Poza spiralą oskarżeń. Żaden, zwłaszcza walczący o przetrwanie i tożsamość, naród nie jest gotowy do rozliczania się ze swoją historią na wezwanie

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Flickr.com/danilus
Fot. Flickr.com/danilus

Z przerażeniem i smutkiem obserwuję jak Polska i Ukraina wpadają w spiralę wzajemnego oskarżania i potępiania; jak dobre relacje między naszymi narodami, które wydawały się tworzyć od paru dekad i intensyfikować w trakcie Majdanu oraz agresji Rosji na Ukrainę, zostają podważone przez ożywianie tragedii historii.

I słyszę chichot Putina, którzy może odetchnąć pełną piersią, bo nie ma nic lepszego dla imperium moskiewskiego niż wrogość między nami, wrogość, o którą zabiega (jak widać w dużej mierze skutecznie) i zabiegał od zawsze Kreml.

Czy nie mamy mówić prawdy o ludobójstwie dokonanym przez Ukraińców na Polakach w 1943 roku? Nic podobnego. Powinniśmy oddawać prawdę historii, ale przeszłe tragedie nie mogą determinować naszej polityki dziś. Zamykanie się w kręgu dawnych win, które generować muszą wrogość jest i zawsze było receptą na klęskę.

Z całą moją sympatią i poparciem dla młodych pokoleń Ukraińców, którzy po wyrwaniu się z orbity sowieckich wpływów budują zręby swego demokratycznego państwa i starają się dołączyć do europejskiej rodziny - najpierw muszą zmierzyć się z własną przeszłością

—pisze na naszym portalu Piotr Cywiński. A więc, jestem przekonany, że nieświadomie, proponuje niekończącą się wrogość między nami. Żaden, zwłaszcza walczący o przetrwanie i tożsamość, naród nie jest gotowy do rozliczania się ze swoją historią na wezwanie i warunkach stawianych mu przez swoich historycznych konkurentów.

Przykład polsko-ukraińskich relacji jest tego dobitnym przykładem. Ukraińcy na pewno uznają, że ich rachunek win powinny zostać poprzedzony przez Polaków, którzy mieliby przyznać się do dławienia ich narodowych aspiracji i wcale nie musiałoby przybrać to tak groteskowego charakteru jak projekt rezolucji złożony przez deputowanego Musija. Nie wchodzę w racje, opisuję proces.

Ukraińcy dopiero odzyskują swoją historię, próbują tworzyć zrąb swoich narodowych mitów, który budują na najbardziej klasycznym schemacie, tzn. czci dla walczących o wolność. Bandera nie jest wychwalany jako ideolog skrajnego nacjonalizmu, ale ojciec ukraińskiej niepodległości; UPA nie jest celebrowana jako formacja dokonująca mordów na Polakach, o których prawie nikt na Ukrainie nie ma pojęcia, ale jako bohaterowie narodowowyzwoleńczej walki.

Jeszcze raz powtórzę. Mamy obowiązek pamiętać o tragedii naszych przodków. Powinniśmy ją upamiętnić i wskazać winnych. Działając jednak w wymiarze międzynarodowym musimy zastanowić się nad konsekwencjami swoich posunięć.

Stawiając Ukraińcom ultimatum mamy pewność, że zostanie ono odrzucone, a prawda na temat ludobójstwa w 1943 roku do nich nie dotrze. Mamy także pewność, że odebrane ono zostanie – niezależnie od naszych intencji – jako akt wrogości. Szansa na optymalny dla obu stron sojusz zostanie zaprzepaszczona. Czy tego chcemy?

Rozliczanie się z przeszłością to zwykle długi proces a dla jego osiągnięcia potrzebne są dobre relacje między narodami uwikłanymi w historię. Brońmy prawdy historycznej, ale nie traktujemy jej natychmiastowego przyjęcia jako warunku porozumienia między naszymi krajami, porozumienia które jest niezbędne dla obu stron.


Kłamstwo prawdą zwyciężaj! Polecamy „wSklepiku.pl”: „Wołyń. Wspomnienia ocalałych”.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych