Nobel dla chusteczek

Fot.sxc.hu
Fot.sxc.hu

Dookoła nas jest dużo różnych przedmiotów codziennego użytku, których obecność traktujemy jako coś oczywistego. Bo, czy ich używamy czy nie, w naszą rzeczywistość jest wpisana obecność smoczka, mokrych chusteczek czy fotelika samochodowego.

A ich historia jest często bardzo krótka. Tak właśnie jest z mokrymi chusteczkami. Cała historia, tego obecnie podstawowego dla wielu mam wyposażenia, zaczyna się w latach 50-tych.

To wtedy, w Stanach Zjednoczonych ludzie zaczęli więcej podróżować. Nie wszyscy jednak mogli pozwolić sobie na odbywanie tych podróży w warunkach luksusowych. I tu potwierdza się stare przysłowie:

potrzeba matką wynalazku.

Podczas podróży konieczny jest, zwłaszcza w przypadku dzieci, dostęp do wody. Jako pierwsza, na pomysł wykorzystania nowej rynkowej potrzeby, wpadła firma NICE-PAK. Zaczęła produkować mokre chusteczki, wielkości tych higienicznych, ze środkiem myjącym. Pierwsze, rzeczywiście dziecięce mokre chusteczki, po wielu latach badań pojawiły się na rynku w 1990 za sprawą dwóch potentatów: Kimberly-Clark (właściciel marki Huggies) i  Procter&Gamble(producent Pampersów). Po sukcesie jaki przypadł im w udziale, na rynki ruszyły inne firmy.

Obecnie wyruszając do sklepu mamy przegląd różnych chusteczek, o całej gamie zapachów, zastosowań i opakowań. Mokre chusteczki początkowo były sprzedawane w plastikowych pojemnikach ze  szczelnym zamknięciem, teraz królują opakowania uzupełniające. Producenci poszli za ciosem i oprócz chusteczek do  pielęgnacji niemowląt mamy takie, które są nasączone dezodorantem, płynem do higieny intymnej lub środkiem dezynfekującym do rąk. Czekam kiedy pojawią się takie, którymi będzie można odświeżyć włosy w trudnych warunkach np. na pustyni lub w pogoni za swoimi maluchami.

To tyle w temacie higieny osobistej, a co w innych dziedzinach? Możemy zacząć od chusteczek z płynem czyszczącym szkła optyczne, potem są te, używane do czyszczenia mebli czy ostatnio coraz popularniejsze chusteczki przeciwbólowe. Tak, tak, nasączone środkiem leczniczym o działaniu miejscowym. Wydaje się, że pomysłowość producentów nie zna granic. Nie sprostają jednak pomysłowości matek. Z własnego i innych mam doświadczenia wiem, że te  dziecięce sprawdzają się w bardzo różnych sytuacjach przekraczających wyobrażenie całych sztabów badawczych.

Mam koleżankę, która uważa, że nie ma nic lepszego od mokrej chusteczki by dopucować łazienkę. Załamania sedesu i deski nie stanowią dla niej problemu. A ich skuteczność przy wszystkich wyjściach z dziećmi? Jedynym słusznym rozwiązaniem, by zachować elegancję jest zalaminować swój strój. Chusteczki szybko i skutecznie doprowadzą do porządku sponiewieraną odzież. Oczyszczą też deskę rozdzielczą i kierownicę ze  wszystkich lepkich i tajemniczych plam. Moi chłopcy, zanim się  zorientowałam, zużyli ich znaczną ilość czyszcząc buty z błota. Skutecznie. Widziałam już mokre chusteczki czyszczące tablice rejestracyjne, stoły i parapety, drzwiczki od szafek kuchennych i  lodówkę. Są skuteczne także przy demakijażu.

To naprawdę powinien być Nobel w dziedzinie życia codziennego. Mokre chusteczki miałyby spore szanse, pomimo różnych zastrzeżeń co bardziej ekologicznych rodziców.

Justyna Walczak

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych