Skoro nie można mówić o polityce, pomówmy o Polsce. „Tysiąc lat wśród takich sąsiadów trwać i ostać, to nie słomianym ogniem trza być, ale głazem i stalą”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Nie inaczej było za okupacji w czasie II wojny. Mimo grozy, Polacy nie tracili nadziei. Rodziewiczówna, już prawie osiemdziesięcioletnia wówczas staruszka, przypominała młodym studentom i uczniom swoje narodowo-religijne credo. Podkreślała, że „są na świecie dwie potęgi, którym trzeba w życiu wszystko dać w ofierze, niczego w zamian nie żądając – Bóg i Ojczyzna. Rozumieli to doskonale inni. Jadwiga Skirmunttówna tak wspomina 1944 rok:

Wszyscy czerpali otuchę z poczucia słuszności naszej ojczystej sprawy, wszyscy, pomimo trzymającej się jeszcze potęgi okupanta, wierzyli w jego przegraną, w nadejście godziny miłosierdzia nad Polską. I my żyłyśmy całą duszą tą właśnie atmosferą duchowej mocy i niezłomności Warszawy.

Kościoły były stale przepełnione tłumami tak rozmodlonymi, jakich nigdy przedtem nie zdarzyło mi się widzieć. Nikt się z nikim w kościele nie witał, nikt tu nikogo nie oglądał, wszyscy widzieli przed sobą tylko ołtarz z utajonym Bogiem, wszyscy w duszy mieli tylko modlitwę i Kraj.

Dziś ta sama Warszawa domaga się wycięcia krzyży z przestrzeni publicznej, żąda nowoczesnej historii i pseudopatriotyzmu, który postawi Unię Europejską ponad Orłem.

Co powiedziałaby Rodziewiczówna współczesnym pseudopatriotom? Pewnie powtórzyłaby swoje przemówienie, którym w 1928 roku powitała pielgrzymkę Związku Polek z Ameryki.

Macierz nasza nie jest już niewolnicą, ni ubogą komornicą, ale wielmożną panią, dziedzicą szerokich pól, bogatych ziem i matką wielkiego narodu. Wielki jest dziesięciowiekową przeszłością, gdy sobie tworzył legendę o pogromie smoka, o bohaterstwie Wandy, o prostocie mądrej Piasta Kołodzieja. A kładł swe fundamenty mocarną potęgą Chrobrego i świętością Patronów, i wiedzą uczonych, męstwem wojowników i mrówczą pracą szarych milionów – aż wzniósł gmach potężny, na którego szczycie po latach prób, walk i niewoli znowu ku niebu wznosi nasz sztandar biało-karmazynowy z Królewskim Ptakiem.

Wielką i szeroką jest ta Macierz: błyszczący nasz znak nad bagnistą Prypecią, nad szumnym Dniestrem, nad piastowym Śląskiem i Karpatami, aż po Bałtyk. Błyszczy nad Krakusowym Krakowem, nad Jagiellońskim Wilnem, nad bohaterskim Lwowem, nad każdym grodem, dworem, wsią, fabryką, kopalnią, nad każdym zagonem pracy. I ma nasz Znak – Hasło: Bóg, Honor, Ojczyzna i ten, kto Polak, kto to hasło zna i czuje.

Macierz nasza żyje nami, a my nią. (…) Jesteśmy narodem butnym, swarliwym i gorącym, a wrogi mówią, żeśmy słomiany ogień. Ale to fałsz. Mamy cierpliwość, zaciętość i pracowitość niesłychaną. Tysiąc lat wśród takich sąsiadów trwać i ostać, to nie słomianym ogniem trza być – ale głazem i stalą.

Swarzymy się ze sobą, ale niech kto Macierz zaczepi, niech nad nią stanie groza – to z końca w koniec ziem, ze wszystkich serc i dusz pada jeden zgodny głos: Nie rusz! Nie damy!

Kto przeżył rok 1920 gdy czerń mongolska szła do serca kraju, kto widział wszystkie stany, wszystkie wieki, wszystkie swarliwe partie w jednym szeregu, pod jednym znakiem, jednym hasłem, ten widział dopiero polską duszę i potęgę.

Popatrzcie na Macierzy skarby, pamiątki, na jej oblicze przemożne, spokojne, dostojne; porachujcie trud narodu, który po półwiekowe niewoli i rozdarciu, po kilkunastu latach wielkiego Wstrząsu całego świata, po zniszczeniu wojny, pożogi głodu moru i nędzy – tak się dźwiga i krzepi, buduje, sieje, hoduje – bądźcie o Macierz spokojni. Niezmożona ona i nie zginie – bo jest kochana.

Nabierzcie tego kochania z tchem pól, z posilnością polskiego chleba, z czarem polskiego słowa i pieśni. I niech na samym dnie waszej duszy zostanie na życie to kochanie najświętsze i najdostojniejsze dla człowieka, gdzieby go los nie postawił. Kochanie Ziemi Macierzy i Jej Honoru. Tak nam dopomóż Bóg i Częstochowska nasza Królowa.


11 listopada 2015 o godz. 17:00 w bazylice św. Krzyża w Warszawie odbędzie się Msza św. w intencji Marii Rodziewiczówny. Z kościołem tym była wyjątkowo związana. Tam też odbył się jej drugi pogrzeb - 11 listopada 1948.

Więcej o Marii Rodziewiczównie na Facebooku

« poprzednia strona
12

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych