„Dla Jaruzelskiego kluczowy był Kościół. Uważał, że z nim trzeba rozmawiać, a nie z opozycją. A Tadeusz Mazowiecki był człowiekiem Kościoła. Dlatego Jaruzelski zaakceptował go od razu” – mówi b. prezydent i b. szef komitetu społecznego-politycznego w ostatnim rządzie PRL Aleksander Kwaśniewski w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.
Według niego na wiosnę 1989 r. tzw. obóz władzy już był bardzo niejednorodny.
Podczas Okrągłego Stołu większość kierownictwa partii była zdecydowanie przeciwna Mazowieckiemu. Pamiętam, jak członek Biura Politycznego Kazimierz Cypryniak ostrzegał: „Towarzysze, wszystko, co robicie, prowadzi do utraty władzy i końca PZPR”
—wspomina były prezydent. I podkreśla, że dla niego „było wówczas jasne, że zaczęliśmy proces oddawania władzy, ale stopniowo i pod kontrolą”.
Perspektywa, że rząd może wziąć opozycja, nikomu przez myśl nie przechodziła ani w PZPR, ani w „Solidarności”. Po pierwszej turze wyborów 4 czerwca był szok. Pamiętam, jak Sekuła [wicepremier], Urban, Wilczek [minister przemysłu] i inni mówili, że to koniec epoki. Drugim momentem zwątpienia był wybór gen. Jaruzelskiego na prezydenta. [..] To dla niego było upokorzenie do końca życia. Obóz władzy był w pełnym odwrocie
—zaznacza Kwaśniewski. Według niego momentem przełomu było formowanie rządu przez Czesława Kiszczaka.
Kiszczak starał się bardzo, żeby to był rząd o szerokiej formule, jakiś rząd okrągłostołowy. Spodziewano się, że to będzie rząd przejściowy, czyli na cztery lata! Nikt nie przewidywał, w jakim tempie potoczą się wypadki. Ale zaraz się okazało, że Kiszczakowi nie może się udać. [..] Dwóch generałów na czele, Jaruzelski i Kiszczak, to było za dużo
—twierdzi były prezydent.
Wtedy Adam Michnik napisał swój artykuł, a Jarosław Kaczyński zaczął rozmawiać z ZSL i SD. Kaczyński powiedział o koncepcji rządu dla „Solidarności” Leszkowi Millerowi i Rakowskiemu. Rakowski był bardzo zawiedziony zdradą sojuszników, tym bardziej że miał bardzo dobre stosunki z Malinowskim (ZSL) i Jóźwiakiem (SD). Ale Jaruzelski nie był zaskoczony. Nie wiem dlaczego, być może był już wprowadzony w intrygę wcześniej
—zastanawia się Kwaśniewski. Jak zaznacza, potem Wałęsa przedstawił trzech kandydatów: Jacka Kuronia, Bronisława Geremka i Tadeusza Mazowieckiego.
Według mojej pamięci Jaruzelski od razu zaakceptował Mazowieckiego. Moim zdaniem dla niego liczyło się to, że to człowiek Kościoła, że nie przeszedł przez doświadczenie PZPR jak Geremek i Kuroń i że miał staż parlamentarny jako poseł ZNAK-u
—kontynuuje były prezydent. W jego ocenie dla Jaruzelskiego kluczowy był Kościół.
Już w latach 80. Kościół to był dla niego substytut społeczeństwa obywatelskiego. Uważał, że z nim trzeba rozmawiać, a nie z opozycją. Kościół był przeciwnikiem, ale odpowiedzialnym. I Mazowiecki był takim człowiekiem. Jaruzelski zaakceptował go od razu
—podkreśla. I dodaje, że Mazowiecki przeszedł bez oporu i dyskusji.
Wśród szefów obozu władzy panowało przekonanie, że dwóch generałów czuwa. Najważniejszy spór dotyczył MSZ. PZPR uważał, że musi mieć ten resort, bo to racja stanu, Układ Warszawski, sojusze itd. Ale Mazowiecki zrobił z tego swoje być albo nie być. I wymyślił genialnie: Skubiszewskiego. Jaruzelski nie mógł się sprzeciwić, bo sam go wcześniej wziął do rady konsultacyjnej. Ale Biuro Polityczne się wściekało, że tracimy władzę
—przekonuje były prezydent. Według niego może w służbach ktoś coś knuł. Ale w partii nie.
To była pełna rozp…ucha. Ludzie nie płacą składek, odchodzą, partia się rozpada, klęska
—wspomina. Jednocześnie przyznaje, że Kiszczak spalił akta SB.
Ale niecałe i niekonsekwentnie, pewnie dlatego, że tego było za dużo. Nie jestem pewien, czy zdecydował o tym sam, ale podejrzewam, że musiał o tym wiedzieć Jaruzelski. Oni chyba uznali, że trzeba pogrzebać wstydliwą przeszłość. Tryb i pośpiech, w jakim to zrobiono, pokazują, jak bardzo władza nie była przygotowana na oddanie władzy. W przeciwnym razie niszczyłaby akta wcześniej i systematycznie. Niektórzy uznali, że papiery to ich polisa ubezpieczeniowa na przyszłość albo hak na kogoś. I bywały wykorzystywane w intrygach personalnych
—mówi. I zapewnia, po raz kolejny, że Jaruzelski był lojalny wobec Mazowieckiego.
Był bardzo lojalny wobec Mazowieckiego i Skubiszewskiego. Ustąpił mu miejsca, kiedy Mazowiecki chciał zamiast niego jechać do Paryża na konferencję o zjednoczeniu Niemiec. Bardzo lojalny był Cimoszewicz, szef klubu poselskiego PZPR.[…] Panował duch Okrągłego Stołu. Wszyscy wiedzieli, że podejmujemy wielkie ryzyko i wyzwanie. Nikt wcześniej nie przechodził od ustroju totalitarnego do demokracji. Nie było podręczników. Mazowiecki przeprowadzał pionierskie reformy. Wszyscy mieli poczucie utraty władzy, ale i ciekawość przemian
—podsumowuje.
Ryb, Gazeta Wyborcza
————————————————————————————
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/213522-kwasniewski-o-mazowieckim-jaruzelski-go-kupil-od-razu-i-byl-wobec-niego-lojalny