Najpierw Msza Święta w lubelskiej Archikatedrze, potem piękna uroczystość pożegnalna na cmentarzu w pobliskich Piaskach. Tysiące osób chciało dziś towarzyszyć rodzinie Józefa Franczaka „Lalusia” w wydarzeniu przełomowym, bo kończącym definitywnie zmagania o to, by ciało ostatniego z Żołnierzy Wyklętych spoczęło w rodzinnym grobie w całości.
Pochowano szczątki Józefa Franczaka „Lalusia”. Do grobu bohatera - po latach - złożono jego czaszkę
Marka Franczaka, syna „Lalusia” miałem okazję spotkać do tej pory kilkakrotnie, to miły i otwarty człowiek. Za każdym razem czuło się jednak od niego pewien żal i zgorzknienie. Dziś wiem, że spowodowane było ono poczuciem niesprawiedliwości, z jaką jego rodzinę potraktował najpierw okrutny aparat PRL, a potem III RP. Dziś wiem także, że to minęło, bo zobaczyłem człowieka, który doczekał elementarnej sprawiedliwości dla swojego ojca. Pamięć o „Lalusiu”, który z karabinem w ręku walczył z komunistami aż do roku 1963 udało się przywrócić już kilka lat temu, ale dopiero od dzisiaj jego bliscy mogą spokojnie przyjść na grób bohatera i oddać mu cześć nie zastanawiając się, gdzie mogą znajdować się zbezczeszczone przez ubecję części jego ciała.
Jestem głęboko wzruszony. Dziękuję młodzieży, bo w niej jest nasza nadzieja na lepszą przyszłość, żeby Polska była taką, o jaką walczyli ci nasi niezłomni wyklęci
— mówił Marek Franczak na cmentarzu łamiącym się głosem. Potem, w prywatnej rozmowie wyjaśnił mi, że „trochę się zaplątał” nie z prostego wzruszenia, ale z radości. Że ramię w ramię z nim stanęli na cmentarzu w Piaskach kompletnie nieznani mu ludzie, których przywiódł tutaj tylko i aż szacunek dla niezłomnej postawy jego ojca. Była asysta wojskowa, salwa honorowa, mieszkańcy Piask, ale także tysiące osób z bardzo odległych miast i miejscowości: Krakowa, Radomia, Warszawy i wielu wielu innych.
ZOBACZ ZDJĘCIA Z UROCZYSTOŚCI:
Niech pan zobaczy, nawet to słońce dzisiaj to był jakby symbol tego, że wszystko zaczyna nam się układać
— mówił Marek Franczak, nie sposób było nie dzielić tej radości wraz z nim.
Można i należało jednak tej uroczystości nadać o wiele większy, ponadregionalny wymiar. Mam żal do władz państwowych, z panem prezydentem na czele, że tę, wcale przecież nie kameralną uroczystość zupełnie zignorowały. Przecież podobno panu prezydentowi tak leży na sercu sprawa przywracania pamięci o Żołnierzach Wyklętych. Ale jakoś mało pojemne jest to serce. Mieści się w nim „Inka”, której zidentyfikowanie ogłoszono przed telewizyjnymi kamerami w Pałacu Prezydenckim, ale dla „Lalusia” tego miejsca już brak? Dlaczego? Bo w Piaskach nie było kamer dużych telewizji? Okej. Rozumiem, że pan prezydent zajęty jest uganianiem się po kraju w kampanii wyborczej, ale żeby nawet listu nie napisać? Ani słowa? Właśnie dlatego nie czuję żadnych wyrzutów sumienia po słowach, które w tygodniku „wSieci” napisałem po 1 marca, po Narodowym Dniu Żołnierzy Wyklętych. Podtrzymuję zdanie, że Bronisław Komorowski interesuje się Wyklętymi tylko od święta, a jego pozowanie na męża opatrznościowego w tej kwestii jest łgarstwem.
IPN na dzisiejszej uroczystości reprezentowali przedstawiciele oddziału lubelskiego z niezawodnym dr. Sławomirem Poleszakiem, który życiorys „Lalusia” zna chyba lepiej niż własny. To minimum, które Instytut mógł zapewnić, ale nie jest dla mnie zrozumiałe, dlaczego w Lublinie i Piaskach nie pojawili się prezes IPN, dr Łukasz Kamiński i sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walki i Męczeństwa Andrzej Krzysztof Kunert, najwyżsi przedstawiciele instytucji, które mają obowiązek dbać o historyczną tożsamość Polaków. Co takiego ważnego działo się dziś dla Panów, że nie uznaliście za stosowne pochylić czoła nad urną ze szczątkami Ostatniego Żołnierza Wyklętego?
Niezwykła książka o polskich bohaterach, którzy całe życie walczyli o wolność!
Książka zawiera historię działań 22 oddziałów antykomunistycznej partyzantki, kilkadziesiąt mało znanych, oryginalnych fotografii, a także mapę działań operacyjnych i tras przemarszów oddziałów wyklętych.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/238744-gdzie-byli-prezydent-prezes-ipn-i-sekretarz-ropwim-kiedy-zegnalismy-ostatniego-z-wykletych-podobno-ten-temat-bardzo-lezy-wam-na-sercu