Stanisław August - pechowy król w trudnych czasach. Szykanowany za życia i po śmierci mimo wszystko - zasługuje na szacunek

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Musze wyznać - lubię króla Stanisława Augusta. A może tylko mi go żal? Nie, nie podziwiam. Ale lubię. W szkolnych dyskusjach: zły król, czy tylko pechowy - zawsze stałam po stronie Poniatowskiego. A im więcej na jego temat czytałam, tym bardziej utwierdzałam się w swojej opinii.

Bo czy ktoś inny, na jego miejscu, zdołałby powstrzymać wiszący nad Polską miecz Damoklesa? Wielce wątpliwe, ale rzecz jasne nigdy się tego nie dowiemy.

Łatwo nam dziś narzekać na naszego ostatniego władcę. Że naiwny, że bezwolny, że miękki. Że przez paktowanie z Rosją doprowadził do rozbiorów, a w końcu abdykował. Z pewnością nie jest to bohater bez skazy. A jednak postrzeganie go wyłącznie jako pionka w rękach Katarzyny II - jest dla niego niesprawiedliwe.

Zauroczenie Poniatowskiego Katarzyną jako kobietą jest faktem. To jeden z lepiej udokumentowanych wielkich romansów historycznych. (Choć w czasach gdy trwał, żadne z kochanków nie nosiło korony, a przyszłość Katarzyny była jeszcze bardzo niepewna).

Skąd jednak mógł wiedzieć romantyczny sekretarz angielskiego ambasadora, że nieszczęśliwa w małżeństwie i rozmiłowana w filozofii Wielka Księżna, a w końcu matka jego dziecka, stanie się kiedyś zgubą jego ojczyzny? Że okaże się najzdolniejszym i najbardziej bezwzględnym politykiem swoje epoki…

To prawda, że to Katarzyna uczyniła go królem -w myśl zasady, że skoro spośród pretendentów do tronu Poniatowski ma nań najmniejsze szanse, to po elekcji jego dług wdzięczności będzie tym większy, a i uzależnienie trudniejsze do zerwania. Ale to jeszcze nie oznacza, że Poniatowski godząc się na wybór - był zdrajcą. Jego kalkulacja, że sentyment dawnej kochanki pozwoli na wynegocjowanie większych ustępstw na rzecz Polski była może naiwna, ale w świetle realiów epoki - nie pozbawiony podstaw.

Na przeszkodzie stanęły i większe niżby się wydawało ambicje Katarzyny i mniejszy niż przypuszczał król - jej sentymentalizm. I cały szereg trudnych do przewidzenia splotów okoliczności. Choć był moment, gdy wiele osób, nie tylko sam Stanisław August, wierzyło, że to polski arystokrata zostanie nowym małżonkiem carycy. Co  by to oznaczało dla Polski? Całkowite zwasalizowanie, czy też odwrotnie - większą swobodę i szybsze reformy? Co by było, gdyby przeżyła chociaż ich córka? Może to ona zostałaby kolejną władczynią Polski? Kto wie…

Tak czy owak w rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja nie sposób nie docenić zasług króla. Bo jakkolwiek uzależniony od Moskwy to jednak uporczywie usiłował reformować kraj, którym przyszło mu władać. Nielubiany, szykanowany, oczerniany, a nawet raz porwany przez własnych rodaków - doprowadził do uchwalenia Konstytucji, której kształt przynosi nam dziś historyczną chlubę. Paradoks historyczny sprawił, że to właśnie za nią rodacy okrzyknęli go „tyranem” i zawiązali konfederację, dzięki czemu Rosja mogła przyjść „z pomocą” uciśnionym.

Szkoda, tylko że król tak łatwo porzucił własne idee i sam przystąpił do Targowicy. Licząc jak zwykle na zminimalizowanie szkód i ocalenie z niej tego co możliwe…

Nie miał szczęścia Poniatowski - jeden z najbardziej wykształconych i kulturalnych monarchów swojej epoki. Nie był wojownikiem. A przecież z własnej kieszeni wsparł założenie Szkoły Rycerskiej, której istnienie i rozwój było do końca panowania jego oczkiem w głowie.

Nie miał szczęścia nawet do sojuszników z własnej rodziny. Przychylni mu początkowo potężni Czartoryscy - stali się w końcu zaciekłą opozycją. Nie kochali go poddani, nie ufała mu Katarzyna. (Gdyby był aż tak powolnym narzędziem w jej ręku, jak opisywali jego wrogowie, czyż musiałaby wysyłać przeciw niemu wojsko?).

Kochały go za to kobiety. W tej dziedzinie Stanisław August był nieodrodnym synem swojej grzesznej epoki. Lubomirska, Czartoryska, Sapieżyna, Potocka, Grabowska. Przez sypialnię króla przewinęły się  i arystokratyczne, ale też i mniej utytułowane, a nawet całkiem plebejskie przedstawicielki płci pięknej. W miłości król był prawdziwym demokrata…

Niestety ta jedna, od której zależał nie tylko los króla ale i całej Polski szybko i łatwo o nim wzgardziła. Gdy zaś po 30 latach spotkali się ponownie poświęciła mu raptem pół godziny i nie zgodziła się spełnić żadnej z próśb. Widać czasem jednak stara miłość rdzewieje…

Nie miał też szczęścia król po śmierci. Choć pochowany z królewskimi honorami przez syna Katarzyny II - Pawła ( który na złość matce, obdarzał sympatią wszystko i wszystkich, którymi ona gardziła) - przez dwa stulecia nie mógł doczekać się grobowca w polskiej ziemi. Gdy w 1938 szczątki króla sprowadzono o Ojczyzny - pochówek w rodzinnym Wołczynie urządzono w ogromnej tajemnicy. Obawiano się skandalu i zbezczeszczenia zwłok. Tak silna była „zła legenda” króla. Dopiero w 1995 roku został pochowany z należnymi honorami w Warszawie w krypcie św. Jana na Zamku Królewskim.

Jeśli więc Poniatowski zawinił przeciw narodowi - odpokutował swoje grzechy i za życia i po śmierci. Uczciwość nakazuje, by pamiętać także jego zasługi. Zaś mądrość - by z dziejów króla wyciągać odpowiednie wnioski…

Anna Sarzyńska

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych