W tym samym czasie na decyzjach o egzekucjach w dołach śmierci, na fakturach za zakup cyklonu B, projektach obozów koncentracyjnych i zagłady, na podsumowaniach konferencji w Wansee i tysiącach innych dokumentów przybijano oficjalne pieczęcie państwa niemieckiego. To jest podstawowa różnica, to jest powód do dumy dla Polaków i przyczyna wiecznej hańby niemieckiej. Nic dziwnego, że niemiecka polityka historyczna wytrwale próbuje tę różnicę zamazać przez skupianie uwagi na hańbiących ekscesach z udziałem marginesu społeczeństwa polskiego, pomijając inspirację okupanta, terror i przymus, a także fakt, że wypędzono wcześniej stamtąd lub wymordowano inteligencję polską i całą kadrę przywódczą. Na marginesie: fascynaci teoriami, że II RP powinna pójść z Hitlerem, mają w tej rzece podłości i swój strumyczek.
Musimy zdać sobie sprawę, że to wszystko jest formą agresji wobec Polski, jej dziedzictwa, ale i przyszłości. Naród sprawców, na jaki chcą nas przerobić, będzie w Europie wciąż opartej na fundamentach ustanowionych po II Wojnie Światowej, narodem drugiej kategorii. Narodem mało atrakcyjnym, narodem, którego państwo będzie słabe, a granice, ustanowione przecież po wojnie w skutek wojny, łatwiejsze do podważenia.
To dodatkowy powód dla którego musimy walczyć o prawdę historyczną. Podstawowy jest oczywiście moralny: nic nie zwalnia nas z obowiązku obrony prawdy o tragicznym losie i bohaterstwie naszych babć i dziadków, o pokoleniach, które znalazły się pomiędzy dwoma barbarzyńskimi totalitaryzmami i żadnemu nie uległy, żadnemu nie dały się też uwieść. O narodzie, który zapłacił za swoją postawę milionami ofiar, utratą rdzennych ziem na Wschodzie i pół wiekiem niewoli komunistycznej.
Niech zatem ohydnie kłamliwe słowa białoruskiej noblistki każdy sobie wydrukuje i zachowa jako przestrogę, niech każdy wytnie wywiady z Grossem. Jako przestrogę. Bo tak właśnie będziemy widziani, taka będzie godność Polaków, jeśli nie zaczniemy przeciwdziałać. Nie zmienimy szkoły, kultury, mediów, dyplomacji, samorządów na zdolne do obrony polskiej prawdy i polskiej racji stanu.
I pamiętajmy, że to nie koniec. Zarzuty oszczerców ewoluują, nie napotykając oporu idą w kłamstwach coraz dalej, mnożą żądania i coraz bardziej po orwellowsku na nowo piszą historię. Powtarzam: jesteśmy na dnie. Walka z tym kłamstwem to dziś jedno z podstawowych zadań państwa polskiego.
Jeśli cenicie Państwo nasz portal, to pamiętajcie proszę o najnowszym wydaniu tygodnika „w Sieci”:
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W tym samym czasie na decyzjach o egzekucjach w dołach śmierci, na fakturach za zakup cyklonu B, projektach obozów koncentracyjnych i zagłady, na podsumowaniach konferencji w Wansee i tysiącach innych dokumentów przybijano oficjalne pieczęcie państwa niemieckiego. To jest podstawowa różnica, to jest powód do dumy dla Polaków i przyczyna wiecznej hańby niemieckiej. Nic dziwnego, że niemiecka polityka historyczna wytrwale próbuje tę różnicę zamazać przez skupianie uwagi na hańbiących ekscesach z udziałem marginesu społeczeństwa polskiego, pomijając inspirację okupanta, terror i przymus, a także fakt, że wypędzono wcześniej stamtąd lub wymordowano inteligencję polską i całą kadrę przywódczą. Na marginesie: fascynaci teoriami, że II RP powinna pójść z Hitlerem, mają w tej rzece podłości i swój strumyczek.
Musimy zdać sobie sprawę, że to wszystko jest formą agresji wobec Polski, jej dziedzictwa, ale i przyszłości. Naród sprawców, na jaki chcą nas przerobić, będzie w Europie wciąż opartej na fundamentach ustanowionych po II Wojnie Światowej, narodem drugiej kategorii. Narodem mało atrakcyjnym, narodem, którego państwo będzie słabe, a granice, ustanowione przecież po wojnie w skutek wojny, łatwiejsze do podważenia.
To dodatkowy powód dla którego musimy walczyć o prawdę historyczną. Podstawowy jest oczywiście moralny: nic nie zwalnia nas z obowiązku obrony prawdy o tragicznym losie i bohaterstwie naszych babć i dziadków, o pokoleniach, które znalazły się pomiędzy dwoma barbarzyńskimi totalitaryzmami i żadnemu nie uległy, żadnemu nie dały się też uwieść. O narodzie, który zapłacił za swoją postawę milionami ofiar, utratą rdzennych ziem na Wschodzie i pół wiekiem niewoli komunistycznej.
Niech zatem ohydnie kłamliwe słowa białoruskiej noblistki każdy sobie wydrukuje i zachowa jako przestrogę, niech każdy wytnie wywiady z Grossem. Jako przestrogę. Bo tak właśnie będziemy widziani, taka będzie godność Polaków, jeśli nie zaczniemy przeciwdziałać. Nie zmienimy szkoły, kultury, mediów, dyplomacji, samorządów na zdolne do obrony polskiej prawdy i polskiej racji stanu.
I pamiętajmy, że to nie koniec. Zarzuty oszczerców ewoluują, nie napotykając oporu idą w kłamstwach coraz dalej, mnożą żądania i coraz bardziej po orwellowsku na nowo piszą historię. Powtarzam: jesteśmy na dnie. Walka z tym kłamstwem to dziś jedno z podstawowych zadań państwa polskiego.
Jeśli cenicie Państwo nasz portal, to pamiętajcie proszę o najnowszym wydaniu tygodnika „w Sieci”:
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/300376-juz-nawet-bialoruska-pisarka-z-poczuciem-wyzszosci-prawi-o-zbrodniach-polakow-jesli-chodzi-o-historyczna-godnosc-jestesmy-na-dnie?strona=2