20 października odbyła się dyskusja dotycząca zbioru zastrzeżonego Instytutu Pamięci Narodowej i postulatu jego odtajnienia. W spotkaniu zorganizowanym przez wydawnictwo Editions Spotkania wzięli udział: Piotr Jegliński (wydawca), płk. Piotr Wroński (oficer kontrwywiadu RP, były funkcjonariusz SB oraz autor powieści z kluczem „Spisek założycielski” i „Weryfikacja”), Piotr Woyciechowski (ekspert ds. służb specjalnych), prof. Andrzej Zybertowicz (socjolog, doradca społeczny prezydenta RP Andrzeja Dudy), dr Rafał Leśkiewicz (dyrektor biura udostępniania i archiwizacji dokumentów IPN) oraz dr Witold Bagieński (Archiwum IPN - Sekcja Badań Archiwalnych i Edycji Źródeł).
Jak zaznaczył na wstępie Piotr Jegliński, działacz opozycji demokratycznej, a obecnie prezes wydawnictwa Editions Spotkania, pretekstem do dyskusji o zbiorze zastrzeżonym IPN, była książka Piotra Wrońskiego „Weryfikacja”.
Zbiory zastrzeżone chronią tylko funkcjonariuszy służb PRL
— podkreślił.
Dlatego - jak wyjaśnił - powstał list otwarty zawierający apel do prezydenta Andrzeja Dudy o podjęcie inicjatywy ustawodawczej mającej na celu odtajnienie tego zbioru oraz zapewnienie pełnej jawności materiałów archiwalnych po byłych organach bezpieczeństwa PRL.
Jegliński odczytał list Antoniego Macierewicza (szefa Służby Kontrwywiadu w latach 2006-2007, sekretarza stanu w MON i szefa komisji weryfikacyjnej WSI), skierowany do uczestników spotkania, w którym poparł on apel o ujawnienie materiałów przechowywanych w IPN w tzw. zbiorze zastrzeżonym.
W moim przekonaniu żaden z tych dokumentów nie zawiera treści mogących zaszkodzić bezpieczeństwu państwa polskiego, przeciwnie - to ich utajnienie zagraża niepodległości naszego państwa od 25 lat. Przepis artykułu o zbiorze tajnym został bowiem wykorzystany z premedytacją jako narzędzie ukrywania prawdy o przeszłości służb komunistycznych, a służy legalizacji bezkarnego zatrudniania ludzi z tego przestępczego aparatu w służbach niepodległego państwa. Dlatego właśnie jako sekretarz stanu MON przekazałem dużą część dokumentów z tego zbioru do IPN-u, co niestety zostało wycofane przez mojego następcę pana Bogdana Klicha. Skutkiem tych działań rządu Donalda Tuska było dążenie do ukrycia prawdy o funkcjonariuszach WSI, np. w przypadku Agencji Wywiadu ukrywano prawdę o ludziach takich, jak Tomasz Turowski. Dlatego zbiór tajny IPN powinien zostać zlikwidowany i przekazany do otwartych zbiorów Instytutu. W moim przekonaniu realizacja Państwa zamierzeń powinna zostać dokonana poprzez nowelizację ustawy o IPN, wykreślenie artykułu 39, mówiącego o zbiorze tajnym oraz nowelizację artykułu 4 i 7a.
— napisał Antoni Macierewicz.
Płk Piotr Wroński krytycznie odniósł się do książek i filmów, takich jak „Psy” Pasikowskiego, które mitologizują służby specjalne i zafałszowują rzeczywistość, mówił o swojej działalności w służbach.
W czasie swojej kariery w III RP, od porucznika do pułkownika, nie potrzebowałem używać żadnych materiałów wytworzonych przez Służbę Bezpieczeństwa. To było mi niepotrzebne do niczego
— zaznaczył.
Myśmy stworzyli zbiór haków, ponieważ nie ma pewności, czy właścicielem tych materiałów, które są w IPN jest tylko i wyłącznie IPN, a tak jak obserwowałem, jak to się działo w roku 1989 i na początku roku 1990, co jest opisane w „Weryfikacji”, to proszę mi wierzyć, te materiały mogły pójść gdzie indziej, zarówno zagranicę, jak w i ręce osób prywatnych. Póki one są tajne, stanowią świetny materiał nacisku. Kiedy je ujawnimy, ten materiał nacisku przestanie istnieć. Tu nie chodzi o jakieś karanie czy zemstę, chodzi o zwykłą normalną uczciwość.
