Jak wyobrażacie sobie kobietę sukcesu? Elegancka, zadbana, zawsze radosna i pełna życia, z zapleczem finansowym i poukładanym, choć różnie rozumianym, życiem rodzinnym? Ale gdzie taką znaleźć? Chyba tylko w reklamach, telewizji i kolorowych tygodnikach.
A jednak taki wyidealizowany wizerunek noszony gdzieś w podświadomości sprawia, że trudno się z nim zmierzyć. Dlatego na jego tle wiele z nas, zwykłych matek wypada słabo. Na przykład - ja. Mam czterdzieści siedem lat i na tyle wyglądam. Zbyt rzadko chodzę do fryzjera, nie mam czasu na wzorcowy makijaż, a dodatkowo po dziewiątym porodzie zostało mi parę zbędnych kilogramów. Ciuch nie markowy, but nie skórzany, a i na nadmiar zaplecza finansowego narzekać nie mogę. Często jestem tak zmęczona, że oczy mi się same zamykają, a buzia sama otwiera...do ziewania oczywiście.
Jedyne czego czepiać się nie można to poukładane życie rodzinne – troskliwy mąż, od dwudziestu pięciu lat ten sam i dzieci, które z niewielką przerwą na okres dojrzewania otaczają mnie miłością, a co młodsze nawet uwielbieniem. Jak wypadam w porównaniu z ideałem - czyli kobietą sukcesu? Pewnie słabo. I co z tego? Czy ważne jest jak wypadam w zestawieniu ze sztucznym tworem marketingowym, czy może ważniejsze jest to jak odbieram swoją rzeczywistość?
Drogie mamy! Nie dajcie się zapędzić w kozi róg, nie dajcie sobie wmówić, że musicie być takie jak okładkowe celebrytki. Gdzieś przeczytałam takie zdanie -
Nie trać życia, aby zaimponować innym ludziom. Po prostu rób to co kochasz i kochaj to co robisz.
Dobrze wiem, że to nie zawsze jest łatwe. Bo chociaż robię to co kocham moje wysiłki nie zawsze wieńczy taki efekt, który pozwoliłby mi kochać to co zrobiłam. I wtedy kiedy popadam w totalny dołek, bo na przykład tak jak dzisiaj muszę być na czterech wywiadówkach jednocześnie, kotlety mi się przypaliły i sprzątałam sok rozlany przez synka na jasną wykładzinę w pokoju starszego brata, wybucham gniewem lub płaczem, bo wszechogarniające zmęczenie sięga zenitu mówię sobie
NIE JESTEM DZIWNA! JESTEM Z EDYCJI LIMITOWANEJ.
I nagle uświadamiam sobie, że chociaż nie poruszam tłumów botoksową młodością, ciżba nie walczy o mój radosny uśmiech i nikogo nie mogę związać z sobą za pomocą podarunku w postaci czeku na wysoką sumę to jestem kobietą sukcesu. Bo sukces nie jest tym, co wspaniałego o mnie i o moim życiu myślą inni, obcy ludzie ale jest tym, że zawsze czuję się na swoim miejscu w swoim życiu, takim jakie jest bez upiększeń i udawań.
Dagmara Kamińska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/90756-kobieta-wielkiego-sukcesu