Była jurorka "Got to dance. Tylko taniec" opowiedziała o tym jaka jest dla swoich wnuków. Krystyna Mazurówna przyznała, że była złą matką, a babcią jest jeszcze gorszą.
Tancerka i choreografka opisała na swoim blogu, jak swego zabrała dzieci na słynny paryski striptiz. Zrobiła to w prezencie urodzinowym na ich "osiemnastki".
I tak w dniu jego pełnoletności zaprosiłam Kaspra do najbardziej znanego kabaretu paryskiego, "Crazy Horse", obiecując mu, że obejrzy sobie najpiękniejsze i w dodatku całkiem porozbierane dziewczyny. Siedział osowiały, rozchmurzył się tylko przy pokazach komika, który go wyraźnie rozśmieszył, potem dopiero mi wyjaśnił, że te piękności wcale go nie zachwyciły, bo - jak stwierdził - ma lepsze na co dzień we własnym łóżku! Parę lat potem powtórzyłam ten sam eksperymentalny numer z następnym synalkiem, Baltazarem. Zaproponowałam mu nawet, by spróbował zapalić, częstując go papierosem - oświadczył wtedy, że już dawno rzucił palenie, bo ono szkodzi zdrowiu. Spektakl skrytykował, nagłośnienie mu się nie spodobało a gra świateł była według niego nie dość profesjonalna - o pięknych golaskach nie wydał opinii, ale sądząc po skwaszonej minie, też go one nie zachwyciły... Nie poddając się, kilka lat potem zaprosiłam do "Crazy" córkę, oczywiście także w dniu jej osiemnastych urodzin. Obiecałam jej nawet alkohol, niech spróbuje! Córka spojrzała na mnie jak na żabę i ... zamówiła krem z whisky. Usiłowałam jej wyjaśnić, że krem to deser, a whisky to taka wstrętna w smaku wódka, ale kelner mnie oświecił, że rzeczywiście, krem z whisky istnieje - zresztą, od tego dnia jest moim ulubionym napitkiem... -
wspomina Mazurówna.
Charyzmatyczna tancerka nie ma jednak zbyt wiele czasu dla swoich wnuków. Gdy do niej przychodzą, nie jest zbyt zadowolona.
Nie jestem dobrą babcią, nie umiem upiec ani pół ciasta, nie daję im cukierków, zjadam je sama, i nie rozpieszczam ich, a jak są przyprowadzane do mnie, po kilkunastu minutach patrzę na zegarek i sugeruję koniec wizyty - no bo niewątpliwie muszą wracać do swoich domów, na jakąś kolację albo kąpiel... Wnuki, niestety, nie oddają mi tych uczuć, brak mi wzajemności, włażą wciąż na mnie, wrzeszcząc z radości, obśliniają i boleśnie ściskają, i nie sposób ich wygonić -
przyznaje szczerze we wpisie na natemat.pl.
Po opowieściach Mazurówny na temat jej relacji z wnukami, trudno nie przyznać jej racji. Rzeczywiście, nie jest dobrą babcią.
Przypomnijmy, że ostatnio o byciu złym dziadkiem opowiadał Zbigniew Wodecki.
Maciej Gąsiorowski/natemat.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/96274-mazurowna-o-byciu-zla-babcia