Tytuł prowokacyjny, całkiem świadomie. Ale mam prawo do tej małej prowokacji, bo gdy trwały obchody rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, tym razem nie włączyłem się w zawsze o tej porze roku trwającą dyskusję o jego celowości i skutkach. Co nie znaczy, że zmieniłem w tej sprawie swoje krytyczne zdanie, doskonale znane wszystkim, którzy śledzą moją publicystykę.
Proszę jednak spojrzeć raz jeszcze na tytuł: dlaczego właściwie uznają go Państwo za prowokacyjny? W normalnych warunkach to stwierdzenie nie powinno budzić żadnych wątpliwości ani zdziwienia: wszak gdyby próbować w jakiś sposób porównywać z sobą te rocznice na gruncie czystego zdrowego rozsądku i wpływu na losy państwa oraz korzyści dla Polaków, musiałoby być oczywiste, że miejsce pierwsze zajmuje rocznica zwycięskiej bitwy – wielkiego militarnego, logistycznego, wywiadowczego sukcesu – przed rocznicą wybuchu walki chwalebnej, ale straceńczej i z góry skazanej na niepowodzenie. A nawet gdyby – jak chcą obrońcy Powstania – uznać, że nie było ono skazane na porażkę, to jednak było przegrane. To jest fakt bezdyskusyjny.
Z drugiej strony mamy bitwę i w konsekwencji całą wygraną wojnę, i to bynajmniej nie dzięki cudowi. Przypominam tym, którzy może nie pamiętają, że określenie „cud nad Wisłą” wprowadziłą endecka publicystyka nie po to, aby podkreślić znaczenie zwycięstwa, ale przeciwnie – aby obniżyć jego faktyczną rangę. No bo skoro uratował nas cud, to nie ma powodu uznawać szczególnych zasług Piłsudskiego i jego świetnej koncepcji taktycznej ani godzić się, że wygraną zawdzięczaliśmy po prostu dobremu dowodzeniu i sprawnemu wywiadowi. Dlatego – przy całej mojej sympatii dla przedwojennej endecji i jej sposobu myślenia o państwie – to akurat określenie nie powinno być powtarzane, a wspominać je powinniśmy jedynie w kontekście ówczesnych sporów politycznych, nie mniej ostrych niż dzisiejsze. Dzisiaj mówmy i Bitwie Warszawskiej i zwycięskiej wojnie polsko-bolszewickiej.
Ale w zwycięstwie 15 sierpnia nie chodziło przecież tylko o kwestie dowodzenia, lecz również o to, że Polacy chcieli się bić i poszli się bić. I to Polacy najróżniejsi, bo i endecy, i socjaliści, i konserwatyści, chłopi, rzemieślnicy i szlachta. W ogromnej części przypadków był to skutek naturalnego odruchu, który – miejmy nadzieję – zadziałałby także w dzisiejszych czasach, niezależnie od tego, ilu wywiadów udzieliłyby różne Peszkówny i inne Wojewódzkie: „Nie będzie nam tu jakaś azjatycka swołocz się wdzierać do naszego świeżo odzyskanego państwa!”. Może jestem niepoprawnym optymistą, ale sądzę, że gdyby dzisiaj – oby nie! – doszło do podobnej sytuacji, ponownie mogliby stanąć obok siebie i uczestnicy smoleńskich marszów, i hipsterzy z Placu Zbawiciela, i lemigni z Miasteczka Wilanów, i członkowie klubów strzeleckich, i kibice, i może nawet jakaś część aktywistów „Krytyki Politycznej”. Przytaczanie słów Mickiewicza o narodzie polskim jako lawie byłoby banalne, ale cóż począć, skoro to spostrzeżenie pozostaje w mocy.
Także z tego punktu widzenia 15 sierpnia ma dla mnie przewagę nad 1 sierpnia. Bo 15 sierpnia to była powszechna obrona w obliczu ataku, do której włączyli się niemal wszyscy. 1 sierpnia był nieudanym działaniem zaczepnym – owszem, wobec wroga, który wcześniej nas napadł – ale wciągającym w orbitę niekoniecznych walk bezbronnych cywilów oraz nieodżałowane skarby polskiej kultury materialnej. Powstania można było uniknąć, wojny z bolszewią – nie.
Kilka dni temu Rafał Ziemkiewicz, z którym w wielkiej części dzielę pogląd na Powstanie Warszawskie, opublikował tekst, w którym stwierdził, że w polskiej narodowej mitologii nie ma miejsca na dwa wielkie mity, a ponieważ wraz z decyzją o budowie Muzeum Powstania Warszawskiego postawiono na ten właśnie mit, przeto wszystkie pozostałe kandydatury – w tym 15 sierpnia – pozostaną w cieniu. Ziemkiewicz ma zapewne rację. Szkoda, bo o ile na przykład chwalebne Powstanie Wielkopolskie (wybuch był w zasadzie przypadkowy, ale uporządkowany przebieg miał swoje źródło w wieloletnich pracach organicznych na terenie zaboru pruskiego) czy powstania śląskie były wielkimi polskimi sukcesami, to jednak wciąż są postrzegane (niesłusznie moim zdaniem) jako wydarzenia mimo wszystko lokalne. Z wojną polsko-bolszewicką i Bitwą Warszawską tak nie jest, mogłyby przeto stać się podstawą do budowy wspaniałego mitu – nie straceńczej walki, okupionej gigantyczną ofiarą i niemożliwymi do odrobienia stratami, ale walki przemyślanej, choć ryzykownej, przede wszystkim zaś wygranej.
Jako konserwatysta wierzę jednak w powolne drążenie skały. Mit Powstania Warszawskiego jest potrzebny, ale tak samo potrzebne i dopuszczalne są dyskusje o jego militarnej czy politycznej sensowności. Sceptycy nie mogą sobie dać zamykać ust stwierdzeniami, że to uwłacza bohaterom. To bzdura, zwłaszcza że wśród nich samych wielu było i pozostaje sceptycznych wobec Powstania jako przedsięwzięcia militarnego i politycznego. Warto też przypominać – a ten akurat wątek często znika w tle opowieści o bohaterstwie powstańców i zbrodniach Niemców – że Powstanie Warszawskie to nie tylko 63 dni walki, lecz także czas całkowicie unikatowego i imponującego wybuchu państwowotwórczego na obszarze zaledwie kilkudziesięciu kilometrów kwadratowych, z powołanymi błyskawicznie urzędami, służbami publicznymi, sądami, z prasą, pocztą i innymi podobnymi instytucjami.
Zarazem jednak warto budować mity tych przedsięwzięć, które okazały się sukcesami. Takich właśnie jak wojna polsko-bolszewicka. Ten akurat mit jest dzisiaj szczególnie cenny także w roli narzędzia świadomego tworzenia obrazu Polski jako kraju, który wziął na siebie powstrzymanie barbarzyńskich hord ze wschodu i który dziś znajduje się ponownie w sytuacji najbardziej wysuniętej flanki Zachodu.
Jasne, nie ma tu mowy o jakiejś niezdrowej konkurencji pomiędzy rocznicami czy mitologiami. A jednak 15 sierpnia jawi się jakoś radośniej niż wspomnienie 63 dni heroicznej, acz pozbawionej szans na wygraną walki.
Szable do boju, lance w dłoń,
Bolszewika goń, goń, goń!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/262374-o-wyzszosci-15-sierpnia-nad-1-sierpnia
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.