— mówił.
Nie ma nic w zbiorze zastrzeżonym co by zagrażało bezpieczeństwu państwa
— podkreślił autor książki „Weryfikacja”. -
Myśmy doprowadzili do sytuacji, w której bardzo łatwo jest kogoś oskarżyć. Jeżeli przeniesiemy to do zbioru jawnego, każdy będzie mógł zobaczyć, jak było naprawdę. (..) Nie można zbudować żadnego systemu na kłamstwie, na fałszywych pomnikach. Część fałszywych pomników zostanie obalona, ale powstaną też nowe
Jak wiemy, na wniosek płk Piotra Wrońskiego odtajniona została jego własna teczka.
Dr Witold Bagieński, pracownik Archiwum IPN mówił o problemach, z jakimi boryka się historyk, korzystający ze zbiorów IPN, z kolei dr Rafał Leśkiewicz skupił się na kwestiach formalnych związanych z przechowywanym w IPN tajnym zbiorze wyodrębnionym.
Archiwum IPN to 91 km akt - mówił dyrektor biura udostępniania i archiwizacji dokumentów IPN. - Wśród tych materiałów, ok. 440 mb stanowią materiały ze zbioru zastrzeżonego (są wśród nich akta, materiały ewidencyjne, taśmy magnetyczne). Pracownicy IPN nie mają pełnej wiedzy o tym, co w tym zbiorze się znajduje.
Zgodnie z obowiązującym prawem - przepisem art 39. ustawy o IPN - szef służby specjalnej: w przypadku służby cywilnej - szef ABW lub szef Agencji Wywiadu, a w przypadku służb wojskowych - Minister Obrony Narodowej decyduje o tym, jakie materiały do tego zbiory trafiają. Prezes IPN ma obowiązek przyjąć te materiały do zbioru zastrzeżonego
Jak wyjaśnił Leśkiewicz, zgodnie z ustawą, to nie prezes IPN decyduje o tym, kto ma dostęp do dokumentów znajdujących się w zbiorze zastrzeżonym, a szef służby, który te dokumenty zastrzega, gdyż to on upoważnia pracownika IPN do dostępu do tych dokumentów. Nawet wgląd w spis dokumentów znajdujących się w zbiorze zastrzeżonym wymaga upoważnienia wydanego przez szefa danej służby.
Jako urzędnik mam obowiązek tych przepisów przestrzegać
— podkreślił dr Leśkiewicz.
Sam szef IPN nie zna kryteriów, które decydują o tym, jakie dokumenty są w ten sposób utajniane. W obecnym systemie prawnym żaden pracownik nie ma prawa wejść sam do magazynu, w którym przechowywane są archiwalia ze zbioru zastrzeżonego, musi to zrobić w towarzystwie funkcjonariusza odpowiedniej służby.
Dr Leśkiewicz, jako urzędnik i historyk, przyznał rację inicjatorom projektu likwidacji zbioru zastrzeżonego, tym bardziej, że w Archiwum IPN mogą być przechowywane tylko dokumenty wytworzone do 1990 roku.
Można się zastanawiać, cóż takiego ważnego spośród tych materiałów komunistycznego wywiadu czy kontrwywiadu, cywilnego czy wojskowego, jest w tych dokumentach, że one do dzisiaj poddane są szczególnej ochronie?
— mówił dyrektor biura udostępniania i archiwizacji dokumentów IPN.
Jak zauważył,
Nie ma równości wobec prawa, nawet w stosunku do funkcjonariuszy komunistycznych służb specjalnych, jednym zgodnie z prawem można obniżyć emerytury, bo IPN dysponuje jawnym dokumentem potwierdzającym fakt służby w organach bezpieczeństwa państwa, innym nie, bo ich dokumenty osobowe są w tajnym, wyodrębnionym zbiorze.
Warto dodać, że ustawa obniżająca emerytury nie objęła funkcjonariuszy służb wojskowych.
Podsumowując, według Leśkiewicza, nie ma potrzeby istnienia wyodrębnionego zbioru zastrzeżonego w IPN, a wybrane, pojedyncze dokumenty, istotne dla bezpieczeństwa państwa, zgodnie z ustawą o ochronie informacji niejawnych, mogą być zakwalifikowane jako ściśle tajne.
Dlaczego państwo ma dbać o dobro komunistycznego państwa, które było sowiecką atrapą? Czy są pojedyncze kartki, które to uzasadniają?
— pytał Piotr Woyciechowski, były członek komisji weryfikacyjnej i likwidacyjnej WSI. I zaznaczył:
Twierdzę, że nie. Czas, żeby rzeczową krytykę publicznie zacząć przeprowadzać i zacząć wymagać i od instytucji i od innej władzy, która posiada uprawnienia ustawodawcze, żeby naprawiać błędy, które zostały w przeszłości popełnione.
Według Woyciechowskiego, matka wszystkich afer, czyli sprawa FOZZ „inaczej by przebiegła, gdyby nie wprowadzenie do zbioru zastrzeżonego szeregu akt operacyjnych udowadniających, że za tą operacją stała cała instytucja PRL-wskiego państwa, która przeniknęła, bez weryfikacji, przy zmianie tylko etykiety, w rzeczywistość Rzeczypospolitej Polskiej. Mowa tu o Zarządzie II Sztabu Generalnego, oddziale Y”.
Były członek komisji weryfikacyjnej i likwidacyjnej WSI wspomniał także o sprawie Grzegorza Żemka i jego 30-letniej współpracy jako współpracownika wywiadu wojskowego, operacji, które były realizowane, a potem wprowadzone do zbioru zastrzeżonego IPN.
Gdyby prokurator to widział i miał możliwość użycia tych materiałów, na ławie oskarżonych byłyby może dziesiątki osób, i to z najwyższych władz PRL i wojskowej bezpieki
— podkreślił Woyciechowski. Podobnie ukrywana była osoba Tomasza Turowskiego i jego działalności wymierzonej w kościół katolicki.
Piotr Woyciechowski, namawiając do podpisania listu otwartego do prezydenta Andrzeja Dudy, podał przykłady akt, które zostały odtajnione w 2015 roku. Dotyczyły one m.in. Jerzego Strawy (straconego za szpiegostwo w 1967 roku - 22 tomy akt), a także Mariana Kargula vel Abrahama Kierbela (geszefciarz, który korumpował komunistycznych aparatczyków).
Jakie było uzasadnienie utajniana tych dokumentów?
— pytał.
Czyje dobro IPN w tym momencie chronił? Gdzie tu jest bezpieczeństwo państwa polskiego zagrożone ujawnieniem tego?
Inny przykład to akta postępowań śledczych wojsk ochrony pogranicza na granicy między Polską a CSRS, w związku z przemytem przez Czechów literatury sakralnej.
Nie jest prawdą, że władze IPN nie miały i nie mają instrumentów przeciwdziałania temu. Zawsze miały prawo kwestionować i oddać do prokuratury każdą wątpliwość polegającą na nadużyciu
— zaznaczył Woyciechowski.
Jak podkreślił były członek komisji weryfikacyjnej i likwidacyjnej WSI, jeszcze we wrześniu 2005 roku na kilka miesięcy przed likwidacją WSI, Instytut Pamięci Narodowej pozwalał, by oficerowie WSI wkraczali do archiwum otwartego i aktualizowali klauzulę tajności, np. na dokumentach z lat 1946-1948.
I było to respektowane przez IPN. Stopień klientelizmu instytutu wobec WSI był tak daleko posunięty, że pozwalano sobie na bezprawne działania, Nie było legitymacji prawnej do czegoś takiego
— dodał.
To nie jest kwestia rozwiązań prawnych, ale odwagi cywilnej.
W dyskusji wzięli także udział Mirosław Chojecki, Krzysztof Skowroński, Mariusz Marasek i prof. Andrzej Zybertowicz. Całość tutaj:
Margotte
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/269514-zbiory-zastrzezone-chronia-tylko-funkcjonariuszy-sluzb-prl