Rosati i "Nocnik" Żuławskiego

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Facebook
Fot. Facebook

19 lutego zapadnie wyrok w cywilnym procesie o ochronę dóbr osobistych, jaki aktorka Weronika Rosati wytoczyła za książkę reżysera Andrzeja Żuławskiego pt. "Nocnik".

W piątek Sąd Okręgowy w Warszawie za zamkniętymi drzwiami przesłuchał powódkę; wysłuchał też mów końcowych. Adwokaci powódki wnieśli o uwzględnienie pozwu, a pełnomocnicy pozwanych - o jego oddalenie.

W procesie - który toczył się od jesieni 2010 r., częściowo za zamkniętymi drzwiami - Rosati żąda od Żuławskiego oraz wydawcy jego książki 200 tys. zł zadośćuczynienia, przeprosin w mediach za naruszenie jej prawa do prywatności i godności jako kobiety oraz zaprzestania dalszego naruszania jej dóbr osobistych m.in. przez usunięcie fragmentów książki, które mają jej dotyczyć, z ewentualnych dalszych jej wydań.

Prawnicy powódki dowodzą, że w śmiałej obyczajowo książce Żuławskiego przytoczono wiele faktów i zdarzeń pozwalających rozpoznać ich klientkę w postaci Esterki, co także zauważyły media w recenzjach książki. Pisano, że Żuławski przez pewien czas miał się spotykać z Rosati.

Pozwani Żuławski i wydawca książki wnoszą o oddalenie powództwa. Podkreślają, że nazwisko powódki ani razu nie pada w książce, powołują się też na wolność artystyczną.

"Nocnik" jest powieścią udającą dziennik, a nie dziennikiem udającym powieść; nie można utożsamiać autora z narratorem, ani postaci z żywymi osobami - mówiła w 2013 r. w sądzie biegła prof. Grażyna Borkowska, historyk literatury z Instytutu Badań Literackich PAN. Dowodziła, że tekstu artystycznego - jakim jest powieść - nie można traktować jako bezpośredniej wypowiedzi autora.

Jeszcze wiosną 2010 r. sąd zakazał dalszego rozpowszechniania "Nocnika" - aż do zakończenia procesu.

MG/PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych