„Kiedy cudze dziewczę w swoje łoże złożę, wtedy wiem, że nie cudzołożę…”, pisał niezapomniany satyryk Jan Sztaudynger. Choć różnojęzyczni politycy raczej nie znają tej fraszki, zdają się wyznawać tę właśnie zasadę. O cudzołożeniu przywódców państw i narodów powstała już niejedna książka. Dziś na tapecie znaleźli się prezydent USA Barack Obama i prezydent Francji François Hollande. Pierwszego na zdradzaniu żony Michelle zdybały jego własne służby, drugiego wyśledzili paparazzi, gdy jechał w kasku jednośladem do nowej kochanki, choć żyje w konkubinacie z niejaką Valérie Trierweiler. Obie panie bardzo to przeżywają - nie one pierwsze i nie ostatnie…
Poprzednik Hollande'a, Nicolas Sarkozy, nim wprowadził się do Pałacu Elizejskiego, urządził był na użytek wyborców teatr na jachcie „Paloma”, należącym do zaprzyjaźnionego biznesmena Vincenta Bolloré`a. Jak ćwierkały wróble w Lasku Bulońskim, między „Sarko” a jego ówczesną żoną Cecylią nie kleiło się od dawna (wcześniej ta notabene była modelka, jak późniejsza żona prezydenta) przyprawiła Nicolasowi rogi ze znanym reklamiarzem Richardem Attiasem, jednak spece od wizerunku poradzili, aby dla dobra sprawy pogodziła się z małżonkiem. Więc się zeszli, on posmarował jej na jachcie plecy olejkiem i wkrótce został prezydentem Grande Nation. Długo to jednak nie potrwało.
Ostatni raz w roli pierwszej damy Francji Cecylia wystąpiła na szczycie G-7 i Rosji w niemieckim miasteczku Heiligendamm, który zbojkotowała po dniu i samotnie wróciła do Paryża. Musiała mieć Nicolasa serdecznie dość, skoro zdecydowała się rozegrać ich rozstanie na oczach nas, dziennikarzy z całego świata. Sam prezydent po prostu się upił i bleblał coś niezrozumiale na zaplanowanej konferencji prasowej; jak tłumaczył potem jego rzecznik,
był zdyszany, bo nie działała winda i wbiegł po schodach…
Tyle, że windy w tym pawilonie nie było, a konferencja odbywała się na wysokim parterze.
O manifestacyjnym wyjeździe żony prezydenta nie padło ani jedno zdanie. Dwa tygodnie później państwo Sarkozy ujawnili w prasie, że się rozchodzą. Następną wybranką Nicolasa została Carla Bruni, znana nie tylko z wybiegów na pokazach mody. Jej kochankami byli wcześniej m.in. muzycy Mick Jagger i Eric Clapton, czy aktor Kevin Costner. Po związku z filozofem Raphaelem Enthovenem pozostał jej syn, później piękna Carla odkryła w sobie zamiłowanie do nieruchomości i wzięła się za króla tej branży Donalda Trumpa.
Sarkozy`emu nie przeszkadzała ani jej przeszłość, ani fakt, że przewyższa go wzrostem o pół głowy. Wzuł buty na podwyższonym obcasie i odmłodził swój wygląd: „Dwudniowy zarost, okulary słoneczne, koszula szeroko rozpięta, złoty łańcuch na szyi i Rolex na nadgarstku…” - naśmiewały się bulwarówki z jego nowej prezencji podczas urlopu z tą trzecią małżonką. Za oceanem „Sarko” zyskał ksywkę: „francuski latino-lover”, zaś niemieckie ochrzciły go mianem „francuskiego Berlusconiego”...
Niemcy kpili, a przy tym jakby nie dostrzegli belki we własnym oku. Kanclerz Gerhard Schröder miał aż cztery żony. Trzecią rzucił tuż przed wyborami w 1998r. dla młodszej od niej o 19 lat, początkującej dziennikarki tygodnika „Focus”. Choć niemieccy chadecy kpili z niego w kampanii wyborczej, że „trzy żony Schrödera nie mogły się mylić”, a Amerykanie szydzili w nawiązaniu do afery Billa Clintona w oral, przepraszam Oval Office z Monicą Lewinsky:
Jaka jest różnica między Clintonem a Schröderem? Schröder się z nimi wszystkimi żenił…
nie miało to żadnego wpływu na karierę ekskanclerza. Tak samo, jak nie odbiło się niekorzystnie na politycznym awansie Joschki Fischera, który przysięgę małżeńską składał aż pięć razy. Ostatnia żona byłego już ministra spraw zagranicznych i wicekanclerza RFN jest młodsza od niego o 28 lat.
Jakie znaczenie mają dziś i czy w ogóle obowiązują jeszcze polityków jakieś zasady etyczne i moralne? Jak wykazuje życie, wyborcy stali się niezrozumiale wyrozumiali dla łóżkowych afer i skandali prominentnych przeniewierców. Choć Bill Clinton łgał jak z nut przed Kongresem i całym narodem zebranym przy telewizorach, że nic go nie łączyło z „tą panią”, znaczy z praktykantką Lewinsky, które to kłamstwo obnażyło badanie przechowanej przez nią sukienki ze śladami spermy prezydenta, stanowiska nie stracił. Dlatego, że nad morale i udane życie prywatne polityków wyborcy przedkładają ponoć ich „fachowość”. Tak w każdym razie twierdzą socjologowie.
Politycy świętymi nigdy nie byli, ale dawniej usiłowali przynajmniej zachować pozory. Jednym z większych lubieżników z Białego Domu był kreowany na wzorowego męża i ojca John F. Kennedy, który poza nagłośnionym po jego śmierci romansem z Marylin Monero, sypiał z urzędniczkami, korzystał z usług prostytutek i miał „na boku” nieślubne dziecko. Wśród kolegów polityków JFK lubił żartować o „znaczeniu dziurek” w jego życiu. Pozamałżeńskiego potomka dorobił się też następca Kennedy`ego Lyndon Johnson, ale rekordzistą był Thomas Jefferson, mający aż siedmioro synów i córek bez jego nazwiska. Jefferson lubił „bezproblemowe” mężatki i niewolnice. Podobnie urzędujący w czasach drugiej wojny światowej Franklin D. Roosevelt - jedną z jego wieloletnich kochanek była sekretarka Lucy Rutherfurd. Różnica między wszystkimi wcześniejszymi lokatorami Białego Domu a Clintonem polegała na tym, że po raz pierwszy w dziejach USA i polityki w ogóle dokonano odsłony rozporka głowy państwa; o spermie Clintona na sukni panny Monicy informowała prasa całego świata, można było przeczytać też pikantne zwierzenia praktykantki, gdzie jej prezydent - cytuję:
wtykał cygaro, które potem wkładał do ust i mówił, że bardzo mu smakowało...
Jednak, skoro upokorzona żona Hillary wybaczyła mężowi-wiarołomcy, to o co chodzi…? Skruszony Bill mógł dalej zajmować się sprawami państwa.
Sekscesy Clintona były jak niewinne igraszki w porównaniu ze skandalami premiera Silvia Berlusconiego. Słynne „bunga-bunga” tego podstarzałego, jurnego Włocha na stałe zakotwiczyło w międzynarodowej terminologii; autorką tego określenia i organizatorką rozbieranych partys w posiadłości premiera na Sardynii była niemiecka aktorka Sabine Began. Ich znajomość zaczęła się w 2003 r., gdy dostała rólkę w filmie zrealizowanym przez wytwórnię Berlusconiego, pt. „Un papa quasi perfetto” – „Prawie perfekcyjny ojciec”… Włoska prokuratura podejrzewała Niemkę o załatwianie nałożnic szefowi ich rządu i jego gościom, lecz - jak głosił oficjalny komunikat - „postępowanie umorzono z braku dowodów nakłaniania do prostytucji”. Dziś Began przyznaje, że aranżowała „bunga-bunga”, zaś Włosi wstydzą się za ich byłego już premiera, choć sami długo przymykali oczy na jego rozwiązłość, pomagali w wyborczych zwycięstwach i zapewniali wieloletnią bezkarność.
Nawiasem mówiąc, jednym z gości Berlusconiego był jego przyjaciel, prezydent Rosji Władimir Putin - również rozwodnik „wrażliwy” na piękno młodych, kobiecych ciał, o czym krążą legendy nie tylko w jego ojczyźnie. Równie bezkarny czuł się szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego, pewniak na następcę prezydenta Sarkozy`ego, Dominique Strauss-Kahn. „Jaki piękny tyłek!” („Quel beau Cul!”) miał szepnąć do ucha stewardessie Air-France tuż przed odlotem do domu z Nowego Jorku, jednak nie odleciał, gdyż policja zatrzymała samolot i zabrała go w kajdankach do radiowozu pod zarzutem zgwałcenia hotelowej pokojówki. Procesy wytaczane byłemu nadzorcy MFW toczą się do dziś.
To jeden z nielicznych przypadków strącenia znanej postaci ze świecznika z powodu jego niepohamowanej chuci. Jak skończą się miłosne afery Obamy i Hollande`a? Można założyć, że zdrady na otomanach polityki nie przesądzą o ich politycznym „być albo nie być”. Obaj służbowo uprzejmi i oczywiście prawdomówni, eleganccy panowie są źli, że ktoś narusza ich „prywatną sferę”. Jasne, może i świnie, ale w rajstopach… Tylko, czy można oddzielić kłamstwa i zdrady małżeńskie od zawodu polityka?
Klaser
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/92589-swinie-w-rajstopach
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.