Zaszczuci i przepracowani studenci znaleźli ujście dla swoich frustracji. Postanowili skorzystać z akcji ogłoszonej przez portal lublin.gazeta.pl i podzielić się swoimi przykrymi doświadczeniami i despotycznymi praktykami stosowanymi przez profesorów uczelni.
Alarmujące doniesienia z lubelskiego UMCS-u, przekazała jedna z tamtejszych studentek prawa, od której wymagający wykładowca oczekiwał znajomości...tytułów i autorów książek, z których powinna była się uczyć. Przerażające!
Piszę do Państwa, iż jestem studentką Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. Może zainteresuje Państwa, a nawet napiszą Państwo artykuł na temat jednego z przeprowadzanych na tym wydziale egzaminów. Nie piszę tego, iż jestem sfrustrowaną osobą, która nie zdała, bo akurat mi się dziwnym cudem udało-
pisze na lublin.gazeta.pl rzeczona studentka piątego roku. Sądząc po oryginalnej składni, można uznać, że faktycznie-
dziwnym cudem się udało
dostać na studia i przebrnąć przez gąszcz nauki do piątego roku.
Chodzi konkretnie o egzamin z Teorii i filozofii prawa, który jest przeprowadzany przez dra Wojciecha Dziedziaka. Na domiar wszystkiego jest to egzamin, który odbywa się już na 5. roku w semestrze zimowym (tylko dotknąć i mamy upragnionego mgr). Rozumiem jeśli to byłby przedmiot, który pomógłby nam w późniejszej karierze zawodowej, aczkolwiek nauka o św. Tomaszu z Akwinu, szkole Platońskiej czy innych koncepcji już nieaktualnych jest po prostu bezsensowna. Niekiedy słychać nawet słowa krytyki innych nauczycieli akademickich, iż przedmiot nie należy do najpotrzebniejszych i robienie tak hardkorowego egzaminu jest wręcz niepotrzebne-
(pisownia oryginalna przyp.red.) pisze dalej studentka, załamana wysokimi wymagania wykładowcy.
Na około 300 osób zdawalność to jedyne 50 osób, egzamin z Prawa Handlowego u Prof. Andrzeja Kidyby (gdzie tutaj naprawdę uczymy się rzeczy przydatnych) to pestka w porównaniu do przedmiotu wyżej wymienionego. Zdanie egzaminu to czysta loteria. Zależy z kim się wchodzi (wchodzimy po 3 osoby). Jeśli wejdą trzy osoby dobrze "wykute" dr wybiera maksymalnie 2 i to przy dobrych wiatrach. Ja miałam szczęście, gdyż osoby z którymi wchodziłam do pokoju doktora nie były wykute na "blache", a ja w porównaniu do innych osób zdających nie wyglądałam kolorowo byłam wręcz pewna, że nie zdam aczkolwiek osoby będące ze mną "zjadł stres" co dr skrzętnie wykorzystał i na samym początku je skreślił-
tak studentka opisuje ciężki, aczkolwiek zupełnie nieprzydatny w karierze prawniczej, egzamin.
Dalej, zaszczuta studentka, tłumaczy, że dziś rządzą komputery, xero i drukarki, a do nauki korzysta się głównie z wcześniej opracowanych materiałów a nie z wymaganych przez profesorów lektur, więc bardzo dziwią ją wymagania wykładowcy i pytania typu:
Proszę podać autorów i nazwy książek z których kazałem się uczyć -
takie pytania wybijają biednych, zestresowanych studentów z rytmu. Powodują, że niestety trzeba przez czepialskiego profesora powtarzać rok. A na co komu w karierze przyda się autor?
My zestresowani samym faktem, iż do upragnionego mgr stoi na drodze ciężki egzamin. który nie przyda nam się w dalszej karierze zawodowej, na który poświęciliśmy dużo czasu to przed wejściem uczymy się imienia nazwiska oraz tytułu książki, z której doktor kazał się uczyć (gdyż i tutaj za nieznajomość grozi) zapominając przez to niekiedy bardzo ważne zagadnienia. Egzamin poprawkowy to także katorga. (...) Życie jednak jest brutalne doktor nie ma dla nikogo litości i jeśli zechce to taką osobę drugi raz zostawi, iż na piątym roku w grę wchodzi tylko powtarzanie roku tutaj już nie ma czegoś takiego jak warunek. (pisownia oryginalna przyp.red.)
Apel przyszłej prawniczki jest bardzo dramatyczny. Dziewczyna postanowiła napisać do gazety.pl.,gdyż władze uczelni zupełnie nie reagują na skargi studentów.
Bardzo dziękuje za przeczytanie mojego e-maila. Chce po prostu pomóc innym iż władze naszego wydziału mają nas serdecznie gdzieś i żadne prośby ani skargi nie są wcale brane pod uwagę, wręcz mam wrażenie że trafiają bezpośrednio do kosza bez czytania. (...)-
Mam nadzieję, że gdy wykładowcy przeczytają o tym, jak bestialsko traktują studentów, jak oni czują się wykorzystywani i przymuszani do wkuwania bezsensownej wiedzy - takiej jak tytuł i autor, zaniżą nieco poziom egzaminów. Przynajmniej na tyle, by łatwiej było otrzymać upragnionego mgr. A wszystkim czytelnikom życzę, by nie mieli kolizji z prawem, żeby ich los nie znalazł się w rękach takiego prawnika, jak wyżej cytowany... wykształcony prawie magister.
Dla udręczonej studentki mała zagadka: skoro filozofia jest tak w życiu niepotrzebna, to czemu nazywana jest "królową nauk"? Wątpimy jednak, by pani studentka znała odpowiedź na to pytanie.
Katarzyna Kawlewska/lublin.gazeta.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/97866-studencka-harowka
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.