Nie powielajmy kłamstw o Jedwabnem. Świadkowie i fakty czekają na prawdę. W odpowiedzi Piotrowi Skwiecińskiemu. WIDEO

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce / YouTube
Fot. wPolityce / YouTube

Gdy kolejno odkrywane warstwy grobów odsłaniały dowody wskazujące, że część zamordowanych zginęła od postrzałów, co wskazywało na to, że wykonawcami mordu byli Niemcy, ekshumację przerwano. Stało się tak na żądanie organizacji żydowskich

— przypomina reżyser. Jak się okazuje, to jedynie wymówka. Ekshumacji ciał osób pochodzenia żydowskiego dokonuje się na całym świecie. Co więcej, jak przypomina dr Ewa Kurek, która również bada sprawę Jedwabnego, dwa lata temu z żydowskim czasopiśmie dokładnie opisano proces ekshumacji. Nie znalazła się tam żadna wzmianka, jakoby czynność ta stała w sprzeczności z prawem żydowskim.

Co o zbrodni w Jedwabnem mówią ówcześni mieszkańcy miasteczka? Co wydarzyło się w lipcu 1941 roku?

Szłam z matką do kościoła na 6 rano. Chodziłyśmy codziennie najpierw do kościoła, potem po chleb. Wchodzimy na rynek. Przed żandarmerią stały dwie ciężarówki odwrócone przodem do kościoła i z nich wyskakiwali Niemcy z karabinami.

— wspomina w filmie „Jedwabne” pani Leokadia Lusińska. Opowiada, że z Niemcami chodził po domach człowiek, który sprowadził się do Jedwabnego w 1935 r. Wszyscy mówili na niego Niemiec. Zapytany przez matkę pani Leokadii co się dzieje, odpowiedział: „Będzie pogrzeb Lenina. Żydzi będą chować Lenina”. Wchodzili do każdego domu, z których wyprowadzali mężczyzn, jeśli ich znaleźli. Mówili, że to do pilnowania Żydów, którzy będą sprzątać rynek na pogrzeb Lenina.

Z wielu świadectw i dokumentów wynika, że w dniu zbrodni pojawili się w Jedwabnem nieznani nikomu ludzie. Informacja ta pojawia się także w aktach procesu z 1949 roku. Jest mowa o Mazurach i folksdojczach.

Pani Hieronima Wilczewska, która w 1941 roku miała 8 lat, wspomina tamten dramatyczny moment, wyraźnie wskazując że oprócz Niemców w mordzie brali udział także ludzie mówiący po rosyjsku.

Zamknęli wierzeje tej stodoły, oblali benzyną. (…)Mieli czarne mundury, gestapo. Rozmawiali w niemieckim języku. Gestapo brało te dzieciaki za rękę, za plecy, za kark i rzucali nimi. Cały czas gestapo stało, trzymało wartę, nie dopuścili nikogo do nich. (…) Podszedł do mnie gestapowiec i mówi do mnie po rosyjsku, żebym się napatrzyła, co robią z Żydami. I, że jak skończą z Żydami, to będą tak robili z wami, z Polakami.

WIĘCEJ: Hieronima Wilczewska - świadek mordu na Żydach: „Mówcie prawdę o Jedwabnem”. ZOBACZ WIDEO

Potwierdza to także inny świadek tamtych tragicznych wydarzeń.

Rzecz się miała 10 lipca 1941 roku – 19 dnia od momentu wkroczenia armii niemieckiej na terytorium nasze. Tereny łomżyńskie były w okupacji bolszewickiej. (…) Ludność żydowskiego pochodzenia spędzano na rynek centralny w Jedwabnem. Nie był to Wehrmacht dosłownie, to byli funkcjonariusze ds. czystek etnicznych. Byli w różnych mundurach, zielonych, ale i typowych dla gestapo – czarnych

— wspomina Stefan Boczkowski, który wskazuje, że proceder likwidacji społeczności żydowskiej przez tę formację miał miejsce także w innych miastach. On także mówi o rozstrzelaniu Żydów z Jedwabnego.

Prof. Andrzej Kola z Uniwersytetu w Toruniu, który kierował badaniami w Jedwabnem, potwierdza że w stodole znaleziono pomnik Lenina oraz łuski niemieckich nabojów.

Ta łuska jednoznacznie mówi nam o tym, że strzelano w tym miejscu. Mamy tych łusek kilkadziesiąt wewnątrz stodoły, ale i kilkadziesiąt poza nią. Oznacza to, że strzelano i na zewnątrz i wewnątrz

— mówi archeolog. Wskazuje, że znaleziono w mogile wiele wartościowych przedmiotów, monet i biżuterii. Łącznie wydobyto ponad 600 przedmiotów. Pada więc kolejny mit Grossa, że Polacy rozgrabili ofiary mordu.

Wróćmy do filmu Artura Janickiego.

Przedstawiony tu przebieg tragedii z 10 lipca 1941 roku w Jedwabnem konfrontowaliśmy z publikacjami historyków, także z wynikami śledztwa IPN. Nie jest to obraz sprzeczny z naukowymi ustaleniami. Wszystkie relacje tzw. naocznych świadków historii mówiły o tym, że pierwszą grupę Żydów zamordowano i pochowano na pobliskim cmentarzu żydowskim. Tymczasem ich grób znaleziono w obrębie stodoły. To niweczy wiarygodność wszelkich oskarżeń – tych z 1949 roku i obecnych. Przede wszystkim niweczy wiarygodność Jana Tomasza Grossa. Oficjalny komunikat Instytutu Pamięci Narodowej o umorzeniu śledztwa zdaje się nie uwzględniać tego zasadniczego momentu w ocenie zdarzeń. W takiej sytuacji twierdzenie, że zbrodni dokonali sami Polacy jest nieuprawnione, nawet jeśli to oskarżenie dotyczy tylko marginesu – 20 czy 30 mieszkańców Jedwabnego. Skoro nie ustalono jaka była rola Niemców, skoro nie ustalono w jaki sposób pozbawiono ofiary życia, zamknięcie śledztwa wydaje się stanowczo przedwczesne. Większość wątpliwości, jakie nadal budzi ta zbrodnia, zostanie usunięta, gdy zostanie doprowadzona do końca ekshumacja mogił. Tak nakazuje polskie prawo

— podkreśla reżyser w filmie „Jedwabne”.

Czy można więc powtarzać ślepo za Grossem, że Jedwabne jest zbrodnią Polaków na Żydach? Czy można uznać, że sprawa została wyjaśniona? Czy można pozwolić sobie na spokojne stwierdzenie, że należy się pogodzić i z taką kartą naszej historii? Byłoby to skrajną naiwnością, brakiem chęci poznania prawdy. Zbyt wielu rzeczy nie wiemy. Nie wyjaśniono jaka była rola Niemców. Nie dowiedziono w jaki sposób zginęli żydowscy mieszkańcy Jedwabnego. A kłamstwo o Polakach obiegło cały świat.

« poprzednia strona
123
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych