Koalicja Kłamstwa. "Budowanie na kłamstwie, na niedomówieniach jest budowaniem na piaskach"

rys. A.Krauze
rys. A.Krauze

W ostatnim tygodniu października 2015 roku odbyły się w Gdańsku dwa ważne wydarzenia. Pierwszym z nich było spotkanie z Wojciechem Sumlińskim, drugim benefis Joanny i Andrzeja Gwiazdów. Każde z nich chciałem zrelacjonować osobnym tekstem, ale im dłużej o tym myślałem, tym bardziej zaczynałem dostrzegać wyraźne podobieństwo uniwersalnej historii, która była częścią ich obu. Historii walki z prawdą.

Bezradny Gwiazda?

Jeden z gości, który zabrał głos w trakcie benefisu, profesor Marek Czachor z Politechniki Gdańskiej, przytoczył poniższy fragment wywiadu, którego Andrzej Gwiazda udzielił Solidarności Walczącej w grudniu 1988 roku:

Kraje satelickie ZSRR w Europie stanowią rezerwuar taniej i, co należy podkreślić, wysokokwalifikowanej siły roboczej. Odzyskanie niepodległości przez te kraje może spowodować, że przestaną one być rynkami zbytu, a staną się w stosunkowo krótkim czasie dostawcą wyrobów wysokiej jakości na Zachód. Więc znacznie korzystniejsze byłoby takie zmodyfikowanie systemu, które utrzyma nas w nędzy, a otworzy przed zachodnimi przemysłowcami możliwości korzystania z taniej siły roboczej. Amerykanie są gotowi nam pomagać pod warunkiem, że nie dojdzie tutaj do zdecydowanej wygranej, a jedynie do pewnych modyfikacji istniejącego systemu polityczno-gospodarczego.

Przedstawiona tu diagnoza, biorąc pod uwagę wiedzę historyczną, jest niezwykle trafna. A przecież te oceny zostały sformułowane jeszcze przed Okrągłym Stołem, przed wyborami 4 czerwca 1989, przed rozpadem ZSRS i przed końcem PRL. Profesor Czachor podkreślił profetyzm Andrzeja Gwiazdy i przyrównał go do postaci tragicznej Kasandry, cytując fragment „Esejów dla Kasandry” Jerzego Stempowskiego: „[…] prorok stoi przed swym ludem bezradny, często zrozpaczony. Im pewniejsza jest jego znajomość spraw przyszłych, tym większa samotność”. Profeta Gwiazda jawił się, jako z góry skazany na niepowodzenie, niezrozumiany przez swój lud. Ale jest przecież coś jeszcze. Istnieją siły, które trzymają ów lud w stanie niewiedzy, które planowo i z premedytacją działają przeciwko tym, którzy rzeczywiście mają dar widzenia dalej lub z innych względów stanowią zagrożenie.

Groźny Popiełuszko

Na spotkaniu, które trwało ponad dwie godziny redaktor Wojciech Sumliński opisywał walkę o prawdę dotyczącą przebiegu porwania i zamordowaniu ks. Jerzego Popiełuszki. Oficjalnie obowiązująca wersja tych zdarzeń została ustalona w tzw. „procesie toruńskim” w 1985 roku, jednak już na początku lat 90-tych prokurator Andrzej Witkowski wznowił śledztwo. Gdy był bliski ustalenia faktów, które burzyły pierwotną narrację, został z dnia na dzień odsunięty od prowadzenia dochodzenia. To samo miało miejsce dziesięć lat później, gdy już jako prokurator IPN wrócił do sprawy i zebrał nowy materiał dowodowy. Wraz ze zwycięstwem Prawa i Sprawiedliwości w 2005 roku pojawiła się szansa, by przywrócić mu dochodzenie. Tak redaktor Sumliński relacjonował swoje spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim, na którym prosił o pomoc w tej sprawie:

Wtedy odpowiedział mi prezes Kaczyński: - Powiem panu szczerze, ja tego nie zrobię […]Cenię Andrzeja Witkowskiego, wiem, że jest uczciwy, ale jednocześnie ciąży na nim pewien rys mitomanii. -Czemu Pan tak twierdzi panie prezesie? - Bo ludzie którym ufam, ludzie uczciwi i porządni mówią mi to i to, i są to relacje wielu ludzi. Ja wtedy powiedziałem prezesowi Kaczyńskiemu: - Niech pan to sprawdzi bardzo dokładnie, niech pan sprawdzi to na wszystkie możliwe sposoby. Minęły dwa lata. W roku 2007, w lipcu, Jarosław Kaczyński w mojej obecności mówi do Andrzeja Witkowskiego: - Panie prokuratorze, sprawdziłem bardzo dokładnie, to co mi o panu mówiono i wiem, że mnie okłamano. Strasznie mnie okłamano. Dzisiaj wiem, że jest pan jedynym człowiekiem, który może wyjaśnić tę zbrodnię. Dlatego obiecuję panu, że wróci pan do swego śledztwa jeszcze jesienią tego roku.

Ale jesienią 2007 roku rządziła już Platforma Obywatelska.

Redaktor Sumliński opisywał ten mechanizm następująco: dziesięć, piętnaście osób, którym ufamy zaczyna nagle mówić o kimś prawie jednym głosem. Dlaczego mielibyśmy nie dać wiary tym wypowiedziom, skoro ich autorami nierzadko są nasi długoletni znajomi, przyjaciele albo autorytety, osoby poważane i godne zaufania?

