„Brakuje miejsca, które wychowa polską elitę. Próbują ją kształtować niemieckie fundacje.” NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Jak ciekawie i skutecznie uczyć historii? Trwa konkurs miesięcznika „wSieci Historii” dla nauczycieli tego przedmiotu, w którym czekamy na propozycje scenariuszy nietuzinkowych lekcji.

CZYTAJ WIĘCEJ: Pomagamy uczyć historii! Weź udział w konkursie organizowanym przez miesięcznik „wSieci Historii”

Jak zainteresować uczniów, by mieli ochotę poznawać dzieje naszego narodu? M.in. o tym rozmawiamy z Robertem Czyżewskim, nauczycielem historii w 4 SLO i gimnazjum w Warszawie.

*wPolityce.pl: Jest pan nauczycielem historii w gimnazjum i liceum. Jak pan ocenia stan polskiej oświaty – a szczególnie stan nauczania historii?

Robert Czyżewski: - Będąc ogromnym przeciwnikiem tego, co w ramach reformy zrobiono z polską oświatą pod koniec lat 90., uważam że ostatnie zmiany nieco sytuację poprawiły. Nie zgadzam się z tezami mówiącymi, że to co wprowadzono w 2009 roku było zmianą zdecydowanie negatywną. Uważam, że jest to pewna korekta błędu, jaki zrobiono tworząc gimnazja. Pierwotnie były dwa 4-letnie kursy historii: w szkole podstawowej i w liceum. Kiedy wprowadzono gimnazja, zniknął czteroletni kurs w liceum – pojawiły się trzy 3-letnie kursy (w szkole podstawowej, gimnazjum i liceum). Skutek tego był taki, że XX w. choć teoretycznie miał być nauczany trzykrotnie, to często brakło na niego czasu i był ścinany. W ramach naprawy tego postanowiono przerzucić wiek XX na pierwszą klasę liceum, a gimnazjum zamknąć na I wojnie światowej, przywracając kurs czteroletni.

To raczej pogorszyło sytuację czy poprawiło?

— Negatywny skutek tego jest taki, że narracja historyczna jest przerwana wraz ze zmianą szkoły. Poza tym część młodzieży nie pójdzie do liceum – czyli będą tacy, którzy nie poznają XX wieku w ogóle. Pozytywne jest to, że powrócono do dłuższego kursu, więc można dokładnie przerobić ważny dla Polski wiek XIX. Wiek XX – co też jest dobre – jest uczony spokojniej w klasie pierwszej, kiedy do wszelkich egzaminów jest jeszcze daleko i nauczanie nie jest redukowane do ćwiczenia technik wypełniania testów. Natomiast największe pretensje były kierowane w inną stronę – w pierwszej klasie kończy się kurs historyczny i ci, którzy nie zamierzają zdawać historii na maturze, mają tylko przedmiot „Historia i Społeczeństwo”. Uczony jest on w tzw. „wątkach tematycznych”, których jest dziewięć, ale nauczyciel wybiera do realizacji cztery z nich. Każdy wątek jest tematycznym przekrojem przez dzieje. Zasadność obecności części tych „wątków” jest mocno problematyczna. Na przykład wątek „Kobieta i mężczyzna, rodzina”, może być wprowadzeniem do szkoły genderyzmu. Faktycznie kluczowy jest wątek „Ojczysty Panteon i ojczyste spory” dotykający węzłowych problemów polskiej historii. Dzięki zaangażowaniu kilku polskich profesorów, ze szczególnym wyróżnieniem prof. Andrzeja Nowaka, wątek ten stał się obowiązkowy dla wszystkich licealistów klas drugiej i trzeciej. Historia i Społeczeństwo ma łącznie 120 godzin. Problem jest jednak nie w godzinach, ale w rozbiciu historii na te nieszczęsne wątki. No i nie ma do tego także odpowiednich podręczników. Być może właściwą drogą byłoby wymuszenie na MEN-ie poszerzenia wątku „Ojczystego panteonu” choćby z 30 do 60 godzin

A na czym może opierać się nauczyciel ucząc tego tworu, jakim jest „historia i społeczeństwo”?

— Ten przedmiot został potraktowany zupełnie po macoszemu, bo jedynym miernikiem poziomu oświaty w liceum jest matura, a przedmiot ten jest przecież „niematuralny” z definicji. Poziomu jego nauczania zewnętrznie się nie sprawdza. Podręczników jest niewiele i są słabe. Proszę pamiętać, że nie może być jednego podręcznika do przedmiotu, ale różne podręczniki do różnych wątków. Najważniejsze są podręczniki do działu „Ojczysty Panteon i ojczyste spory”. Wyszło kilka dosłownie, chyba cztery, ale skupiają się one bardziej na ojczystych sporach niż ojczystym panteonie. Czytając te podręczniki, czasem odnosi się wrażenie, że to jest streszczenie artykułów „Gazety Wyborczej”. Jeśli więc wątek ten ma integrować młodych ludzi wokół ojczystej historii, to podręczniki tego celu nie wspierają.

Jak można zagospodarować w takim razie te godziny historii?

— To jest wielki problem współczesnej szkoły, że ona z góry zakłada, iż młodzież musi być zainteresowana. Nie zgadzam się, że „lekcja musi być ciekawa”. Prawdą jest, że wtedy młody człowiek więcej zapamięta, ale to nie jest konieczne. Gdyby podwyższyć normę i powiedzieć uczniowi, że jeżeli się nie nauczy, to nie zostanie dopuszczony do matury, to po prostu nie będzie miał wyjścia! Spójrzmy na Ukrainę: ludzie dziwili się, że w postsowieckim społeczeństwie mamy do czynienia z odrodzeniem ducha patriotycznego – nawiązuję tutaj do młodzieży na Majdanie. Czy pani wie, że oni mają obowiązek zdawania przedmiotu „Historia Ukrainy” – bo tam jest to oddzielny przedmiot – na maturze? Na studiach, nawet np. na inżynierii lądowej, jest egzamin z historii Ukrainy! To państwu powinno zależeć, aby przyszły obywatel-wyborca poznał historię, bo tożsamość narodowa to wspólna interpretacja przyszłości.

Jak można lekcje historii przeprowadzić w sposób niekonwencjonalny?

— Na pewno największym wyzwaniem są lekcje ze wspomnianej już „historii i społeczeństwa”. To jest dla mnie dodatkowo trudne, bo uczniowie nie muszą się na tym jakoś specjalnie skupiać, bo wiedzą, że za tym nie stoi matura. Robię lekcję w ten sposób, że odtwarzam filmy z Internetu – takie, które się ze sobą konfrontują. Przerabiałem np. „Stereotypy >>żydokomuny<< i >>polskiego antysemityzmu<< a realia historyczne”. I omawiając temat polskiego antysemityzmu skupiałem się na takich rzeczach, jak książka „Sąsiedzi” czy film „Pokłosie” – pokazywałem uczniom wywiady z Grossem, polemiki z Grossem, fakty dotyczące obecności Żydów w aparacie komunistycznym. Analizowaliśmy dyskusje na forach i robione domowymi metodami filmy na YouTube… Moglibyśmy też w polskiej oświacie zrobić to, co robią Żydzi. Oni jeżdżą z młodzieżą do Oświęcimia. Moim zdaniem w ten sposób należałoby pokazywać naszej młodzieży Kresy. U mnie w szkole drugie klasy mają tygodniowy wyjazd przez Kresy północne (Litwa, Łotwa) i dalej do Smoleńska na Groby Katyńskie. Mamy też partnerstwo strategiczne ze szkołą w Żytomierzu na Ukrainie. Objazdy historyczne są dobrą metodą – młodzież uwielbia wycieczki. Tylko wtedy nie należy tego zostawić biurom podróży, ale powinien się tym zająć sam nauczyciel wraz z uczniami…

Co można zrobić, aby naprawić polską oświatę?

— Stabilność polskiej oświaty można zapewnić jednym prostym ruchem – przywrócić egzaminy do szkół różnych poziomów. W tym momencie dość szybko okaże się, że król jest nagi. Szybko skończą się uczelnie narzekające na swoich kandydatów. Wtedy okaże się, że CKE swoje, a profesorowie na uniwersytecie – swoje. Szkoły szybko zaczną lekceważyć wyniki egzaminów, a zaczną się ustawiać pod realne potrzeby: gimnazja pod licea, a licea pod uczelnie wyższe. Należy także konieczne jakoś wyróżnić najlepsze polskie uniwersytety, które uzyskają wyższą rangę np. akademii. Jeżeli wszyscy mają magisterium, to nikt go nie ma. Brakuje miejsca, które wychowuje polską elitę, bo teraz naukowe elity są kształtowane przez niemieckie fundacje, które oferują olbrzymie granty i produkują naukowców zajmujących się tematami bliskimi państwu niemieckiemu. Choć oczywiście tematyka akademicka jest mi odleglejsza.

Rozmawiała Magdalena Czarnecka

——————————————————————————-

Przypominamy, że w naszym portalowym sklepie wSklepiku.pl, można jeszcze nabyć archiwalne numery miesięcznika „W Sieci Historii”!

TU JEST NASZ SKLEP!

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych