walczacy-o-przetrwanie-i-tozsamosc-narod-nie-jest-gotowy-do-rozliczania-sie-ze-swoja-historia-na-wezwanie