Funkcjonariusze kłamstwa

[…] niektórzy ze straży przyszli do miasta i powiadomili arcykapłanów o wszystkim, co zaszło. Ci zebrali się ze starszymi, a po naradzie dali żołnierzom sporo pieniędzy i rzekli: «Rozpowiadajcie tak: Jego uczniowie przyszli w nocy i wykradli Go, gdyśmy spali» […] Ci więc wzięli pieniądze i uczynili, jak ich pouczono.

— tak opisywał św. Mateusz fabrykację kłamstwa w pierwszych chwilach po zmartwychwstaniu Jezusa.

Odpowiedź na pytanie, dlaczego ludzie, grupy, środowiska boją się prawdy wydaje się oczywista. Jest ona niekorzystna dla ich działań, pozycji, statusu materialnego, dobrego imienia. A skoro prawda potrzebuje, by o nią walczyć, to Koalicja Kłamstwa zawsze walczy z tymi, którzy prawdy bronią, do prawdy próbują dotrzeć, bądź swoją niezachwianą postawą, dając przykład - mogą stanowić zagrożenie. Do walki używa się innych ludzi. Po cichu, dyskretnie, z judaszową troską akolici Koalicji rozsiewają jad, zatruwają prawdziwy obraz, mieszają fakty z plotkami. Często pod przymusem, trzymani na smyczy błędów przeszłości są gotowi użyć swojego autorytetu, by posłusznie wypełnić wolę niechcianych, wiecznych panów. Ale często z powodów osobistych, na skutek zazdrości, ambicji lub strachu przed utratą pozycji. Bo pojawił się ktoś, kto może być zagrożeniem. I należy go zneutralizować. Kłamstwem, oszczerstwem, plotką, insynuacją. Ośmieszyć, złamać, a w końcu przemilczeć. Biuro Analiz Solidarności Walczącej w tekście „Oczami władzy” ze stycznia 1989 roku, będącym analizą ówczesnej sytuacji politycznej, tak opisuje prawdopodobne wytyczne centrali PZPR:

[…] w stosunku do ekstremistów opozycyjnych należy zastosować triadę: rozpoznać -izolować- zablokować”.

To mechanizmy, które działają także dzisiaj.

Obrona

Jak nie stać się nieświadomym sojusznikiem Koalicji Kłamstwa? Odpowiedź przynosi Dekalog. Ósme przykazanie zabrania nam nie tylko oczerniania naszych bliźnich, ale i powtarzania zasłyszanych opinii na ich temat. Dopóki nie będziemy wiedzieli, czy nie są one fałszywe, dopóty musimy założyć, że takie są. Nie na odwrót. Nie możemy podejmować decyzji na podstawie plotki. Jeśli sprawa jest ważna, powinniśmy ją dokładnie sprawdzić, tak jak uczynił to Jarosław Kaczyński w przypadku prokuratora Witkowskiego. Pójście na skróty rodzi olbrzymią krzywdę dla pomówionego. Tym bardziej, jeśli odizolujemy go, nie informując o prawdziwych przyczynach. Takie wykluczenie podcina skrzydła. Najlepszym sposobem jest osobiste zweryfikowanie i wyciągnięcie wniosków, także w oparciu o konfrontację z osobą, której dotyczą niepochlebne wieści. Oraz próba analizy ewentualnych motywów tych, którzy te informacje kolportują. Finalnie, jeśli okaże się, że to nie pomówienia, należy przedsięwziąć odpowiednie kroki.

Nieliczni w latach 80-tych twierdzili, że Lech Wałęsa nie jest godzien zaufania, że prawdopodobnie współpracuje z SB. Nie słuchano ich, gdyż prowadzono skierowaną przeciwko nim skuteczną operację dyskredytacji i marginalizacji. Kto miał rację pokazała historia.

Prawda nas wyzwoli

Walka prawdy i kłamstwa, światła i ciemności, a więc w istocie - dobra ze złem dotyka każdego z nas. Bez względu na okoliczności, tytuły, czy profesje - w centrum zawsze stoi człowiek. To człowiek podejmuje decyzje. Decyzje o tym, czy zaufa plotce, czy posłucha polecenia, czy oczerni kogoś dla swoich korzyści lub ze zwykłej zazdrości. I to on będzie z tych decyzji rozliczany. Możemy żyć według prymatu prawdy, ale wtedy musimy zrobić to radykalnie. Nie można być uczciwym w jednych sprawach, a wikłać się w nieuczciwość w innych.

Naród, aby wzrastać potrzebuje fundamentu. Budowanie na kłamstwie, na niedomówieniach jest budowaniem na piaskach. To wzrastanie zaczyna się w nas samych, wymaga naszej decyzji o wyborze prawdy i czynów oraz świadectw, które będą tę decyzję urzeczywistniały. Jan Paweł II wiedział, że śmierć księdza Popiełuszki nie została wyjaśniona i prosił, by to zmienić. Ta prośba wciąż nie została spełniona. Na murze stołówki Uniwersytetu Gdańskiego w roku 1990 pojawił się napis „Gwiazda miałeś rację”. Jego wymowne przesłanie wciąż pozostaje aktualne. Jak dziś wyglądałaby Polska, gdyby 25 lat temu zwyciężyła prawda? Jak może wyglądać za 25 lat, gdy wciąż będą sprawy, które zbywa się milczeniem?

Bo skoro Polacy nie zasługują na prawdę o śmierci błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki, to jaki jest sens walki o prawdę o Smoleńsku?

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.