Niewiele pozostało pamiątek i zdjęć po Rodziewiczównie. Zachowało się jednak niezwykle cenne nagranie służby prasowej Armii Krajowej. Reporterzy kroniki powstańczej spotkali Marię Rodziewiczówną i jej serdeczną przyjaciółkę Jadwigę Skirmunttówną, gdy w ostatnich dniach Powstania Warszawskiego ukrywały się w pomieszczeniach pobiurowych Wedla na ul. Szpitalnej. Jeden z filmowców, Marek Gordon, opisał po latach tamto spotkanie. Opis ten opublikowano w liście do redakcji „Nasz Czas”.
Mówić prawie nie mogła, przychodziło jej to z wielkim trudem. Przywołała nas jednak gestem ręki, żebyśmy się zbliżyli do łóżka, a kiedyśmy powiedzieli kim jesteśmy, zaczęła płakać, dotykając naszych powstańczych opasek. - Chłopcy, chłopcy - mówiła cicho. - Więc naprawdę jesteście polskimi dziennikarzami? Czytam gazety powstańcze … piszcie… pracujcie… - Głos jej się rwał. - Zwyciężymy …”.
Fragment tego niezwykłego spotkania z Marią Rodziewiczówną zostało uwiecznione w filmie „Powstanie Warszawskie”, który składa się z materiałów nagranych przez służbę prasową AK.
Po klęsce Powstania obie przyjaciółki musiały uciekać z Warszawy. Zaprzyjaźniona z pisarką rodzina Mazarakich, zaprosiła je do swojej posiadłości w Żelaznej pod Skierniewicami. W dworze stacjonowały jednak wojska Wermachtu, więc trzeba było ulokować Rodziewiczównę i Skirmunttównę w leśniczówce. Pisarka dostała ciężkiego zapalenia płuc. Listopadowy ziąb nie pomagał w wyzdrowieniu. Maria Rodziewiczówna zmarła 6 listopada 1944 roku. Ostatnie chwile opisała jej przyjaciółka w książce „Pani na Hruszowej”, będącej biografią Rodziewiczówny.
Pogrzeb odbył się 11 listopada i jak na wojenne czasy bardzo był piękny i uroczysty. Państwo Mazarakowie dołożyli wszelkich starań, aby ostatnia przysługa choć w części wypadła odpowiednio do zasług zmarłej pisarki. Katafalk tonął w powodzi wieńców i kwiatów. Przyszły liczne delegacje związków, szkół i młodzieży. Zjazd był liczny. Zarząd RGO przybył w komplecie. Za trumną niesioną z kościoła aż na cmentarz na ramionach szła skupiona i wzruszona rzesza: Rodziewiczówna była dla niej nie tylko ulubioną autorką, ale i tą, która przez całe swoje życie umiała krzepić, podtrzymywać i zachęcać do pracy i do poświęcenia dla wielkiej, świętej idei
Złożyliśmy ją obok grobu rodziny Mazarakich. Pragnieniem jej, wyrażonym w testamencie było leżeć obok mogiły dziadów przy parafialnym kościele w Horodcu. Czy Bóg nam pozwoli pragnienie to wypełnić? Czy Kresy nasz do Polski wrócą? On jeden to wie
— pisała Jadwiga Skirmunttówna w swoich wspomnieniach w 1946 roku.
Tyle polskiej pracy, łez i krwi wsiąkło w tamtą ziemię, takich potężnych orędowników i patronów posiada ona przed Bogiem, że chcę skończyć te wspomnienia aktem wiary, że ziemia zroszona krwią patrona Polesia św. Andrzeja Boboli do Polski powróci i polska na zawsze zostanie, a według słów Rodziewiczówny przyjdzie i zapanuje w nas i na ziemi Królestwo Boże
— zakończyła swoją opowieść wieloletnia przyjaciółka pisarki.
Cztery lata później ekshumowano ciało pisarki i zorganizowano ponowny pogrzeb w Warszawie. Wydarzenie to opisał Hieronim Tukalski-Nielubowicz, jej syn chrzestny, w książce „Życie Marii Rodziewiczówny”.
Sarkofag ustawiono na katafalku w kościele św. Krzyża. W kościele, który Rodziewiczówna zanotowała w swoim „Kalendarzyku” w spisie kościołów spalonych i zburzonych przez Niemców „na pożegnanie”. Kościół św. Krzyża dźwigał się już z barbarzyńskiego zniszczenia.
O nabożeństwie żałobnym i wyprowadzeniu zwłok na Powązki zawiadamiały klepsydry od „Grona Przyjaciół Zmarłej” i Związku Zawodowego Literatów Polskich.
Maria Rodziewiczówna
Wielka Pisarka i Wielka Polka
Odznaczona Wielką Wstęgą Orderu Polonia Restituta
Odznaką Orląt
Odznaką 83. Pułku im. Traugutta
I Orderem Papieskim „Pro Fide et Ecclesia”
Nabożeństwo żałobne odbyło się 11 listopada 1948 roku, więc równo cztery lata po pogrzebie na cmentarzu w Żelaznej (11 XI 1944 – 11 XI 1948). Teraz społeczeństwu nic nie stało na przeszkodzie oddania ostatniej posługi zmarłej, toteż tłumno było w kościele i tłumno na Powązkach. Zjawiły się liczne delegacje ze szkół i wyższych uczelni, ze stowarzyszeń i związków i tłumy znajomych i czytelników. Kwiaty i wieńce – zewsząd i wszędzie – kwiaty i wieńce
— wspomina Tukalski-Nielubowicz, dodając że Mszę św. celebrował ks. bp Zygmunt Choromański w asyście licznego duchowieństwa. W kazaniu wygłoszonym przez jezuitę o. Jana Rostworowskiego, nie zabrakło wzmianki o wielkim nabożeństwie Rodziewiczówny do patrona Polesia i Polski, świętego Andrzeja Boboli.
W uroczystym orszaku odprowadzono ciało pisarki do Alei Zasłużonych na starych Powązkach.
Rok później, 20 listopada 1945 roku, w 5. rocznicę śmierci, grono przyjaciół zmarłej przez nalepione klepsydry powiadomiło, że odbędzie się nabożeństwo za spokój duszy śp. Marii Rodziewiczówny. Nabożeństwo to odbyło się również w kościele św. Krzyża przed wielkim ołtarzem. I odtąd wokół imienia Rodziewiczówny zapanowała długoletnia cisza…
— pisze Tukalski-Nielubowicz.
Pamięć o Rodziewiczównie jednak nie umarła. W latach 90. znowu zaczęto wydawać jej książki i przypominać jej wielkie dokonania dla Polski. Znowu zaczęto ją czytać, pisać o niej, oddawać szkoły jej patronatowi i zgłębiać spuściznę jej twórczości.
W najbliższym wydaniu tygodnika „wSieci ukaże się bardziej obszerny artykuł przybliżający życie Marii Rodziewiczówny.
11 listopada 2015 o godz. 17:00 w bazylice św. Krzyża w Warszawie odbędzie się Msza św. w intencji Marii Rodziewiczówny. Z kościołem tym była wyjątkowo związana. Tam też odbył się jej drugi pogrzeb - 11 listopada 1948. Po Mszy w dolnym kościele spotkanie z Dariuszem Morsztynem, twórcą Muzeum Rodziewiczówny. SERDECZNIE ZAPRASZAM!
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Niewiele pozostało pamiątek i zdjęć po Rodziewiczównie. Zachowało się jednak niezwykle cenne nagranie służby prasowej Armii Krajowej. Reporterzy kroniki powstańczej spotkali Marię Rodziewiczówną i jej serdeczną przyjaciółkę Jadwigę Skirmunttówną, gdy w ostatnich dniach Powstania Warszawskiego ukrywały się w pomieszczeniach pobiurowych Wedla na ul. Szpitalnej. Jeden z filmowców, Marek Gordon, opisał po latach tamto spotkanie. Opis ten opublikowano w liście do redakcji „Nasz Czas”.
Mówić prawie nie mogła, przychodziło jej to z wielkim trudem. Przywołała nas jednak gestem ręki, żebyśmy się zbliżyli do łóżka, a kiedyśmy powiedzieli kim jesteśmy, zaczęła płakać, dotykając naszych powstańczych opasek. - Chłopcy, chłopcy - mówiła cicho. - Więc naprawdę jesteście polskimi dziennikarzami? Czytam gazety powstańcze … piszcie… pracujcie… - Głos jej się rwał. - Zwyciężymy …”.
Fragment tego niezwykłego spotkania z Marią Rodziewiczówną zostało uwiecznione w filmie „Powstanie Warszawskie”, który składa się z materiałów nagranych przez służbę prasową AK.
Po klęsce Powstania obie przyjaciółki musiały uciekać z Warszawy. Zaprzyjaźniona z pisarką rodzina Mazarakich, zaprosiła je do swojej posiadłości w Żelaznej pod Skierniewicami. W dworze stacjonowały jednak wojska Wermachtu, więc trzeba było ulokować Rodziewiczównę i Skirmunttównę w leśniczówce. Pisarka dostała ciężkiego zapalenia płuc. Listopadowy ziąb nie pomagał w wyzdrowieniu. Maria Rodziewiczówna zmarła 6 listopada 1944 roku. Ostatnie chwile opisała jej przyjaciółka w książce „Pani na Hruszowej”, będącej biografią Rodziewiczówny.
Pogrzeb odbył się 11 listopada i jak na wojenne czasy bardzo był piękny i uroczysty. Państwo Mazarakowie dołożyli wszelkich starań, aby ostatnia przysługa choć w części wypadła odpowiednio do zasług zmarłej pisarki. Katafalk tonął w powodzi wieńców i kwiatów. Przyszły liczne delegacje związków, szkół i młodzieży. Zjazd był liczny. Zarząd RGO przybył w komplecie. Za trumną niesioną z kościoła aż na cmentarz na ramionach szła skupiona i wzruszona rzesza: Rodziewiczówna była dla niej nie tylko ulubioną autorką, ale i tą, która przez całe swoje życie umiała krzepić, podtrzymywać i zachęcać do pracy i do poświęcenia dla wielkiej, świętej idei
Złożyliśmy ją obok grobu rodziny Mazarakich. Pragnieniem jej, wyrażonym w testamencie było leżeć obok mogiły dziadów przy parafialnym kościele w Horodcu. Czy Bóg nam pozwoli pragnienie to wypełnić? Czy Kresy nasz do Polski wrócą? On jeden to wie
— pisała Jadwiga Skirmunttówna w swoich wspomnieniach w 1946 roku.
Tyle polskiej pracy, łez i krwi wsiąkło w tamtą ziemię, takich potężnych orędowników i patronów posiada ona przed Bogiem, że chcę skończyć te wspomnienia aktem wiary, że ziemia zroszona krwią patrona Polesia św. Andrzeja Boboli do Polski powróci i polska na zawsze zostanie, a według słów Rodziewiczówny przyjdzie i zapanuje w nas i na ziemi Królestwo Boże
— zakończyła swoją opowieść wieloletnia przyjaciółka pisarki.
Cztery lata później ekshumowano ciało pisarki i zorganizowano ponowny pogrzeb w Warszawie. Wydarzenie to opisał Hieronim Tukalski-Nielubowicz, jej syn chrzestny, w książce „Życie Marii Rodziewiczówny”.
Sarkofag ustawiono na katafalku w kościele św. Krzyża. W kościele, który Rodziewiczówna zanotowała w swoim „Kalendarzyku” w spisie kościołów spalonych i zburzonych przez Niemców „na pożegnanie”. Kościół św. Krzyża dźwigał się już z barbarzyńskiego zniszczenia.
O nabożeństwie żałobnym i wyprowadzeniu zwłok na Powązki zawiadamiały klepsydry od „Grona Przyjaciół Zmarłej” i Związku Zawodowego Literatów Polskich.
Maria Rodziewiczówna
Wielka Pisarka i Wielka Polka
Odznaczona Wielką Wstęgą Orderu Polonia Restituta
Odznaką Orląt
Odznaką 83. Pułku im. Traugutta
I Orderem Papieskim „Pro Fide et Ecclesia”
Nabożeństwo żałobne odbyło się 11 listopada 1948 roku, więc równo cztery lata po pogrzebie na cmentarzu w Żelaznej (11 XI 1944 – 11 XI 1948). Teraz społeczeństwu nic nie stało na przeszkodzie oddania ostatniej posługi zmarłej, toteż tłumno było w kościele i tłumno na Powązkach. Zjawiły się liczne delegacje ze szkół i wyższych uczelni, ze stowarzyszeń i związków i tłumy znajomych i czytelników. Kwiaty i wieńce – zewsząd i wszędzie – kwiaty i wieńce
— wspomina Tukalski-Nielubowicz, dodając że Mszę św. celebrował ks. bp Zygmunt Choromański w asyście licznego duchowieństwa. W kazaniu wygłoszonym przez jezuitę o. Jana Rostworowskiego, nie zabrakło wzmianki o wielkim nabożeństwie Rodziewiczówny do patrona Polesia i Polski, świętego Andrzeja Boboli.
W uroczystym orszaku odprowadzono ciało pisarki do Alei Zasłużonych na starych Powązkach.
Rok później, 20 listopada 1945 roku, w 5. rocznicę śmierci, grono przyjaciół zmarłej przez nalepione klepsydry powiadomiło, że odbędzie się nabożeństwo za spokój duszy śp. Marii Rodziewiczówny. Nabożeństwo to odbyło się również w kościele św. Krzyża przed wielkim ołtarzem. I odtąd wokół imienia Rodziewiczówny zapanowała długoletnia cisza…
— pisze Tukalski-Nielubowicz.
Pamięć o Rodziewiczównie jednak nie umarła. W latach 90. znowu zaczęto wydawać jej książki i przypominać jej wielkie dokonania dla Polski. Znowu zaczęto ją czytać, pisać o niej, oddawać szkoły jej patronatowi i zgłębiać spuściznę jej twórczości.
W najbliższym wydaniu tygodnika „wSieci ukaże się bardziej obszerny artykuł przybliżający życie Marii Rodziewiczówny.
11 listopada 2015 o godz. 17:00 w bazylice św. Krzyża w Warszawie odbędzie się Msza św. w intencji Marii Rodziewiczówny. Z kościołem tym była wyjątkowo związana. Tam też odbył się jej drugi pogrzeb - 11 listopada 1948. Po Mszy w dolnym kościele spotkanie z Dariuszem Morsztynem, twórcą Muzeum Rodziewiczówny. SERDECZNIE ZAPRASZAM!
Więcej o Marii Rodziewiczównie na Facebooku
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/270938-rocznica-smierci-marii-rodziewiczowny-mowila-ze-sa-dwie-potegi-ktorym-trzeba-oddac-wszystko-a-w-zamian-nie-brac-nic-to-bog-i-ojczyzna-komunisci-bali-sie-jej-powiesci?strona=2