Andrzej Potocki: Historię piszą zwycięzcy - dlaczego bronią sowieckich pomników? O tym, jak towarzysz Iwiński broni pomników chwały oręża sowieckiego

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
wPolityce.pl
wPolityce.pl

Burmistrz Pieniężna i Rada Miasta już dawno podjęła decyzję o likwidacji pomnika sowieckiego komandira Iwana Czerniachowskiego. Przepraszam - nie likwidacji, ale przeniesienia obelisku na pobliski cmentarz padłych w walce mołodców z RKKA (Robotniczo-Chłopska Armia Czerwona).

Leży ich tam 35 tysięcy, to i dla Czerniachowskiego, który prowadził ich w bój też miejsce by się znalazło. Niestety, od miesięcy trwa zakrawający na kpinę dla normalnie myślącego Polaka dyskurs czy pomnik przenosić, czy też nie? A w międzyczasie coraz bardziej uaktywnili się działacze z Obwodu Kaliningradzkiego. Co chwili zwożą pod pomnik autokary pełne weteranów i młodzieży, aby akurat w tym miejscu odprawiać ceremonie. Bo gen. Czerniachowski to dla nich bohater – powtarzają jak mantrę przeciwnicy usunięcia monumentu. A co mnie to obchodzi? Co mnie obchodzi, że prowadził szpicę pancerna pod Kurskiem i forsował Dniepr? Nawiasem mówiąc, szkoda, że nie trafił go tam celnie jakiś pocisk z „Tygrysa”, bo wtedy wraz z enkawudzistą Iwanem Sierowem nie zwabiłby rok później podstępem naszych Akowców na odprawę do budynku dowództwa Frontu Białoruskiego, w którym aresztowano komendanta ppłka Aleksandra Krzyżanowskiego „Wilka” i szefa sztabu mjra Teodora Cetysa „Wikinga”. Zostali oni schwytani, rozbrojeni i wywiezieni na „Sybir”.

Nie trzeba dodawać, że wielu innych wtedy wyłapanych partyzantów z AK doczekało się kulki w głowę. Ta cała dyskusja z władzami III RP, nie tylko jeśli chodzi o pomnik Czerniachowskiego, ale także o tzw. „Czterech śpiących” na warszawskiej Pradze czy pozostałych 298 jest żenująca. Dowodzi ponurej sytuacji w jakiej znalazła się polska pamięć historyczna. Przez lata musimy dopominać się o sprawiedliwą likwidację pozostałości komunistycznego systemu i półwiecznego upodlenia naszego kraju przez sowietów przy gorliwej współpracy naszych czerwonych „elit”. Na przykład mała Litwa od razu zrobiła porządek z gienierałem Czerniachowskim. Jak wiadomo został on pochowany w Wilnie, które rzekomo wyzwalał. Już w latach dziewięćdziesiątych jego szczątki wykopano z grobu i przewieziono do Moskwy, gdzie obecnie leży na cmentarzu Nowodziewiczym. Informację tę podaję do wiadomości tych członków władz SLD, dla których nadal pozostaje on bohaterem, wyzwalającym nasz kraj. Zbliża się 9 maja, wielkie święto przyjaciół ZSRS i Rosji więc niech wiedzą, gdzie składać wiązanki kwiatów. Bo w Pieniężnie, podczas ostatniego weekendu, pomnik posmarowano czerwonymi napisami i nie panuje tam najlepsza atmosfera. „ Kat Armii Krajowej”, „Morderca”, „Precz z pomnikami zniewolenia”, „Usunąć haniebne obeliski” i na samym dole (sic!) „Hańba spadkobiercom z SLD” – to treść byłych ozdób pomnika sowieckiego generała.

W nocy z soboty na niedzielę na obelisku pojawiły się: kotwica Polski Walczącej i hasło „Precz z komuną”. Wszystko na krótko przed przyjazdem kolejnej rosyjskiej delegacji z przygranicznego Mamonowa wraz z grupą patriotycznie nastawionych kaliningradzkich motocyklistów. Nasi sąsiedzi zrezygnowali z uroczystości pod pomnikiem i ceremonię odprawili w pobliżu – na cmentarzu „bojców” z RKKA. Widac „aluzju ponieli”. Nie wiem kto „ozdobił” monument czerwonymi literami. Być może była to ruska prowokacja, choć nie sądzę. Jeśli tak, to chybiona, bo jak większość normalnie myślących Polaków podpisuję się obydwiema rękoma i nogami pod każdym zdaniem namalowanym na tym pomniku. O ile sprawcami byli szczerze oburzeni Polacy to, nie boję się użyć tych słów - dobra robota chłopaki (dziewczyny?)! I niech nikt nie mówi, że jest to bezczeszczenie. Bezczeszczeniem pamięci ofiar towarzysza Czerniachowskiego i jego RKKA jest zgoda na trwanie takich monumentów w miejscach publicznych w naszym kraju. Jak można nazywać dewastacją namalowanie na pomniku mordercy członków Armii Krajowej znaku „Polski Walczącej”, jak to robi TVN i „Gazeta Wyborcza”? Per analogia według tych mediów, napis zrobiony na murze okupacyjnego więzienia „Pawiak pomścimy” był też „dewastacją” własności rządowej, tylko Generalnej Guberni. Jeśli ktoś piszę prawdę na cokołach morderców polskich patriotów, to tylko chwała im za to. Im więcej będzie takich akcji, tym szybciej te monumenty znikną. Przykład sowieckich pomników i grobów katów z UB oraz innych resortowych kacyków w Alei Zasłużonych na cmentarzu powązkowskim w Warszawie pokazuje patologię myślenia o tym problemie części naszego społeczeństwa. Na szczęście dużo mniejszej. U tych, wywodzących się z dawnej PZPR, jest to odruch psa Pawłowa. Jak ktoś chce naruszyć ich „świętość” („bo przecież towarzyszu partia to kiedyś było całe moje życie”), czyli usunąć takie monstrum jak pomnik „Czterech śpiących”, od razu zaczyna się pokraczna obrona. Mieliśmy tego przykład w dzisiejszej „Kropce nad i”, gdzie na ten temat wypowiadał się poseł SLD Tadeusz Iwiński – profesor, który, przypominam, habilitację zrobił w 1981 r. na Wyższej Szkole Nauk Społecznych przy KC PZPR w zakresie nauk politycznych. Oto jego argumenty:

Mamy dziś około 300 pomników żołnierzy radzieckich, bo czy się komuś podoba czy nie, to Armia Czerwona wyzwoliła Polskę

Po pierwsze o 300 za dużo towarzyszu pośle, po drugie od kiedy to RKKA wyzwoliła Polskę? Skończmy te brednie prosto rodem ze szkoły WSNS przy KC PZPR. Szli na Berlin i po drodze wygonili z Polski Niemców. Wkraczając do nas na 50 lat zainstalowali komunistyczny reżim, z którego kiedyś wielu, jak nie przymierzając towarzysz poseł, było zadowolonych. Gdyby nie Sowieci okupacja trwała by prawdopodobnie kilka, może kilkanaście dłużej, dopóki jedna z pierwszych amerykańskich bomb atomowych nie zmiotła by Berlina z powierzchni ziemi. Niestety stało się inaczej i teraz zostaliśmy zmuszeni do dementowania takich czy innych „złotych myśli” o wyzwoleniu nas przez sowietów w wykonaniu byłych komunistycznych propagandystów.

Historię piszą zwycięzcy

-– twierdzi towarzysz poseł.

Brawo. Czyli ciągle nie mamy niepodległej Polski, ponieważ nadal ma u nas rządzić wersja historii rodem z sowieckich podręczników. To po to wstępowaliśmy do NATO i Unii Europejskiej, której towarzysz poseł jest wielkim orędownikiem, żebym miał oglądać pomniki sławiące sowietów, bo oni wygrali kiedyś wojnę? Ale to nie koniec.

W wielu krajach zostawia się pomniki swoje i nie swoje – niechlubne. Na przykład w Rzymie są pomniki faszystowskie. (…) Pod Madrytem jest zbudowana przez Franco budowla…

Pomniki faszystów we Włoszech i monument gen. Franco tym różnią się od pomnika gen. Czerniachowskiego, że zarówno Mussolini jak i gen. Franco nie byli przedstawicielami obcego kraju, którego władza nakazywała mordować ich elity. Jeden był synem ziemi włoskiej, a drugi rodowitym Hiszpanem. Czy towarzysz poseł dostrzega te subtelne różnice? Zdaje się, że nie. Ale za to sądzi, że

Powrót do szaleństwa lustracyjnego i dekomunizacyjnego wierzę, że się w Polsce skończył.

A ja wierzę, że nie, bo inaczej nigdy nie wyrzuci się oprawców z Alei Zasłużonych na Powązkach Wojskowych i ciągle będziemy słuchać tłumaczeń relatywizujących zbrodnie oraz winy reżimu komunistyczno-sowieckiego.

Andrzej Potocki

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych