Piotr Cywiński dla wPolityce: Sztuka uników. Półtora tysiąca obrazów zrabowanych przez nazistów wróci do syna hitlerowskiego handlarza dzieł sztuki

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. youtube.com
fot. youtube.com

Najpierw był wielki „sukces”: po świecie gruchnęła wiadomość, że monachijska policja odnalazła i zarekwirowała bez mała półtora tysiąca obrazów olejnych, akwarel i rysunków zrabowanych przez nazistów przed- i podczas wojny, o łącznej wartości ponad miliarda euro. Wśród nich znalazły się uchodzące dotąd za zaginione i nieznane dzieła, sygnowane takimi nazwiskami jak Renoir, Chagall, Toulouse-Lautrec, Matisse, czy Picasso. Obrazy przechowywane były w mieszkaniu 80. letniego Corneliusa Gurlitta. Jeśli jednak ktoś oczekiwał, że wrócą one do prawowitych właścicieli lub ich spadkobierców, ten srodze się rozczaruje…

Cornelius Gurlitt jest synem hitlerowskiego handlarza dzieł sztuki i oszusta Hildebranda Gurlitta, który aż do śmierci w 1956 r. utrzymywał, że zgromadzone przez niego eksponaty spłonęły podczas nalotu aliantów na Drezno. W rzeczywistości przekazał je w tajemnicy Corneliusowi, a ten ukrył zbiór w różnych miejscach. Krótko po wyniesieniu obrazów przez policję z jego mieszkania, które własnym sumptem przerobił na magazyn, do prokuratury zgłosił się jego szwagier Nikolaus Fraessele z Kornwestheim pod Stuttgartem, z prośbą o zabezpieczenie kolejnych 22 płócien „do wyjaśnienia sprawy”. Gurlitt miał mu je dać „na przechowanie”.

Początkowo „spadkobierca” zrabowanych dzieł zniknął jak kamfora. Po kilku tygodniach odezwał się z nieustalonego miejsca pobytu za pośrednictwem adwokata, a nieco później osobiście i zapowiedział, iż dobrowolnie nie odda ani jednego obrazu. Wcześniej, owszem, oddawał niektóre, ale na sprzedaż w domach aukcyjnych. Co sprzedał, komu i za ile, tego też nie ustalono, mnożyły się natomiast spekulacje, że zbił na nich niezły majątek. Wkrótce okazało się jednak, że niemiecki wymiar sprawiedliwości jest wobec niego bezradny: po pierwsze, Gurlitt jest obywatelem Austrii, nie mieszka w RFN, nie musi więc płacić tam podatków, a na własnościowym mieszkaniu w Monachium nie zarabiał, bo „służyło mu do własnych celów”, czego prawo nie zabrania. Co do przechowywanego w nim zbioru - „sprawa nie tak jest jednoznaczna”, oznajmił nadprokurator Reinhard Nemetz, gdyż „istnieją dokumenty potwierdzające nabycie” wielu z tych eksponatów. Zresztą, nawet gdyby ich nie było, nawet gdyby stanowiły tzw. Beutekunst (zrabowaną sztukę), to i tak może objąć je przedawnienie.

Na te wieści prezes Światowego Kongresu Żydów (WJC) i szef Nowojorskiego Muzeum Sztuki Nowoczesnej Ronald Lauder dostał niemalże palpitacji serca. Wiadomo przecież, że zatrudnionemu przez kancelarię III Rzeszy ojcu Gurlitta nikt z własnej woli cennych obrazów za grosze nie sprzedawał, były to transakcje wymuszone, często ratujące życie ich dawnych właścicieli. Niektóre z tych dzieł Hildebrand Gurlitt „odkupił” de facto od swego mocodawcy, ministra propagandy Josepha Goebbelsa… Zbulwersowany Lauder przypomniał niemieckiemu wymiarowi sprawiedliwości, że pozyskiwanie dzieł sztuki przez nazistów ma ścisły związek ze zbrodniczym holokaustem, dla którego nie może być przedawnienia, i zarzucił niemieckiej prokuraturze brak odpowiedzialności.

W kwestii formalnej, według szacunków eksperta Guentera Wermuscha, Niemcy zrabowali od trzech do pięciu milionów różnorakich dzieł sztuki. Do końca lat sześćdziesiątych zwrócono ok. 80 proc. z nich, jednak - zdaniem Wermuscha - muzealne magazyny kryją jeszcze około pół miliona eksponatów „niewiadomego pochodzenia”. Część z nich nie jest nawet zewidencjonowana, choć rząd RFN był w 1998r. jednym z 44 krajów, które podpisały tzw. „Deklarację Waszyngtońską”, dotyczącą postępowania ze zrabowanymi dobrami kultury.

Deklaracja deklaracją, a życie życiem: niedawno np. zdjęto ze ściany „do wyjaśnienia” obraz Kokoschki „Plac Paryski w Berlinie”, wiszący w… biurze szefa fundacji Preussische Kulturbesitz Hermanna Parzingera. Ów widok na Bramę Brandenburską pochodzi prawdopodobnie z galerii zamordowanej przez nazistów, żydowskiej kolekcjonerki Anny Caspari.

Po wymuszonym i stopniowo udostępnianym w internecie spisie dzieł odnalezionych w mieszkaniu Gurlitta, prowadząca sprawę prokuratura w Augsburgu oznajmiła, że „czeka na zgłoszenia ewentualnych poszkodowanych lub spadkobierców”. Niby śledztwo trwało, lecz niemieccy prawnicy nie wiedzieli jak dobrać się do sędziwego „spadkobiercy” hitlerowskiego handlarza, ani jak dowieść mu bezprawne przetrzymywanie drogocennych obrazów najwybitniejszych reprezentantów klasycznego modernizmu i nie tylko.

Był rabunek, ale jakby go nie było… Dziś sprawa jest już jasna: zwrotu drogocennego znaleziska ani zadośćuczynienia byłym właścicielom i ich rodzinom nie będzie. Owszem, mogą zgłaszać w sądach roszczenia i próbować dochodzić swych praw, ale kiedy i czy w ogóle uda im się coś wskórać, można wątpić. Jak orzekła w środę Prokuratura w Augsburgu, zagrabione niegdyś obrazy zostaną oddane Gurlittowi. On sam wspaniałomyślnie zadeklarował ich… odrestaurowanie oraz współpracę z policja przy wyjaśnianiu pochodzenia około pięciuset dzieł, a także „gotowość” do ewentualnego zwrotu.

Według bawarskiego ministra sprawiedliwości Winfrieda Bausbacka, porozumienie zawarte między jego landem i emerytowanym ekspertem oraz koneserem sztuki Corneliusem Gurlittem to „wielkie osiągnięcie”. Sam „zrehabilitowany” - jak skomentował jego adwokat Tido Park - „czuje ulgę i jest wdzięczny, że tak wszystko zostało rozwiązane”. Co czują ofiary? Nic, bo już nie żyją. A ich rodziny i spadkobiercy? W ich sytuacji również nic się nie zmieni, w końcu niedawno o istnieniu tych obrazów nic nie wiedzieli, a skoro ich i tak nie mieli, to przecież niczego nie stracili. Więc o co ten cały raban…?

Piotr Cywiński

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych