Tomasz Łysiak we "wSieci": W panteonie najwspanialszych dat powinniśmy umieścić 6 sierpnia

Ostatnia defilada Pierwszej Kadrowej na Błoniach krakowskich 6 sierpnia 1939r.
Ostatnia defilada Pierwszej Kadrowej na Błoniach krakowskich 6 sierpnia 1939r.

Czcimy w Polsce dzień 11 listopada jako święto narodowe, tymczasem w panteonie najwspanialszych dat, przed którymi winniśmy zawsze chylić czoła, trzeba by umieścić również 6 sierpnia

— pisze na łamach tygodnika „wSieci” Tomasz Łysiak, opisując - przy okazji setnej rocznicy - historię wymarszu I Kompanii Kadrowej.

Łysiak swój esej rozpoczyna od spotkania Drużyn Strzeleckich ze Związkiem Strzeleckim.

Po tych słowach pierwszy wymienił się orzełkiem z naczelnikiem Drużyn, a za nimi powtórzyli ten gest żołnierze. Wacław Sieroszewski w PPS-owskiej broszurce o Piłsudskim, wydanej w 1917 r., opisuje ten moment jako niezwykły: „Wzruszenie było powszechne i ogromne; niedawni przeciw- nicy i współzawodnicy ściskali się ze łzami w oczach. Poczem utworzono wspólne szeregi ze wszystkich zebranych na Oleandrach żołnierzy, przemanewrowano kilkakroć razy po placu i znowu zestawiono w dwurzędzie z bronią u nogi”. Piłsudski chodził między nimi lekko zgarbiony, z jedną ręką za plecami, a drugą wsuniętą za burkę. „Młode twarze Strzelców bielały równym rzędem, jak wykute z mar- muru nad ścianą wyprostowanych nieruchomo ciał, oczy ich jeno śledziły pilnie za najmniejszym ruchem Naczelnika”

— pisze Łysiak.

Skąd więc 6 sierpnia?

Wreszcie, 6 sierpnia 1914 r. o 3.00 w nocy, wyruszyła w stronę Polski z krakowskich Oleandrów, pod dowództwem por. Kasprzyckiego, Pierwsza Kompania, zalążek polskiego wojska. Na czele sunął niewielki oddział kawaleryjski złożony z ośmiu ludzi, z których trzech – z racji braku konia – niosło siodła na własnym grzbiecie. Zaczynało się kolejne polskie powstanie. Taki był cel, zamysł i sens całej akcji militarnej. I jako polskie powstanie winna być ona traktowana

— pisze Łysiak.

I apeluje, by zdać sobie sprawę z wagi tej daty.

Każde powstanie czci się w dniu, w którym następował jego symboliczny początek. Setna rocznica wybuchu insurekcji Piłsudskiego to powinno być wydarzenie rangi szczególnej, ogniskujące uwagę całego kraju, pełne uroczystego skupienia i najwyższych honorów państwowych

— czytamy.

W eseju przytacza też wzruszającą odezwę Józefa Piłsudskiego po przekroczeniu granicy austriacko-węgierskiej:

„Wybiła godzina rozstrzygająca! Polska przestała być niewolnicą i sama chce stanowić o swoim losie, sama chce budować swą przyszłość, rzucając na szalę wypadków własną siłę orężną!”

Na koniec przesłanie również do dzisiejszych Polaków:

Wielu odeszło w walce. 30 lat później ich dzieci i wnuki padały na ulicach Mokotowa, Woli, Starówki. Zapatrzeni w czyny i groby swych przodków, słuchając tego samego rozkazu: „Idź i czyń”. Tuż po wojnie ginęli w katowniach ubeckich, grzebani na śmietniskach i bezimiennych „łączkach”. Na stosach płonęły ich życia. Ale testament pozostawał ten sam. I pozostaje ten sam również dzisiaj

— pisze Łysiak.

Całość artykułu na łamach „wSieci”. Polecamy!

lw, „wSieci”

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych