Witold Gadowski zaprasza na koncert w Krakowie: „11 listopada nie musi kojarzyć się z zadymami”. NASZ WYWIAD

Koncert patriotyczny „Przystanek Niepodległość” organizowany 11 listopada przez Krakowski oddział Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich ma być propozycją dla mieszkańców Krakowa, którzy w Święto Niepodległości przejdą w tradycyjnym marszu z Wawelu na plac Matejki. Koncert odbędzie w się w sali Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” przy ulicy Piłsudskiego w Krakowie 11 listopada, początek godzina 14.00.

wPolityce.pl: Jaki będzie program tego koncertu?

Witold Gadowski, publicysta „wSieci”: Zaprezentujemy program autorstwa Wojciecha Popkiewicza, wrocławskiego poety i kompozytora, który wcześniej pisał dla Agnieszki Fatygi i Joanny Rawik. A teraz napisał bardzo ciekawy poetycki program związany z treściami patriotycznymi, ale także z rozważaniami na temat współczesnej wizji polskiej niepodległości. 11 listopada usłyszymy ten program premierowo. Słyszałem ten materiał na próbie, zostałem urzeczony. Bo to dobra, ciekawa, dojrzała poezja i bardzo ciekawe wykonanie.

Dlaczego uważasz, że ten program dobrze zabrzmi akurat w Krakowie?

Pomyślałem sobie, że i Kraków i data 11 listopada bardzo kojarzą się z Polską i z polską niepodległością, bo właściwie to Kraków jest kolebka niepodległości Polski. Dlatego postanowiłem, że koncert rozpocznie się zaraz po pochodzie, który w stolicy Małopolski odbywa się już od kilkudziesięciu lat. 11 listopada idziemy z Wawelu an plac Matejki. Miejsce tez nie jest przypadkowe, to symboliczna, piękna sala Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”. Zapraszamy wszystkich, koncert jest otwarty, wstęp wolny, a sala na tyle duża, że pomieści kilkaset osób.

Do kogo tą poezją, tym patriotycznym koncertem macie nadzieję trafić?

Zawsze miałem wrażenie, że Święto Niepodległości w Krakowie kończy się pochodem, a potem wszyscy jego uczestnicy, a są to tysiące Krakowian idą sobie do kawiarni i rozmawiają, a to wszystko nie ma jakiegoś zakończenia. Postanowiłem, że takim zwieńczeniem ma być właśnie ten koncert. To dla wszystkich tych, którzy przejmują się niepodległością. Dal tych, którzy chcieliby posłuchać czegoś nowego, czegoś niesztampowego. Z pewnego schematu chcieliśmy uciec nawet projektując plakat imprezy. Bo ta poza polskiego żołnierza, przedstawionego w pozie Popeya, wzbudza kontrowersje. On walczy, jest mocny, ma nawet szablę, po której spływa trochę krwi. Oburzają się tylko ci, którzy nawykli do pewnej patriotycznej sztampy, do tego wszystkiego co zazwyczaj kojarzy się z 11 listopada.

Czy taka ucieczka od pewnego schematu ma wpisywać się w zmianę myślenia o polskim patriotyzmie? Samo święto, niestety ostatnio wiązane jest chętnie głównie z zadymami podczas marszów…

Właśnie dlatego chcę, aby w Krakowie to się kojarzyło z dobrym wydarzeniem artystycznym. Bo uważam, że to jest niesprawiedliwe, że nagle 11 listopada zaczął się kojarzyć tylko z marszem w Warszawie. W Krakowie ta tradycja jest od kilkudziesięciu lat. Na marsz chodziliśmy w czasach kiedy rozpędzało nas ZOMO, bo w latach 80-tych to było nielegalne. W Warszawie ta tradycja jest ledwie kilkuletnia. Dlatego zależy mi na tym, żeby te krakowskie obchody się odróżniały, żeby nie były przyczynkiem do zadymy, żeby były czymś, co łączy. A na poziomie artystycznym można się połączyć zahaczając o pewien wyższy pułap.

Kto się spotyka na krakowskich marszach?

Wszyscy. W Krakowie jest po prostu taki zwyczaj, że tego dnia idziemy wszyscy na Wawel. O 10tej jest Msza za ojczyznę, a potem idziemy w pochodzie. Całe rodziny. To są tysiące ludzi. Nawet, kiedy jest zła pogoda. I to są zwolennicy i Platformy i PiS i ludzie niezaangażowani politycznie. Wszyscy, którzy czują się obywatelami. I co ciekawe, nikt tego nie organizuje. To jest spontaniczne. To po prostu tradycja. A tradycja to w Krakowie rzecz święta.

Rozmawiał Marcin Wikło