Dość samowoli pornobiznesu!

Czytaj więcej 50% taniej
Subskrybuj
fot. sxc.hu
fot. sxc.hu

Pornografia wykoślawia spojrzenie na drugiego człowieka i wypacza wrażliwość seksualną. Nie pozwolimy na dewastację młodego pokolenia - mówi w rozmowie z portalem wSumie.pl Lesław Sierocki, dyrektor zarządzający Stowarzyszenia Twoja Sprawa.

wSumie.pl: Stowarzyszenie Twoja Sprawa rozpoczęło akcję „Chrońmy dzieci przed pornobiznesem”. Czy w ostatnim czasie natrafiliście Państwo na szczególnie drastyczne formy szerzenia pornografii wśród nieletnich?

Lesław Sierocki: W zeszłym roku w Warszawie pojawiły się bilbordy reklamujące portal stricte pornograficzny. Pierwszy raz miała miejsce sytuacja, że pornobiznes wyszedł ze swoimi reklamami na ulicę. Te bilbordy pojawiły się także w sąsiedztwie szkół. Uznaliśmy, że jest to absolutne przekroczenie wszelkich granic.

Co było na tych bilbordach?

Plakat przedstawiał dwie kobiety - jedną wystylizowaną na diabła, a drugą na anioła. Znajdował się tam również duży napis odsyłający do portalu internetowego, na którym można było znaleźć owe „diablice” i „anielice”. Z plakatu nie wynikało jasno, co jest na nim reklamowane. Dopiero po wejściu na wskazaną stronę można się było przekonać, że chodzi o pornografię. Udało nam się też dotrzeć do badań, według których we wrześniu 2013 r. na strony pornograficzne weszło 720 tys. dzieci w wieku od 7 do 14 lat, z czego ponad 140 tys. odwiedziło właśnie ten portal. Widząc te liczby nabraliśmy pewności, że nie można czekać i pozwalać na dewastację młodego pokolenia.

Jak pornografia wpływa na psychikę dzieci i młodzieży?

Tych konsekwencji jest bardzo wiele. Po pierwsze pornografia wykoślawia spojrzenie na drugiego człowieka i wypacza wrażliwość seksualną. Dzisiejsza pornografia prezentuje współżycie w sposób wynaturzony. W ogromnej większości są to sceny brutalne, w których nie ma bliskości czy zwykłej ludzkiej troski. Zamiast tego jest upodlenie i przedmiotowe traktowanie drugiego człowieka.

Może to powodować kłopoty w budowaniu trwałych relacji, problemy małżeńskie?

Jeżeli dziecko styka się z czymś z takim, to w pewnym sensie jest to dla niego inicjacja seksualna. Obcując z pornografią buduje sobie pewien wzorzec relacji i będzie próbowało go potem urzeczywistniać. A trudno oczekiwać, że dziewczyna czy kobieta będzie godziła się na takie traktowanie. Stąd trudności we wchodzeniu w relację, kryzysy małżeńskie, problemy wynikające z chęci zaspokojenia nadmiernie rozbudzonego popędu seksualnego.

Pornografia może stać się nałogiem?

Pornografia zwyczajnie uzależnia i - podobnie jak alkohol czy narkotyki. Na początku sięga się po treści, które pobudzają, ale po jakimś czasie one przestają wystarczać i szuka się coraz mocniejszych bodźców - aż po skrajnie wynaturzone obrazy. Prowadzi to również do przestępstw na tle seksualnym. Czytałem wyniki badań, według których częste korzystanie z pornografii zmienia percepcję zjawiska gwałtu. Tacy mężczyźni są dużo bardziej skłonni przypisywać kobietom winę za gwałt i mówić, że „ona sama tego chciała”.

Dlaczego dzieci w Polsce mają tak łatwy dostęp do pornografii?

Między innymi właśnie dlatego, że pornografia jest reklamowana, ponieważ brak jest rozwiązań prawnych. Drugi powód jest taki, że istnieje bezproblemowy dostęp do pornografii przy pomocy telefonów komórkowych. Stąd nasza prośba do operatorów, aby automatycznie blokowali tego typu treści tak, żeby tylko osoby dorosłe mogły ominąć te blokady. Trzecim powodem jest zbyt łatwy dostęp dzieci do komputera i internetu. Niestety rodzice często nie zdają sobie sprawy ze skali i powagi problemu, toteż nie potrafią lub nie chcą zabezpieczyć komputerów i telefonów przed niebezpiecznymi treściami.

O jakie rozwiązania prawne walczy Państwa stowarzyszenie?

Jeden postulat kierowany jest do Ministerstwa Sprawiedliwości oraz do przewodniczącego komisji odpowiadającej za zmiany w prawie. Domagamy się wprowadzenia wyraźnego zakazu reklamowania pornografii. Bo na chwilę obecną jest tak, że gdy eksponuje się reklamę, która sama w sobie nie jest pornograficzna, to prokuratorzy bardzo niechętnie się tym zajmują, choć naszym zdaniem na podstawie już obowiązujących przepisów powinni się tym zająć. Doprecyzujmy więc, żeby nie była to kwestia uznania, interpretacji przepisów, ale żeby było jasno zapisane, że pornografii reklamować nie wolno. Bo jeśli teraz pozwolimy na reklamę na bilbordach, to za rok lub za dwa pornobiznes pójdzie o krok dalej i przed szkołami pojawią się osoby wręczające dzieciom ulotki zachęcające do odwiedzania stron pornograficznych.

A jak załatwić problem dostępu do pornografii za pomocą komórek?

Do realizacji tego postulatu nie jest potrzebna zmiana prawa, ale zmiana praktyki biznesowej i odwrócenie logiki operatorów telefonii komórkowej. Sprzedawany i udostępniany produkt powinien być bezpieczny i nie może narażać na ryzyko kontaktu z takimi treściami, o ile osoba pełnoletnia wyraźnie sobie tego nie zażyczy. Chcielibyśmy, żeby takie treści blokowano na poziomie operatora, a nie na poziomie pojedynczego telefonu. Takie rozwiązania są stosowane w Wielkiej Brytanii już od dziesięciu lat.

Czyli jak się chce, to można?

Oczywiście. Bulwersuje nas to, że firmy Orange i T-Mobile, które na angielskim rynku działają jako wspólna marka Everything Everywhere, na Wyspach blokują treści pornograficzne, a w Polsce nie poczuwają się do takiej odpowiedzialności i stosują jakieś wykręty. No więc my nie rozumiemy, jak to jest, że brytyjskie dzieci trzeba chronić, a polskich nie.

Kto wchodzi w skład Stowarzyszenia Twoja Sprawa? Jesteście Państwo grupą zatroskanych o dobro dzieci rodziców?

Od tego się zaczęło. Zebrała się grupa rodziców, która zauważyła, że w przestrzeni publicznej jest coraz więcej przekazów utrudniających wychowanie dzieci i postanowiła coś z tym zrobić. Po pięciu latach naszej działalności przeprowadziliśmy kilkadziesiąt większych i mniejszych akcji. Na chwilę obecną wspiera nas ponad 18 tys. sympatyków i są to nie tylko rodzice. W naszym stowarzyszeniu dzieci są na pierwszym planie, ale na drugim jesteśmy my, czyli zwykli konsumenci, którzy mają prawo, żeby nie być bombardowanymi treściami, których nie chcemy oglądać.

Czy STS może pochwalić się jakimiś sukcesami, które pozwalałyby wierzyć w to, że również akcja „Chrońmy dzieci przed pornobiznesem” zakończy się pomyślnie?

Duża część naszych akcji kończyła się sukcesem. Polegały one na tym, że Rada Etyki Reklamy orzekała, iż reklamy, przeciwko którym protestowaliśmy, rzeczywiście były nieetyczne. Ma to wpływ na całą branżę reklamową, która pod wpływem takich orzeczeń zmienia swoją praktykę biznesową. Największym naszym sukcesem, z którym jesteśmy kojarzeni, to zorganizowana w 2011 r. kampania pod hasłem „Zanim porno wciągnie kolejne dziecko”. Zachęcaliśmy wtedy konsumentów do wysyłania listów do wydawcy „Teletygodnia”, aby nie publikował na swoich łamach reklam filmików pornograficznych do ściągnięcia na komórkę. W tamtych czasie było to istną plagą. Wydawca w ciągu kilku dni zgodził się z naszymi argumentami i od tamtej pory takie reklamy się nie pojawiają. Teraz jesteśmy szczególnie zdeterminowani i nasza akcja będzie kontynuowana do skutku. Będziemy ten temat nagłaśniać i apelować do operatorów, aby stanęli po stronie dzieci. Dobro dzieci powinno być przed pornobiznesem, bo w tej chwili jest inaczej. Ta logika jest po prostu chora. Chcemy to zmienić i wierzymy, że nam się uda.

Rozmawiał Bogusław Rąpała

Akcję „Chrońmy dzieci przed pornobiznesem” można wesprzeć tutaj.

Czytaj także: Zakażmy porno-reklam

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych